Johnson nie poprze żadnego z kandydatów na następcę, by mu nie zaszkodzić
"Nie chciałbym zniszczyć niczyich szans, oferując swoje poparcie" - zapowiedział Johnson, zapytany o to, którego z kandydatów ubiegających się o funkcję lidera Partii Konserwatywnej poprze. Jako że konserwatyści mają bezwzględną większość w Izbie Gmin, nowo wybrany lider automatycznie obejmie urząd premiera.
Wczoraj Boris Johnson po raz pierwszy odniósł się publicznie do zapowiedzianej w miniony czwartek rezygnacji. "Muszę po prostu działać dalej i w ostatnich dniach czy tygodniach pracy, konstytucyjną funkcją premiera w tej sytuacji jest wykonywanie mandatu, dalsze wykonywanie mandatu i to właśnie robię" - wyjaśnił dziennikarzom.
Zapowiedział, że chce, by w czasie, który mu pozostał, bardziej skupić się na ludziach i ich potrzebach, a mniej na mówieniu o polityce.
"Jestem zdeterminowany, by działać i realizować powierzony nam mandat, ale moim zadaniem jest tak naprawdę tylko nadzorowanie procesu (wyboru nowego lidera - przyp.red.) w ciągu najbliższych kilku tygodni i jestem pewien, że wynik będzie dobry. Im bardziej skupimy się na ludziach, którzy nas wybierają, na ich pracy, ich nadziejach i tym, co mogą uzyskać z inwestycji w naukę i technologię, im więcej mówimy o przyszłości, którą próbujemy zbudować, tym mniej mówimy o polityce w Westminsterze i tym ogólnie wszyscy będziemy szczęśliwsi" - dodał.
Do tej pory do wyborów nowego lidera konserwatystów zgłosiło się 11 kandydatów, ale nie jest to jeszcze zamknięta lista. W poniedziałek wieczorem władze partii powinny ogłosić harmonogram ich przeprowadzenia. Na obecnym etapie faworytami są Rishi Sunak, który do minionego wtorku był ministrem finansów, szefowa dyplomacji Liz Truss oraz wiceminister handlu międzynarodowego Penny Mordaunt.
Czytaj więcej:
Brytyjskie media: Konserwatyści chcą wybrać nowego premiera przed początkiem września
Boris Johnson zrezygnował z organizacji zaległego wesela w rezydencji premierów
UK: Szefowa dyplomacji Liz Truss też ubiega się o zastąpienie Johnsona