Kontrowersyjne wystąpienie Trumpa w ONZ. Skrytykował samo ONZ, migrację i burmistrza Londynu

W niemal godzinnym wystąpieniu, które w treści i formie przypominało wiele jego wystąpień na wiecach wyborczych, Trump skierował ostrą krytykę pod adresem zarówno Organizacji Narodów Zjednoczonych, jak i wielu państw świata, w tym szczególnie państw europejskich.
Rozpoczął zaś od krytyki swojego poprzednika - Joe Bidena, który - jego zdaniem - przyczynił się do zburzenia pokoju i harmonii, które Trump miał zbudować podczas swojej pierwszej kadencji.
"Era spokoju i stabilności ustąpiła miejsca jednemu z największych kryzysów naszych czasów. W Stanach Zjednoczonych, cztery lata słabości, bezprawia i radykalizmu pod rządami poprzedniej administracji sprowadziły na nasz naród powtarzającą się serię katastrof" - stwierdził.

Komentując sytuację z teleprompterem, który przestał działać, kiedy wszedł na podium i ruchomymi schodami, które uległy awarii, porównał ją do ogólnej kondycji Organizacji Narodów Zjednoczonych i przeciwstawił własnym wysiłkom pokojowym. Te - jego zdaniem - doprowadziły do zakończenia siedmiu wojen.
"Zakończyłem siedem wojen, rozmawiałem z przywódcami każdego z tych krajów i nigdy nie otrzymałem telefonu od Organizacji Narodów Zjednoczonych z ofertą pomocy w sfinalizowaniu porozumienia" - oświadczył Trump. Zażartował przy tym, że osoba, która odpowiada za teleprompter, jest w dużych tarapatach.
"Od Organizacji Narodów Zjednoczonych dostałem tylko ruchome schody, które w drodze w górę zatrzymały się dokładnie w połowie, a potem teleprompter, który nie działał" - dodał.
Trump zapytał, jaki jest wobec tego cel ONZ i stwierdził, że organizacja nie wykorzystuje swojego potencjału.

(Fot. Getty Images)
"Wydaje się, że jedyne, co robią, to piszą naprawdę mocno sformułowany list, a potem nigdy nie następują czyny. To puste słowa, a puste słowa nie rozwiązują wojny. Jedyne, co rozwiązuje wojnę i wojny, to działanie" - zaznaczył.
Dodał przy tym, że "wszyscy mówią, że powinien otrzymać Pokojową Nagrodę Nobla", lecz podkreślił, że dla niego nagrodą są uratowane życia ludzi.
Mówiąc o wojnie w Strefie Gazy, Trump powtórzył swoje dotychczasowe przesłanie, krytykując kraje uznające państwo palestyńskie za „nagradzanie Hamasu". Wezwał przy tym Hamas do uwolnienia zakładników i zgody na zawieszenie broni, co spotkało się z aplauzem zebranych.
Odnosząc się do wojny w Ukrainie, ponownie przyznał, że myślał, że będzie łatwiejsza do rozwiązania ze względu na jego relacje z Władimirem Putinem, lecz Putin go zawiódł. Drwił przy tym, że wojna, która miała trwać trzy dni, trwa ponad trzy lata.

(Fot. Getty Images)
"To miała być tylko szybka potyczka. To nie stawia Rosji w dobrym świetle, tylko w złym, bez względu na to, co się stanie dalej" - stwierdził Trump.
Prezydent USA zadeklarował, że jest gotów nałożyć "bardzo surowe cła, które bardzo szybko powstrzymałyby rozlew krwi", lecz dodał, że by były skuteczne, to samo musi zrobić Europa. Stwierdził przy tym, że o tym, że państwa europejskie nadal kupują ropę i gaz od Rosji dowiedział się około dwóch tygodni temu i był z tego powodu bardzo niezadowolony, a Europejczycy - zawstydzeni.
Najwięcej miejsca w swoim przemówieniu Trump poświęcił sprawie migracji, którą uznał za najważniejszy obecnie problem na świecie.
"ONZ nie tylko nie rozwiązuje problemów, ale wręcz przeciwnie - stwarza nowe problemy do rozwiązania. Najlepszym przykładem jest najważniejszy problem polityczny naszych czasów: kryzys niekontrolowanej migracji - podkreślił Trump.

"Wasze kraje są rujnowane. Wasze kraje idą do piekła" - dodał.
Wymienił w tym kontekście Londyn i burmistrza miasta Sadiqa Khana, twierdząc, że w brytyjskiej stolicy powstaje prawo szariatu. Zwracając się do Europy, ostrzegł ją natomiast, że "ze względu na poprawność polityczną niszczy swoje dziedzictwo".
"Państwa muszą mieć możliwość ochrony swoich społeczności przed ludźmi, których nigdy wcześniej nie widziały, z innymi zwyczajami, religiami i wszystkim innym, gdzie migranci naruszają prawo. W wielu przypadkach powinni oni zostać natychmiast odesłani do domu" - oświadczył amerykański prezydent.
Stwierdził przy tym, że zamykając granicę przed migrantami, ocalił życie wielu ludzi ginących podczas wędrówki przez meksykańską pustynię.

(Fot. Getty Images)
Szczególnie ostro Trump zaatakował przywódców, którzy orędują za walką ze zmianami klimatu, twierdząc, że dotychczasowe przepowiednie katastrof klimatycznych się nie sprawdziły.
"To największy szwindel, jaki kiedykolwiek został popełniony wobec świata" - oznajmił Trump. Stwierdził, że szwindlem jest też ślad węglowy i że oszustwa te zostały dokonane przez "głupich ludzi, którzy kosztowali fortunę swoje kraje i zaprzepaścili ich szansę na sukces". Zauważył też, że „szwindel" jest wykorzystywany przez ludzi, którzy czerpią na tym zyski, na szkodę krajów rozwiniętych.
Wspominając czapki noszone przez jego zwolenników z napisem "Trump ma rację we wszystkim", amerykański prezydent stwierdził - zaznaczając, że się nie chwali - że tak faktycznie jest i dlatego udziela innym krajom rad.
"Miałem rację we wszystkim. I mówię wam, że jeśli nie uciekniecie od nowego zielonego oszustwa, wasz kraj upadnie. A jeśli nie powstrzymacie ludzi, których nigdy wcześniej nie widzieliście, z którymi nie macie nic wspólnego, wasze kraje upadną" - przepowiedział.