Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Hołowczyc o Rajdzie Dakar: "Mam tu jeszcze coś do zrobienia"

Hołowczyc o Rajdzie Dakar: "Mam tu jeszcze coś do zrobienia"
Krzysztof Hołowczyc wystartuje po raz jedenasty w rajdzie Dakar, kierując Mini JCW Rally T1 Plus. (Fot. X/@BM_Cars)
Krzysztof Hołowczyc po dziewięciu latach wraca na Rajd Dakar. Wprawdzie w ostatnim występie w 2015 roku zajął świetne trzecie miejsce, ale ambicje ma większe. 'Odfajkowałem już wiele, ale Dakar nie jest jeszcze dla mnie skończony' - zapewnił. Przyznał jednak, że jego Mini nie jest najszybsze.
Reklama
Reklama

Rajd Dakar rozpocznie się dzisiaj w Al-Ula w Arabii Saudyjskiej. Jego uczestnicy po pokonaniu ośmiu tysięcy kilometrów pustyń i bezdroży 19 stycznia dotrą do mety w Janbu nad Morzem Czerwonym.

W najbardziej prestiżowej kategorii samochodów wystartuje 61-letni Hołowczyc, który z pilotem Łukaszem Kurzeją pojedzie Mini z napędem na cztery koła. Były rajdowy mistrz Europy zdaje sobie sprawę, że pod względem technicznym trudno mu będzie nawiązać walkę z faworytami.

"Po Rajdzie Maroka, takim generalnym sprawdzianie przed Dakarem, mamy świadomość, że nasz samochód nie jest najszybszy. Ścigała się tam cała czołówka i była możliwość porównania tempa, bo wszyscy jechaliśmy na 100 procent. No i podejmując całkowite ryzyko, mogliśmy się tylko do nich zbliżyć, nie było szansy, żeby wygrać odcinek specjalny. Ale nie płaczę, wiem, że mam dobry samochód, chociaż jest jeszcze sporo do zrobienia" - mówił jeszcze przed wyjazdem do Arabii Saudyjskiej Hołowczyc.

Już na miejscu, na odcinku testowym, w jego aucie awarii uległ układ paliwowy. "Na razie nie wiemy dokładnie, co się stało na tym shakedownie, ale mechanicy nad tym pracują. W razie czego wszystko powymieniają i będzie ok. Z tym nie ma problemu. Już na miejscu poprawiliśmy też skoki biegów" – oznajmił doświadczony kierowca.

Jak jednak dodał, w takich długodystansowych imprezach liczą się także inne elementy.

"Rajd jest tak długi, że ważniejsze, aby każdego dnia nie notować jakichś poważniejszych wpadek technicznych czy nawigacyjnych. Jak nie masz przygód, to jedziesz i kończysz, a to w tym rajdzie najważniejsze. I bardzo istotny będzie element szczęścia. Pędzisz 140 km na godzinę, po lewej masz dziurę, po prawej nie - i co ci podpowie w głowie, że trzeba być jednak po tej prawej? Szczęście to naprawdę ważny czynnik w takiej imprezie" - przyznał.

Olsztynianin wspominał też swój największy dakarowy sukces, gdy po początkowym pechu udało mu się stanąć na podium.

"Kiedyś na Dakarze już na drugim odcinku rozleciał mi się napęd, straciłem pół godziny i byłem zrezygnowany. Później się okazało, że się cały czas wspinaliśmy w klasyfikacji i kiedy na cztery odcinki przed metą byliśmy na piątej pozycji, to zacząłem bardzo mocno naciskać i w końcu zajęliśmy trzecie miejsce. Czasami jadąc wolniej robi się lepszy wyniki niż pędząc na złamanie karku. To wypośrodkowanie tempa będzie w Dakarze najważniejsze. Na początku walka będzie niesamowita, ale trzeba wytrzymać tę presję i nie wejść w rytm tego szaleńczego pędu" - tłumaczył.

Otuchy dodały mu słowa pięciokrotnego triumfatora Dakaru Katarczyka Nassera Al-Attiyah, który ucieszył się z jego powrotu i uznał za jednego z najlepszych kierowców w stawce. "To miłe, zresztą znamy się wiele lat. I to prawda, że tutaj liczy się przede wszystkim doświadczenie" - podkreślił Polak.

Hołowczyc cieszy się, że w fotelu pilota będzie miał debiutującego w Dakarze Kurzeję.

"Marzenia się spełniają. Po raz pierwszy będę miał dyktowane na Dakarze po polsku, bo do tej pory jeździłem jak nie z Belgiem, to z Francuzem, Rosjaninem czy Niemcem. To oczywiście byli bardzo dobrzy i doświadczeni piloci, ale zawsze tak sobie marzyłem, żeby mieć obok siebie kogoś, z kim się przyjaźnię. Poza tym po polsku dużo łatwiej można przekazać pewne niuanse techniczne, a nie tylko danger, danger (niebezpieczeństwo - przyp. red.)" - przyznał z uśmiechem trzykrotny mistrz kraju w rajdach samochodowych.

Popularny "Hołek" doskonale zdaje sobie sprawę z trudów Dakaru. Po drodze uczestnicy będą się musieli zmierzyć m.in. z dwudniowym etapem na Empty Quarter, pustynnym i bezludnym obszarze na południowym wschodzie kraju. Zapewnił jednak, że jest dobrze przygotowany na taki wysiłek.

Podczas wieloletniej kariery Hołowczyca nie omijały problemy zdrowotne. Miał uszkodzony kręgosłup, wiele złamań, pokonał też chorobę nowotworową.

Realnie przyznał, że nie należy do faworytów Dakaru, chociaż ambicje ma duże.

"Jadę z nastawieniem, że walczę o zwycięstwo, chociaż trzeba być realistą. W tym roku będzie piekielnie ciekawa rywalizacja. Trzy Audi są najszybsze, ale czy dojadą? To bardzo skomplikowane urządzenia z napędem elektrycznym. Jak mnie w Maroku na wydmie dogonił Mattias Ekstroem, to tylko śmignął, jakby jakaś zabaweczka pojechała, to jakieś szaleństwo" - dodał.

Jak ocenił, jego auto ma naprawdę duży potencjał, ale "jest jeszcze trochę nieskończone".

"W ubiegłym roku zrobiliśmy 14 startów, wygraliśmy dziewięć rajdów, zdobyliśmy Puchar Europy, mistrzostwo Polski. Mam taką mentalność, że ciągle uważam, że mój największy sukces przede mną. Zawsze miałem duże ambicje i wierzę, że moja droga dakarowa nie została zakończona. Wygrałem naprawdę dużo, wiele spraw już mam odfajkowanych, ale Dakar jeszcze nie" - podsumował Hołowczyc.

Czytaj więcej:

Kubica za kierownicą Ferrari w długodystansowych mistrzostwach świata 2024

    Komentarze
    Nikt jeszcze nie skomentował tego tematu.
    Bądź pierwszy! Podziel się opinią.
    Dodaj komentarz
    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 26.04.2024
    GBP 5.0414 złEUR 4.3225 złUSD 4.0245 złCHF 4.4145 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama