Wizyta Trumpa w UK przełożona na październik

„Trump bardzo chce przyjechać do Wielkiej Brytanii, ale woli poczekać, aż emocje związane z jego przyjazdem nieco opadną” - cytują dzisiaj anonimowego polityka w gabinecie Theresy May brytyjskie media.

Wizyta budziła ogromne obawy szefa Metropolitan Police. „Ta wizyta może wywołać protesty na wielką skalę” - analizował Bernard Hogan-Howe.

Potwierdziła to Lindsey German z ruchu „Stand Up to Trump movement”. German oceniła, że protest przeciwko Trumpowi będzie większy niż ten przeciwko prezydentowi Bushowi z 2003 roku, kiedy to na brytyjskie ulice wyszło ponad 300 tys. osób.

Brytyjczycy chcieli całkowitego odwołania wizyty Donalda Trumpa. Pod specjalną petycją podpisało się ponad milion osób.

Zdaniem autorów petycji Donald Trump powinien zostać wpuszczony na terytorium Zjednoczonego Królestwa jako szef amerykańskiego rządu. Nie powinien być jednak zapraszany do złożenia oficjalnej państwowej wizyty, co wiąże się ze spotkaniem z Elżbietą II. "Dobrze udokumentowany mizoginizm i wulgarność Donalda Trumpa dyskwalifikują go jako gościa przyjmowanego przez Jej Królewską Mość lub Księcia Walii" – napisano.

Rzeczniczka brytyjskiej premier oświadczyła, że zaproszenie zostało zaakceptowane przez stronę amerykańską. „Wielka Brytania i USA mają silne i bliskie relacje, będziemy kontynuować współpracę” - stwierdziła.

Przypomniała jednak, że Wielka Brytania wyraźnie sprzeciwiła się wjazdowym restrykcjom ustalonym przez Donalda Trumpa.

Brytyjski rząd zignorował petycję i oznajmił, iż będzie nieugięty w sprawie przyjazdu prezydenta USA do Wielkiej Brytanii. Od tego czasu niemal we wszystkich brytyjskich miastach organizowane są demonstracje przeciwko amerykańskiemu politykowi.