Rory McIlroy wygrał czwarty turniej wielkoszlemowy w swoim życiu
McIlroy umocnił się dzięki temu na pozycji lidera światowego rankingu. W amerykańskich zawodach Woods, największa gwiazda ostatnich lat, spisał się bardzo słabo i został sklasyfikowany dopiero na 117. miejscu.
Pod koniec lipca McIlroy był najlepszy w innym turnieju wielkoszlemowym - British Open w Hoylake. W PGA-Championship triumfował po raz trzeci z rzędu.
Urodzony w irlandzkim Holywod zawodnik staje się powoli jednym z najlepszych golfistów na świecie. W 2011 roku zdominował US Open, rok później wygrał w Kiawah Island Golf Resort PGA Championship. Jest trzecim zawodnikiem w historii, który w tak młodym wieku wygrał trzy różne turnieje wielkoszlemowe. Wcześniej udało się to wyłącznie Jackowi Nicklausowi i Tigerowi Woodsowi.
McIlroy nazywany jest "Celtyckim Tygrysem", ale ostatnie dwa lata były w jego życiu bardzo burzliwe. W 2012 roku wydawało się, że jego kariera nabiera rozpędu. Świętował wygraną za wygraną. Na koniec roku był pierwszym w rankingu zarobków i wyrastał na wielką gwiazdę golfa.
Wówczas zawarł lukratywny kontrakt z jedną z marek sportowych. Za podpis pod 10-letnią umową otrzymał 200 mln dolarów. I po tym wydarzeniu jego seria triumfów się zakończyła. Przestał trafiać do dołka. Dopiero w grudniu 2013 roku wygrał w Sydney kolejny turniej.
W maju tego roku zrobiło się o nim głośno z całkowicie innego powodu. Parę dni po rozesłaniu zaproszeń na ślub, zerwał zaręczyny z duńską tenisistką polskiego pochodzenia Caroline Wozniacki.
Teraz ma przed sobą jednak całkowicie nowe cele, a najważniejszym jest przyszłoroczny Masters PGA. "Już się nie mogę doczekać kwietnia" - wyjaśnił.
To właśnie wtedy chce wygrać prestiżowe zawody, założyć słynną zieloną marynarkę i mieć w dorobku swój czwarty wielkoszlemowy tytuł, po jednym we wszystkich tego typu imprezach. Do tej pory ta sztuka udała się tylko pięciu golfistom w historii: Nicklausowi, Woodsowi, Gary'emu Playerowi, Benowi Hoganowi i Gene'owi Sarazenowi.