Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Brytyjska masakra psów i kotów w 1939 r.

Brytyjska masakra psów i kotów w 1939 r.
Cmentarz dla zwierząt w Ilford, gdzie pochowano ok. 500 tys. zwierząt domowych, głównie kotów i psów. (Fot. Getty Images)
Masowe zabijanie zwierząt domowych to jedno z bardziej kontrowersyjnych zdarzeń i jedna z najdziwniejszych tragedii, do jakiej doszło w Wielkiej Brytanii na początku II wojny światowej. Ta historia oczywiście nie może równać się z ludzkimi tragediami, które nastąpiły w wyniku działań wojennych, ale sam fakt, że taki pomysł zrodził się w czyimś umyśle i stał się faktem, może budzić emocje...
Reklama
Reklama

Każdy właściciel domowego zwierzątka, któremu przyszło zmierzyć się z koniecznością uśmiercenia swojego pupila, przyzna, że jest to trudne przeżycie. Dla niektórych wręcz traumatyczne. Jednak myśl, że zwierzę bardzo cierpi i nie ma już dla niego ratunku, jest usprawiedliwieniem dla tej decyzji. Co musieli czuć Brytyjczycy, którzy we wrześniu 1939 roku podejmowali decyzje o uśpieniu swoich zwierząt, które nawet nie były chore, możemy sobie tylko wyobrażać. Aby spróbować to zrozumieć, warto spojrzeć na szersze tło tych zdarzeń.

Historyczne tło tragedii

Dla Brytyjczyków wojna zaczęła się wraz z wygłoszeniem radiowego orędzia do narodu ówczesnego premiera Arthura Neville'a Chamberlaina 3 września 1939 roku o godzinie 11:15, kiedy przekazał informację o przystąpieniu kraju do walki z Hitlerem. W tym momencie wiadomo było, że funkcjonowanie całego państwa ulegnie znaczącej zmianie. Jednak nastroje przed wybuchem wojny już znacznie wcześniej zwiastowały jej nadejście, dlatego przygotowano pewne rozwiązania przewidziane na wypadek konfliktu zbrojnego i zaczęto wprowadzać je w życie przed oficjalnym wybuchem wojny.

Już od końca czerwca 1939 r. zaczęto masowo i przymusowo przemieszczać ludność z terenów uważanych za zagrożone. Dzieci wywożono do rodzin na wieś, wprowadzono blackouty (tj. wyłączanie świateł w mieście), przygotowano schrony przeciwlotnicze. Powoli wdrażano system racjonowania określonych towarów, począwszy od benzyny. Chaos i niepewność narastały. W tych okolicznościach zrodziła się koncepcja masowego wybijania zwierząt domowych, jako jeden z elementów przygotowań do wojny.

Psy były wykorzystywane w czasie wojny m.in. do wykrywania min czy przenoszenia meldunków. Specjalnie je szkolono i miały nawet swoje "psie" maski gazowe. (Fot. Keystone/Getty Images)

Brytyjczycy zakładali, że wojna rozpocznie się od gwałtownych nalotów bombowych z użyciem ładunków wybuchowych i gazu. Myśl o sile i skale tych nalotów zatruwała umysły zarówno zwykłych ludzi, jak i rządzących Wielką Brytanią. Pod wieloma względami to pamięć o I wojnie światowej zadecydowała o losie zwierząt w II wojnie światowej. Wielu pamiętało zdziczałe koty i wygłodzone psy błąkające się po ulicach Londynu, porzucone lub osierocone, pozostawione na pastwę losu w warunkach klęski żywiołowej. Obawiano się, że brak żywności doprowadzi zwierzęta do śmierci głodowej.

Rządowe wezwanie

Przed wybuchem II wojny światowej w Wielkiej Brytanii żyło między 6 a 7 milionów psów i kotów oraz ponad 37 milionów innych zwierząt hodowlanych na farmach. W samym tzw. Wielkim Londynie znajdowało się ok. 400 tys. psów i 1,5 mln kotów.

Gdy stało się jasne, że wojna jest nieunikniona, rząd brytyjski postanowił wyprzedzić katastrofę związaną z klęską głodu i zaczął tworzyć przepisy dotyczące zwierząt w kraju. W sierpniu 1939 roku, organizacje działające na rzecz zwierząt zostały połączone pod patronatem rządowego programu w Narodowy Komitet ds. Ochrony Zwierząt Podczas Nalotów. Jego zadaniem było opracowanie planu ochrony zwierząt podczas mającej nadejść akcji bombardowań. Specjalne przepisy dotyczyły zwierząt hodowlanych i innych zwierząt, które uznano za istotne z punktu widzenia ekonomicznego.

Narzucone przez państwo rozróżnienie między zwierzętami pożytecznymi a tymi, które były postrzegane jedynie jako dobra luksusowe, stanowi jedno z prawdopodobnych wyjaśnień masakry zwierząt domowych z 1939 roku. Zwierzęta domowe mogły mieć mniejszą wartość ekonomiczną niż zwierzęta hodowlane, ale ich życie ceniono wyżej. Zabicie zwierzęcia, zamiast pozwolenia mu umrzeć z głodu, było postrzegane jako akt miłosierdzia i współczucia.

Urzędowa broszura ze wskazówkami dla posiadaczy zwierząt. (Fot. National Archives, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons)

Powołana przez rząd instytucja wydała broszurkę "Air Raid Precautions for Animals", w której oprócz opisów zagrożeń i skutków działań wojennych dla zwierząt zawarto porady dotyczące ich ochrony i opieki. Zalecenie zostało wydrukowane w prawie każdej gazecie i ogłoszone w BBC.

"Jeśli masz możliwość, wyślij swoje zwierzęta na wieś przed pojawieniem się zagrożenia. Jeśli nie możesz tego zrobić, naprawdę najlepszym rozwiązaniem jest je uśpić" - sugerowano. Wbrew pozorom, ani sama broszura, ani rząd brytyjski nie zmuszały nikogo do masowej eksterminacji zwierząt domowych. Sprawę tę przedstawiono racjonalnie i w wyważony sposób z przesłaniem "jeśli chcesz nadal mieć swe zwierzę, musisz o nie dbać". Jednocześnie obok wspomnianego przekazu reklamowano pistolet bolcowy, jako "standardowy instrument humanitarnego zabijania zwierząt domowych".

Masowe pozbywanie się zwierząt

Po wypowiedzeniu wojny Niemcom 3 września 1939 r. właściciele zwierząt domowych tłumnie ruszyli do gabinetów weterynaryjnych i schronisk dla zwierząt. Określenie dokładnej liczby zwierząt uśmierconych w ramach tej akcji jest praktycznie niemożliwe, ale przyjmuje się, że w tydzień uśpiono ogółem ok. 750 tys. z nich. W samym tylko Londynie w ciągu pierwszych czterech dni zabito ok. 400 tys. pupili, co stanowiło 25 proc. całej populacji zwierząt domowych w tym mieście.

Lekarz weterynarii przyjmujący psiego pacjenta na ulicy po bombardowaniach. (Fot. Fred Morley/Fox Photos/Getty Images)

Weterynarze i stowarzyszenia zajmujące się zwierzętami apelowały do ludzi o zachowanie spokoju oraz rozwagę. Bezskutecznie. Tłumy ludzi po prostu zostawiały swoich pupili pod drzwiami schronisk i klinik weterynaryjnych. Weterynarze i ich pomocnicy pracowali na okrągło, usypiając zwierzęta, co dla większości z nich było traumatycznym przeżyciem, wspominanym jeszcze po latach.

Reakcja ludzi na rządowy apel zaskoczyła nawet Narodowy Komitet ds. Ochrony Zwierząt Podczas Nalotów, który następnie zaczął prosić obywateli, aby dokładnie przemyśleli decyzję o uśpieniu swoich zwierząt.

"Dla większości ludzi to było coś, co po prostu musieli zrobić po wybuchu wojny. Wywieźć dzieci, szczelnie zasłonić okna i zabić kota, który stał się zbędnym luksusem" – stwierdziła historyczka Hilda Kean, autorka książki "Wielka masakra kotów i psów. Prawdziwa historia nieznanej tragedii II wojny światowej".

Na ratunek

W samym środku chaosu związanego z wybijaniem zwierząt niektórzy ludzie próbowali desperacko interweniować. Księżna Nina Douglas-Hamilton - zamożna miłośniczka kotów - przybyła ze Szkocji do Londynu i zaapelowała na antenie radia BBC o pomoc dla zwierząt. Z jej inicjatywy w hrabstwie Dorset powstało istniejące do dziś schronisko dla zwierząt zwane Ferne Animal Sanctuary. Do końca września 1939 r. księżna przygarnęła ok. 100 tys. zwierząt.

Koty w schronisku dla zwierząt w Ferne w pobliżu Shaftesbury, założonym przez księżną Ninę Douglas-Hamilton. (Fot. Hulton-Deutsch Collection/CORBIS/Corbis via Getty Images)

Z kolei Battersea Dogs and Cats Home – jedno z najstarszych schronisk dla zwierząt w Wielkiej Brytanii – zaoferowało wszystkim zainteresowanym całodobową opiekę nad czworonogami, ratując w ten sposób przed śmiercią ok. 145 tys. psów.

Ludzie myśleli, że postępują słusznie, ale szybko stało się jasne, że działania były bezpodstawne. Do końca 1939 roku apokalipsa nie nadeszła. Na niebie nie pojawiły się niemieckie bombowce. Ludzie zorientowali się, jaki popełnili błąd. Masakra zwierząt nie była potrzebna.

W międzyczasie rząd brytyjski opracował plan dystrybuowania żywności, z którego wynikało, że rozsądne racjonowanie pozwoli wyżywić i ludzi, i zwierzęta. Wielu ludzi miało żal do polityków, że z powodu ich fatalistycznych prognoz musieli niepotrzebnie uśpić swojego ukochanego psa lub kota. Zwierzęta tych, którzy nie poddali się początkowemu szaleństwu, w większości przetrwały do końca wojny.

Tragedia, o której Brytyjczycy nie chcą pamiętać

Historia o akcji masowego usypiania zwierząt jest jedną z mniej znanych, choć interesujących opowieści dotyczących Wielkiej Brytanii w czasie II wojny światowej. Jak doszło do tego, że została zapomniana? W tamtym czasie nie tylko media donosiły o tych przypadkach, ale były one również tematem gorących dyskusji. Z perspektywy czasu zapewne Brytyjczycy nie chcą pamiętać tak przygnębiającego rozdziału w swojej historii, który ujawnia głęboką skłonność do niepotrzebnej paniki.

Zdaniem Hildy Kean, ta historia nie jest powszechnie znana, gdyż jest trudna do opowiedzenia. "Nie jest to miła historia, nie pasuje do wyobrażenia o nas jako o narodzie miłośników zwierząt. Nikt nie chce pamiętać, że na początku wojny postanowiliśmy pozabijać kotki" – podsumowuje brytyjska historyczka.


Źródła:

  • "The little-told story of the massive WWII pet cull" – Alison Feeney-Hart, bbc.co.uk,
  • "England’s Forgotten Pet Massacre of 1939" – Abbey Perreault, atlasobscura.com,
  • "The Pets’ War: On Hilda Kean’s ‘The Great Cat and Dog Massacre’" – Colin Dickey, lareviewofbooks.org,
  • "Czy w Wielkiej Brytanii doszło w 1939 r. do zwierzęcego ‘holocaustu’?" - Łukasz Męczykowski, hrabiatytus.pl,
  • "Zapomniane przygotowania Brytyjczyków do wojny. Wybili setki tysięcy zwierząt", tvn24.pl.

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 5.88 / 26

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 06.05.2024
GBP 5.0583 złEUR 4.3294 złUSD 4.0202 złCHF 4.4438 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama