Popularne europejskie miasta szukają sposobów na zahamowanie rosnącej liczby turystów
Liczbę turystów podróżujących po świecie szacuje się na miliard, a do 2030 roku ma się ona podwoić. "Popularne miasta coraz bardziej stają się niezdatne do życia; znikają piekarze, handlarze rybami i warzywniakami, a ich miejsce zajmują sklepy z Nutellą, sklepy z pamiątkami, z tanimi bibelotami i restauracje typu fast food" – zauważa "AD".
Część miast próbuje z tym walczyć, jednak eksperci są pesymistyczni i twierdzą, że nie przyniesie to skutku.
Mieszkańcy i władze Wenecji, jednego z najpopularniejszych miasta we Włoszech, od lat narzekają na jednodniowych turystów, przede wszystkim przypływających wielkimi statkami. Oprócz tłoku generują także koszty. Zwykle przywożą własne jedzenie i napoje - i co najwyżej piją kawę lub kupują butelkę wody. Natomiast korzystają z toalet i produkują tony śmieci.
Już od najbliższej wiosny miasto wprowadzi opłaty od jednodniowych turystów. Nie będą one obwiązywały osób, które mają zarezerwowane hotele. Za jednodniowy pobyt trzeba będzie zapłacić 5 euro. Na razie opłata będzie obowiązywała podczas części weekendów oraz w okresie wzmożonego ruchu od kwietnia do połowy lipca, w sumie 29 dni.
"Nie chcemy uzyskiwać dodatkowych dochodów, tylko zniechęcić do odwiedzania miasta w tłoku" – tłumaczy burmistrz miasta Luigi Brugnaro.
Stolica Holandii zdecydowała się w ubiegłym roku na jeszcze bardziej radykalny krok. Amsterdam prowadzi w Wielkiej Brytanii kampanię "Stay Away" (Trzymaj się z daleka), mającą na celu zniechęcenie młodych Brytyjczyków do przyjazdu do miasta.
Kampania, której pomysłodawcą są władze miasta, rozpoczęła się w marcu 2023 r. i jest skierowana do Brytyjczyków w wieku od 18 do 35 lat, którzy zostali określeni jako "potencjalnie uciążliwi turyści".
Z masową turystyką walczą także inne miasta. Ateny ustaliły limit dziennej liczby osób wpuszczanych na Akropol, muzeum Luwr w stolicy Francji podniosło ceny o 30 procent, a Barcelona wprowadziła limit grup turystów, które mogą przebywać w popularnych częściach stolicy Katalonii.
Tymczasem eksperci ds. turystyki twierdzą, że te środki nie rozwiążą problemu. "Rozwiązania wprowadzane przez popularne miasta mają charakter symboliczny, wątpię w ich skuteczność. Brakuje wizji tego, co można strukturalnie zrobić w sprawie nadmiernej turystyki" – twierdzi na łamach "Algemeen Dagblad" profesor Van der Borg, który specjalizuje się w badaniu turystyki.
"Problemem jest to, że jesteśmy zarówno sprawcami, jak i ofiarami" – twierdzi Ko Koens, wykładowca na uniwersytecie InHolland w Amsterdamie (Diemen). "Wszyscy chcemy podróżować, chcemy odwiedzać wyjątkowe miejsca, ale jeśli mieszkasz w jednym z tych wyjątkowych miast, takich jak Rzym, Wenecja czy Amsterdam, to również jesteś ofiarą tej samej turystyki" – zauważa Koens.
"Całe dzielnice zamieniają się w parki rozrywki, z których wysysa się życie" – ocenia Van der Borg. Jego zdaniem próbą rozwiązania problemu mogłoby być wprowadzenie systemu z maksymalną liczbą odwiedzających. Byłby on jednak kosztowny w utrzymaniu i jego wprowadzenie wydaje się mało prawdopodobne.
Czytaj więcej:
Amsterdam wprowadza kolejne ograniczenia dla turystów
W centralnym porcie Barcelony statki wycieczkowe już nie zacumują
Władze Wenecji zapowiadają kolejne ograniczenia dla turystów
Francja: Liczba zwiedzających paryskie muzeum Luwr wraca do poziomu sprzed pandemii
Rekordowe wyniki portugalskiego sektora turystycznego w 2023 roku
Chcesz zwiedzić Wenecję? Przed przyjazdem musisz zarezerować bilet wstępu do miasta