Nie możesz ściągnąć kajdanek? Zadzwoń po straż pożarną!

Londyńska straż pożarna poinformowała, że od 2010 roku strażacy uczestniczyli w ponad 1 300 wypadkach z udziałem ludzi, którzy zaklinowani się w różnych dziwnych przedmiotach, głównie - domowego użytku. Każda taka interwencja kosztuje podatników 290 funtów, co oznacza, że łączna suma dochodzi do 377 tys. funtów rocznie.

Między 2010 a 2011 rokiem straż pożarna uczestniczyła w 416 podobnych przypadkach, w latach 2011-12 liczba ta wzrosła do 441 przypadków, a w 2012-13 do 453. Łącznie, w wyniku tych zdarzeń, rannych zostało 307 osób.

W ciągu ostatnich trzech lat w ekipy przeciwpożarowe były wzywane m.in. do:
- 18 zdarzeń z udziałem dzieci z głowami w nocnikach lub toaletach,
- 5 zdarzeń z udziałem ludzi, których ręce utknęły w niszczarkach do papieru,
- 79 zdarzeń z udziałem ludzi unieruchomionych przez kajdanki,
- 17 zdarzeń z udziałem dzieci, których palce zaklinowały się w zabawkach.

Szef londyńskiej straży poinformował, że najbardziej nietypowe przypadki stanowili mężczyźni - penis jednego z nich utknął w tosterze, innego natomiast w odkurzaczu. "Pomimo niezwykłego charakteru niektórych zdarzeń, ludzie powinni dzwonić po straż pożarną tylko w przypadku prawdziwego zagrożenia" - dodał.

"Niektórym z tych wydarzeń można zapobiec przy odrobinie zdrowego rozsądku. Nie wiem, czy to efekt książki '50 twarzy Greya', ale liczba wypadków związanych z przedmiotami, takimi jak kajdanki, rośnie" - skomentował jeden z oficerów londyńskiej straży pożarnej. "Chciałbym przypomnieć wszystkim, że 999 to numer alarmowy i powinien być stosowany zgodnie ze swoim przeznaczeniem. Gdy strażacy jadą do zdarzenia podobnego do wyżej wymienionych, należy mieć świadomość, że w tym czasie ktoś naprawdę może potrzebować pomocy" - zaznaczył.

Rekordy popularności biją jednak wezwania osób, którym utknęły na palcu pierścionki (aż 500 połączeń w ciągu trzech lat).