Lekarze GP: "W naszej przychodni nie jesteście już bezpieczni"
Chodzi m.in. o placówkę GP przy Keighley Road w Halifax, która w liście przesłanym do 10 tys. swoich pacjentów tłumaczy, że jest tak obciążona pracą, iż "osiągnęła punkt krytyczny". W związku z tym prosi mieszkańców, aby zamawiali wizytę tylko wtedy, kiedy naprawdę jej potrzebują. Inaczej zostaną odesłani do domu - donosi "Daily Mail".
Brytyjska służba zdrowia od dłuższego czasu zmaga się licznymi problemami. Chodzi m.in. o zbyt małą liczbą lekarzy - często bardzo przemęczonych, którzy każdego dnia przyjmują ogromną liczbę pacjentów.
W opanowaniu podbramkowej sytuacji mają pomóc nowe zasady przyjmowania pacjentów, które opracowuje brytyjskie ministerstwo zdrowia. Zgodnie z nowymi ustaleniami, pacjent nie będzie mógł liczyć na wizytę w tym samym dniu, chyba że jego stan wymaga "pilnej konsultacji z lekarzem". Jeśli tak nie jest, na konsultację medyczną poczeka do siedmiu dni - a w niektórych przypadkach nawet dłużej.
Zdaniem Lindy Riordan, posłanki z Halifax, zmiany we wspomnianej przychodni przy Keighley Road są "przerażające" i "poważnie niepokoją" jej wyborców. Niektórzy obawiają się, że sami będą musieli postawić sobie diagnozę, starsi pacjenci - że nie dożyją kolejnej wizyty, a rodzice martwią się o swoje dzieci.
"Lekarze GP zajmują się obecnie 90 proc. pacjentów publicznej służby zdrowia, jednak otrzymują tylko ok. 8 proc. budżetu przeznaczonego dla NHS" - czytamy w liście z kliniki w Halifax. "Już teraz pracujemy ponad normę. Taka sytuacja nie jest w żaden sposób bezpieczna dla naszych pacjentów" - tłumaczą przedstawiciele przychodni.
Po stronie lekarzy z placówki przy Keighley Road stają przedstawicele The Royal College of General Practitioners, przyznając, że presja, z jaką muszą sobie radzić przychodnie w całym kraju, jest ogromna.