Finał sprawy, która wstrząsnęła Polonią na Wyspach

W maju zeszłego roku pod drzwiami Domu Polskiego na London Road w Reading znaleziono trzytygodniową dziewczynkę. Znajdował się przy niej napisany po polsku liścik, z prośbą o zaopiekowanie się dzieckiem.

Niemowlę od razu trafiło do Royal Berkshire Hospital. "Wszystko wskazuje na to, że nic jej nie jest i nie stwierdzono u niej żadnych urazów. W tym momencie najbardziej martwimy się o dobro jej matki, która może wymagać pomocy medycznej" - informowała wówczas policja.

Kilka dni później aresztowano rodziców dziecka, którzy usłyszeli zarzut porzucenia noworodka. 27-letni Tomasz G. i jego nieletnia partnerka tłumaczyli, że zrobili to ze strachu. Dziecko przyszło na świat w domu, a kiedy dowiedzieli się, że jest to nielegalne, postanowili pozbyć się niemowlęcia - zeznawali w czasie procesu.

Jednak śledczym nie wszystko układało się w całość. Policja analizowała, dlaczego na tak drastyczny krok zdecydowała się para, która w rzeczywistości nie miała złej sytuacji finansowej. Co więcej, zeznania Polaków nie zawsze pokrywały się - donosi "Daily Mail".

Obrońca oskarżonych argumentował, że Polacy nie chcieli skrzywdzić dziecka. "Byli daleko od rodzinnego domu, a cała sytuacja ich przerosła" - tłumaczył adwokat i przypomniał, że para przyznała się do winy i okazała skruchę.

Sędzia Ian Grainger opisał sprawę jako "nietypową i trudną", a przyczyny porzucenia - "nie do końca jasne". 27-latek został skazany na 16 tygodni więzienia w zawieszeniu na rok. Uniewinniono z kolei matkę dziecka, która - jako osoba niepełnoletnia - nie usłyszała formalnych zarzutów.