Cztery medale w Berlinie! Piękny dzień dla polskich lekkoatletów
Biało-czerwona ekipa prowadzi też w tabeli medalowej. Impreza potrwa do niedzieli.
Podczas gdy złoto i srebro Nowickiego oraz Fajdka było „planowane”, tak dwa medale w konkursie kulomiotów są niespodzianką. Haratyk był wprawdzie faworytem, jednak niewielu spodziewało się, że na podium wskoczy też Bukowiecki, który dzień wcześniej miał problemy w eliminacjach.
„Z piekła do nieba, można powiedzieć. Dziękuję mojemu tacie, który mnie tak dobrze przygotował do docelowej imprezy. Nie było łatwo – szereg kontuzji w tym sezonie, cztery dni temu skręcony staw skokowy, fatalne kwalifikacje. To srebro jest bardzo cenne” – przyznał.
Do rodziców i dziadków, z którymi nie widuje się zbyt często, chciał uciekać ze strefy mieszanej Haratyk. Do złota – jak do pozostałych swoich sukcesów – podszedł ze spokojem i wydaje się, że bez większych emocji.
„Pcham w tym roku bardzo równo. To się potwierdziło w trakcie konkursu finałowego. Gdyby kolejność na podium była odwrotna i to Konrad stał na pierwszym miejscu, to też nie byłbym zły. Ważne, że złoto i srebro powędrowało do Polaków" - skomentował.
Tak jak było w europejskich tabelach, tak i zakończył się konkurs młociarzy. Wygrał Nowicki – 80,12 przed Fajdkiem – 78,69.
„Może gdybym wygrywał cały sezon i przegrał ten jeden raz w mistrzostwach Europy, to czułbym złość, ale wiedziałem, że Wojtek jest bardzo mocny. Pokazał to przez cały sezon” – powiedział Fajdek.
Nowicki jak zwykle wykazał się skromnością. „Dla mnie Fajdek nadal pozostaje najlepszy na świecie. Przyszedłem na stadion wykonać zadanie, jakim było rzucenie 80 metrów. Medal dedykuję mojej trenerce Malwinie Sobierajskiej–Wojtulewicz” – zaznaczył bez emocji brązowy medalista igrzysk olimpijskich.
Katastrofą zakończyły się eliminacje w rzucie dyskiem mężczyzn. W finale nie wystąpią ani obrońca tytułu Piotr Małachowski, ani Robert Urbanek. Obaj mówili, że byli dobrze przygotowani, ale nie wytrzymała głowa. O medal nie powalczy też mistrz olimpijski Niemiec Christoph Harting.