Szef British Airways krytykuje przepisy dotyczące testów i kwarantanny

Dyrektor generalny British Airways (BA) Sean Doyle twierdzi, że brytyjski system sygnalizacji świetlnej dotyczący podróży międzynarodowych "nie sprawdza się w praktyce i musi zostać uproszczony".

Wymogi różnią się w zależności od tego, czy ktoś przyjeżdża z zielonego, bursztynowego czy czerwonego kraju, a także od tego, czy jest w pełni zaszczepiony. Listy krajów są aktualizowane co trzy tygodnie. Kolejna aktualizacja ma nastąpić w przyszłym tygodniu, a szerszy przegląd zasad ma nastąpić do 1 października.

Doyle stwierdził, że polityka rządu jest "najważniejszym czynnikiem" umożliwiającym liniom lotniczym wyjście z kryzysu wywołanego wirusem i że potrzebna jest większa pomoc, aby ożywić przemysł lotniczy.

"Latem nasze funkcjonowanie oparte było na systemie sygnalizacji świetlnej. Poczyniono w tym zakresie pewne postępy, ale uważam, że nie spełnia on swojej roli prawidłowo. Należy go uprościć i dostosować w taki sam sposób, jaki obserwujemy w Europie i USA" – zauważa szef BA.

"Zachęcamy rząd do przeanalizowania tej możliwości w ciągu najbliższych kilku tygodni. Lotnictwo potrzebuje takiego samego wsparcia ekonomicznego, jakie otrzymują inne sektory w kraju. Nie jesteśmy w tej chwili objęci tą pomocą" - dodaje.

Obecnie podróże zagraniczne wiążą się z koniecznością posiadania paszportu szczepionkowego lub - w zależności od kraju - tylko negatywnego testu na Covid-19. Ponadto wszyscy powracający do Wielkiej Brytanii muszą zrobić test PCR, który oferują tylko prywatne podmioty. Ich listę można znaleźć na rządowej witrynie: https://www.gov.uk/find-travel-test-provider. Ceny testów się różnią - przykładowo biuro podróży TUI oferuje test już od kwoty 20 funtów, apteki sieci Boots robią testy na miejscu za 85 funtów, a easyJet sprzedaje testy do wykonania w domu za 43 funty.