Kto najbardziej traci przez cięcia?
Największe koszty związane z rządowymi oszczędnościami ponoszą biedne obszary Anglii i Szkocji - wynika z najnowszego raportu.
Reklama
Reklama
Surowa polityka oszczędnościowa, realizowana przez rząd premiera Camerona, ma - według założeń - "zmniejszyć deficyt, wprowadzić gospodarkę na ścieżkę wzrostu i przyspieszyć tempo redukcji strukturalnego deficytu". W związku z tym Wielka Brytania m.in. postanowiła ograniczyć zasiłki obywatelom, a także być mniej hojna dla lokalnych władz.
Okazuje się jednak, że nie wszędzie pieniądze są odbierane w takich samych ilościach. Z badania organizacji Joseph Rowntree Foundation wynika, że w najgorszej sytuacji znaleźli się mieszkańcy północy i Midlands, gdzie państwo zredukowało lokalne budżety o 21,4 proc. Dla porównania, bogatsze południe straciło "jedynie" 15,8 proc.
W praktyce oznacza to, że samorządy na północnym wschodzie stracą w najbliższych latach po 665 funtów na każdego mieszkańca - ponad dwa razy więcej niż w "bogatej" południowo-wschodniej części kraju, której rząd odbierze średnio 305 funtów.
"Nie ma żadnych wątpliwości, że cięcia dotykają najbiedniejszych i najbardziej potrzebujących. Jeśli nie skorygujemy rozbieżności w dysponowaniu zasobów między bardziej i mniej zamożnych, to powoli - ale nieubłaganie - będziemy tworzyć coraz bardziej podzielone społeczeństwo" - uważa John Low z Joseph Rowntree Foundation, cytowany przez "The Huffington Post".
"To badanie po raz kolejny dowodzi, że najbiedniejsi płacą największą cenę za kryzys gospodarczy spowodowany chciwością i lekkomyślnością zamożnych elit" - komentuje najnowsze dane Mark Serwotka, sekretarz generalny związków zawodowych PCS.
Okazuje się jednak, że nie wszędzie pieniądze są odbierane w takich samych ilościach. Z badania organizacji Joseph Rowntree Foundation wynika, że w najgorszej sytuacji znaleźli się mieszkańcy północy i Midlands, gdzie państwo zredukowało lokalne budżety o 21,4 proc. Dla porównania, bogatsze południe straciło "jedynie" 15,8 proc.
W praktyce oznacza to, że samorządy na północnym wschodzie stracą w najbliższych latach po 665 funtów na każdego mieszkańca - ponad dwa razy więcej niż w "bogatej" południowo-wschodniej części kraju, której rząd odbierze średnio 305 funtów.
"Nie ma żadnych wątpliwości, że cięcia dotykają najbiedniejszych i najbardziej potrzebujących. Jeśli nie skorygujemy rozbieżności w dysponowaniu zasobów między bardziej i mniej zamożnych, to powoli - ale nieubłaganie - będziemy tworzyć coraz bardziej podzielone społeczeństwo" - uważa John Low z Joseph Rowntree Foundation, cytowany przez "The Huffington Post".
"To badanie po raz kolejny dowodzi, że najbiedniejsi płacą największą cenę za kryzys gospodarczy spowodowany chciwością i lekkomyślnością zamożnych elit" - komentuje najnowsze dane Mark Serwotka, sekretarz generalny związków zawodowych PCS.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama