Czekający na rozprawę Polak zmarł w celi. Było za gorąco
Incydent miał miejsce 21 czerwca 2017 r., ale dopiero teraz opublikowano szczegóły dochodzenia, które miało wykazać nieprawidłowości związane ze śmiercią Polaka.
Jak informuje portal MyLondon.news, 43-latek był "cały mokry od potu" już w momencie pojawienia się w sądzie, do którego przybył w policyjnym vanie. Przez kolejne godziny mężczyzna zaczął "dziwnie się zachowywać" - wykręcał sobie ubranie czy uderzał w drzwi celi. Po tym, jak stracił przytomność, na miejscu podjęto próbę jego reanimacji - zakończyła się ona niepowodzeniem.
Wczoraj ława przysięgłych stwierdziła, że Polak zmarł w wyniku udaru cieplnego, zwłaszcza, że w Londynie były wówczas rekordowe upały. Rzecznik praw więźniów Sue McAllister zwróciła jednak uwagę na raport niezależnej komisji, która wykazała poważne nieprawidłowości w traktowaniu aresztowanego.
Raport odnotował, że furgonetka policyjna, która transportowała Rafała Sochackiego z Wood Green do sądu, zatrzymała się po drodze na ok. godzinę na posterunku policji na CharingCross. Przez cały ten czas Polak znajdował się w środku z wyłączoną klimatyzacją, a temperatura na zewnątrz wynosiła ponad 30 st. C.
Sytuacji nie ułatwił również fakt, że w samym sądzie"klimatyzacja nie działała już od tygodni". Na miejscu ustawiono przenośne klimatyzatory, ale z urządzeń tych korzystali wyłącznie pracownicy, a nie więźniowie.
W raporcie stwierdzono jednoznacznie, że 43-letni Polak zmarł z powodu zapaści sercowo-naczyniowej spowodowanej hipertermią - ciężkim udarem cieplnym - inadciśnieniową chorobą serca. Temperatura jego ciała w momencie zgonu wynosiła przynajmniej 39,6 st. C.
Ministerstwo sprawiedliwości przeprosiło rodzinę zmarłego za niedopatrzenia i zapowiedziało wprowadzenie zmian, aby uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości.