Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Zaskakująca porażka rządzących konserwatystów w wyborach uzupełniających

Zaskakująca porażka rządzących konserwatystów w wyborach uzupełniających
Sarah Green z Liberalnych Demokratów pokonała kandydata torysów w miejscu, które uchodziło za ich bastion. (Fot. Getty Images)
Rządząca Partia Konserwatywna doznała zaskakującej porażki w wyborach uzupełniających do brytyjskiej Izby Gmin - wynika z ogłoszonych dziś rezultatów, które jak wskazują media, powinny być sygnałem ostrzegawczym dla premiera Borisa Johnsona.
Reklama
Reklama

Wczorajsze wybory w okręgu Chesham and Amersham w południowo-wschodniej Anglii przeszły zupełnie bez echa, gdyż powszechnie uważano, że konserwatyści odniosą tam łatwe zwycięstwo. Okręg ten był niezmiennie w ich posiadaniu od jego utworzenia w 1974 roku, a w wyborach z 2019 roku ich kandydatka uzyskała ponad 55 proc. głosów - o 29 punktów procentowych więcej niż zdobywca drugiego miejsca.

Tymczasem jak podano dziś rano, wybory wygrała kandydatka Liberalnych Demokratów Sarah Green, która zdobyła 56,7 proc., a reprezentujący konserwatystów Peter Green z 35,5-procentowym poparciem zajął drugie miejsce.

Dla układu sił w Izbie Gmin utrata przez konserwatystów jednego mandatu nie ma żadnego znaczenia, bo i tak mają bardzo bezpieczną większość, ale z punktu widzenia szerszych trendów wyborczych wynik ten jest bardzo ciekawy i powinien być dla kierowanej przez Borisa Johnsona partii poważnym sygnałem ostrzegawczym.

Komentując te wyniki politycy Partii Konserwatywnej wskazywali, że przegrywanie przez rządzące ugrupowania wyborów uzupełniających zdarza się często. Jest to prawda, ale ten fakt nie w pełni wyjaśnia sytuację, bo zaledwie sześć tygodni temu to konserwatyści wygrali inne wybory uzupełniające, w Hartlepool w północno-wschodniej Anglii przejmując okręg, który w rękach Partii Pracy był od prawie 60 lat.

Brytyjskie media wskazują na dwie sprawy. Po pierwsze - ubocznym skutkiem skupiania uwagi przez Johnsona na nowo zdobytych poprzemysłowych okręgach w północnej i środkowej Anglii i składanych ich mieszkańcom obietnicach wyrównywania szans, jest to, że wyborcy z południa Anglii - czyli bastionu konserwatystów - poczuli się zaniedbani, a ich głosy traktuje się jak pewnik.

"Ludzie mówili o czerwonym murze (tradycyjnie laburzystowskich okręgach w północnej i środkowej Anglii - przyp.red.), a po zwycięstwie Sary Green w Chesham i Amersham będą mówić o niebieskim murze i o tym, że Liberalni Demokraci są głównym zagrożeniem dla konserwatystów. Ludzie tutaj czuli się ignorowani, a ich głosy brano za pewnik, lecz my ich słuchaliśmy" - ocenił lider Liberalnych Demokratów Ed Davey.

Po drugie, po wynikach widać, że wyborcy przeciwni rządowi zagłosowali taktycznie, czyli niekoniecznie zgodnie ze swoimi preferencjami, lecz na osobę, która ma największą szansę na pokonanie kandydata konserwatystów. Kandydatka Partii Pracy, głównej siły opozycji, dostała zaledwie 1,6 proc. głosów, co jest najgorszym wynikiem laburzystów w jakichkolwiek wyborach uzupełniających w historii. Takie głosowanie taktyczne może budzić zaniepokojenie w kontekście następnych wyborów do Izby Gmin.

Czytaj więcej:

Szkockie wybory nie przybliżają nowego referendum ws. niepodległości

Anglia: Proponowane zmiany okręgów wyborczych wzmocnią pozycję konserwatystów

    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 26.04.2024
    GBP 5.0414 złEUR 4.3225 złUSD 4.0245 złCHF 4.4145 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama