Strefa Schengen zagrożona po 40 latach istnienia?

Początki swobody przemieszczania się bez granic były skromne. Sygnatariuszami umowy z 14 czerwca 1985 roku było bowiem jedynie pięć państw: Niemcy, Francja i kraje Beneluksu, a kontroli na granicach całkowicie nie zniesiono, lecz je istotnie ograniczono. Lądowe przejścia graniczne zniknęły dopiero w 1995 r.
Dzisiaj strefa Schengen liczy 29 państw europejskich, 25 spośród nich należy też do UE (nadal kontrole graniczne dotyczą Cypru i Irlandii). Nie są w Unii, a należą do Schengen Islandia, Liechtenstein, Norwegia i Szwajcaria.
Chociaż Polska stała się uczestnikiem układu z Schengen w dniu wejścia do Unii w 2004 r., to pełnoprawnym członkiem strefy bez granic została dopiero 21 grudnia 2007 r. Wówczas umożliwiono Polakom przekraczanie granic z innymi krajami należącymi do Schengen bez przechodzenia kontroli granicznych.
Możliwość swobodnego przemieszczania się po Europie jest konsekwentnie wskazywana przez Polaków jako jedna z dwóch głównych korzyści członkostwa w Unii. Zgodnie z badaniem przeprowadzonym przez CBOS w marcu 2024 r., w związku z 20-leciem przystąpienia Polski do UE, otwarcie granic postrzegało jako plus bycia w Unii 22 proc. ankietowanych, a 28 proc. - najwięcej - wskazywało na napływ unijnych funduszy.

Przy czym im dłużej Polska jest w UE, tym mniejszy jest odsetek osób dostrzegających korzyść w swobodzie przemieszczania się. W sondażu przeprowadzonym przez CBOS 10 lat wcześniej na strefę Schengen wskazało 31 proc. Polaków. Podróżowanie bez granic i wiz wyprzedziło wówczas nawet pieniądze europejskie, na które jako korzyść wskazało 30 proc. pytanych.
Utrzymanie tego dorobku integracji europejskiej staje jednak pod znakiem zapytania za sprawą kontroli przywracanych coraz częściej i na coraz dłużej przez kraje członkowskie.
Teoretycznie unijne przepisy pozwalają państwom przywrócić kontrole jedynie na sześć miesięcy i to pod warunkiem, że Komisja Europejska otrzyma uzasadnienie. Istnieje możliwość przedłużenia kontroli, ale maksymalnie do trzech lat.
Tymczasem np. Niemcy wprowadziły kontrole na granicy z Austrią już w 2015 r. w związku z kryzysem migracyjnym i nie tylko nie zniosły ich od 10 lat, ale we wrześniu 2024 r. zdecydowały się przywrócić je na przejściach ze wszystkimi dziewięcioma sąsiadami.
Chociaż teoretycznie Niemcy zgłosiły, że będą kontrolować granice do połowy września, to z zapowiedzi nowego rządu w Berlinie wynika, że raczej je wydłużą o kolejne półrocze. Kontrole mają zostać zniesione dopiero wtedy, gdy znacznie spadnie liczba migrantów przybywających do tego kraju.
Obok Niemiec obecnie kontrole na granicach przeprowadza 14 państw należących do Schengen.
Odnowienie przejść granicznych utrudnia życie przewoźnikom drogowym i przedsiębiorcom, których biznes uzależniony jest od przepływu towarów między granicami wewnętrznymi UE. Poszkodowani są też mieszkańcy przygranicznych miejscowości, zwłaszcza ci, dla których przekraczanie granicy, jest codziennością.
Takim przykładem jest właśnie luksemburska miejscowość Schengen, przez którą przebiega trasa do Niemiec. Droga ta jest codziennie pokonywana przez tysiące osób mieszkających w Niemczech, a pracujących w Luksemburgu. Łącznie takich ludzi przekraczających granice pomiędzy oboma krajami jest ponad 50 tys.
Dlatego rząd Luksemburga krytykował niemieckie władze za wprowadzenie kontroli, a minister spraw wewnętrznych tego państwa Leon Gloden zaapelował na platformie X: "Schengen musi żyć!".
Czytaj więcej:
Rumunia i Bułgaria weszły do strefy Schengen, która obecnie obejmuje 29 krajów