Zakaz podróżowania do Hiszpanii "ma niewiele wspólnego ze zdrowiem, a wiele z Brexitem"
Hiszpański premier Pedro Sánchez nazwał tę decyzję "niesprawiedliwą", twierdząc, że nowy wzrost Covid-19 ondotnowano tylko w kilku regionach kraju i że ogniska te są powstrzymywane.
Z kolei stowarzyszenie CEHAT, zrzeszające firmy branży hotelarskiej w Hiszpanii, ogłosiło gotowość pokrywania kosztu testów na Covid-19 u zagranicznych turystów powracających do swoich krajów z urlopu w Hiszpanii. Organizacja wyraziła jednocześnie dezaprobatę wobec decyzji rządu Wielkiej Brytanii, określając ją jako "zaskakującą", "opartą na subiektywnych kryteriach" oraz "nielogiczną".
"Ci, których plany podróży zostały pokrzyżowane, postrzegają siebie jako pionki w grze, która wydaje się być w równym stopniu grą polityczną, co zdrowotną" - zauważa "The Telegraph".
Gazeta przypomina, że w Hiszpanii noszenie maski na twarz przez cały czas jest obowiązkowe, nawet jeśli ludzie są w stanie zachować zasadę dwumetrowego dystansu społecznego. "Dozowniki żelu do rąk są wszędzie i poza kilkoma nieostrożnymi młodzieńcami, których przyłapano na imprezowaniu w obecnie zakazanych botellonach (piciu alkoholu na świeżym powietrzu), zdecydowana większość Hiszpanów przestrzega przepisów" - zaznacza brytyjski dziennik.
Uważa się, że najnowszy wzrost transmisji był spowodowany głównie spotkaniami towarzyskimi, w wyniku których eksperci ds. zdrowia wielokrotnie przypominali ludziom, aby poważnie traktowali dystans społeczny.
Sue Wilson, przewodnicząca organizacji Chair of Bremain, której celem jest ochrona praw Brytyjczyków mieszkających w Hiszpanii, uważa że rząd Wielkiej Brytanii gra w przerzucanie winy. "Rząd Borisa Johnsona powinien poświęcić więcej czasu na zbadanie własnego podwórka niż obwinianie swoich europejskich sąsiadów. W czasie pandemii brytyjskie władze reagowały powoli i jedyny raz, kiedy działali szybko, nie myśleli o dotkniętych chorobą" - ocenia Wilson.
Rodzi się pytanie: czy geopolityka odegrała rolę w tej decyzji? Według INE (Hiszpańskiego Instytutu Statystyki Narodowej), w 2019 roku Hiszpanię odwiedziło 18 milionów ludzi z Wielkiej Brytanii. Brytyjczycy stanowią zatem jedną piątą zagranicznych gości w kraju, który w zeszłym roku przyjął 83,7 miliona turystów.
W opinii "The Telegraph", ci cenni goście są po raz kolejny idealnymi "żetonami przetargowymi" w toczących się negocjacjach w sprawie Brexitu. Nie ma jeszcze porozumienia w sprawach kluczowych dla UE i Wielkiej Brytanii, takich jak rybołówstwo i dostęp do łowisk.
Ponadto, hiszpański rząd mógł zrezygnować ze swoich roszczeń do suwerenności wobec Gibraltaru, ale wciąż próbuje utrzymać więzi z UE po zakończeniu okresu przejściowego Brexitu. Nie powinniśmy zapominać, że przyszłość tego brytyjskiego terytorium zamorskiego zależy zarówno od Wielkiej Brytanii, jak i Hiszpanii - dodaje dziennik.
Co więcej, rząd brytyjski doskonale zdaje sobie sprawę, że miliony euro, które brytyjscy goście zwykle wpłacają co roku na hiszpańską gospodarkę, byłyby witane z radością przez każdy inny naród na świecie - nawet jeśli te kraje są geograficznie oddalone od Wielkiej Brytanii o więcej niż dwie godziny lotu.
"Gospodarka Stanów Zjednoczonych szczególnie mocno ucierpiała na skutek pandemii w drugim kwartale 2020 r. Wyobraźmy sobie, jak korzystne może być dla narodu północnoamerykańskiego 18 milionów brytyjskich turystów. W tej chwili potrzeba więcej sentidiño od naszych przywódców. Niestety, wydaje się, że zamiast tego chcą oni grać w gry polityczne, które poważnie zakłócają codzienne życie tysięcy ludzi" - konkluduje "The Telegraph".
Czytaj więcej:
UK przywraca 14-dniową kwarantannę dla przyjeżdżających z Hiszpanii
Nagła decyzja UK o kwarantannie. Hiszpania reaguje
Hotelarze w Hiszpanii chcą płacić za testy na Covid-19 u turystów
Brytyjczycy popierają decyzję o kwarantannie dla podróżnych z Hiszpanii