Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Były szef rządu Szkocji: Coraz mniej argumentów za Zjednoczonym Królestwem

Były szef rządu Szkocji: Coraz mniej argumentów za Zjednoczonym Królestwem
Walka o niepodległość Szkocji jest właśnie teraz jak najbardziej zasadna - uważa były szkocki premier, a obecnie lider partii Alba, Alex Salmond. (Fot. Getty Images)
Jest coraz mniej argumentów za tym, by Szkocja pozostała częścią Zjednoczonego Królestwa i z czasem przeciwnikom niepodległości będzie trudniej je znajdować – uważa były szef rządu Szkocji Alex Salmond, który wynegocjował przeprowadzenie referendum niepodległościowego w 2014 r.
Reklama
Reklama

"Ktokolwiek zostanie wybrany liderem torysów i zostanie premierem (Wielkiej Brytanii), musi zdać sobie sprawę, że woli narodu szkockiego i wybranego przez niego parlamentu nie można kwestionować w nieskończoność" – oświadczył Salmond podczas spotkania w Stowarzyszeniu Prasy Zagranicznej w Londynie (FPA).

Salmond stał na czele szkockiego rządu w latach 2007-2014, a rezygnację złożył krótko po tym, jak w wynegocjowanym przez niego z rządem brytyjskim referendum większość Szkotów (55:45 proc.) opowiedziała się przeciwko niepodległości. Salmond, który przez 20 lat był liderem Szkockiej Partii Narodowej (SNP), w zeszłym roku założył nowe ugrupowanie niepodległościowe, Partię Alba.

Jego następczyni Nicola Sturgeon pod koniec czerwca tego roku ogłosiła, że planuje przeprowadzić nowe referendum 19 października 2023 r., choć ustępujący premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson nie zgadza się na jego rozpisanie, argumentując, że sprawa ta została rozstrzygnięta w 2014 r., a teraz nie jest właściwy czas, by wracać do budzącej duże podziały kwestii.

Także dwójka pozostałych w grze kandydatów na jego następcę, Liz Truss i Rishi Sunak, nie jest skłonna, by pozwolić na przeprowadzenie głosowania. W związku z odmową, rząd szkocki złożył wniosek do brytyjskiego Sądu Najwyższego o zbadanie tego, czy może on rozpisać referendum bez zgody rządu w Londynie.

Salmond podczas spotkania powtórzył argumenty na rzecz przeprowadzenia ponownego referendum – to, że w związku Brexitem, któremu wyraźna większość Szkotów była przeciwna, zasadniczo zmieniła się sytuacja, oraz to, że partie opowiadające się za niepodległością mają większość w szkockim parlamencie oraz wśród szkockich posłów w brytyjskiej Izbie Gmin.

"Argumenty na rzecz demokracji są przytłaczające, kwestia jest tylko, czy zostanie to zrealizowane poprzez porozumienie z brytyjskim rządem – a sądzę, że tak się stanie. Historia pokazuje, że Westminster wiele razy mówi nie, a później pod presją zmienia zdanie" – zauważył.

Zwrócił uwagę, że nawet bardzo nielubiana w Szkocji konserwatywna premier Margaret Thatcher nie kwestionowała co do zasady prawa Szkotów do określania swojej przyszłości, więc odmowa tego przez Borisa Johnsona jest nową sytuacją. Wskazał też, że od zakończenia II wojny światowej ok. 50 krajów będących pod zwierzchnictwem brytyjskim uzyskało niepodległość i niemal w każdym przypadku rząd w Londynie początkowo oponował, ale ostatecznie wyrażał na to zgodę.

"Cechą wspólną tych 50 krajów, dużych i małych, bogatych w surowce i nie, jest to, że wszystkie po uzyskaniu niepodległości chciały ją zachować. Nie było ani jednego przypadku, by któryś myślał o tym, by wrócić pod rządy Westminsteru" – wyjaśnił były szef szkockiego rządu.

Salmond zapytany, czy widzi jakieś argumenty na rzecz pozostania Szkocji w Zjednoczonym Królestwie, odparł, że widzi ich coraz mniej.

"W 2014 r. obóz NIE w referendum mówił, że jednym z powodów do głosowania na NIE jest zabezpieczenie miejsca Szkocji w Unii Europejskiej. Mówili, że jak Szkocja zagłosuje za niepodległością, nie zostanie do niej przyjęta. Nie sądzę, by to była prawda, ani że to było logiczne, ale był to jeden z kluczowych argumentów. Więc kwestie, które przemawiały na korzyść unii (czyli Zjednoczonego Królestwa) w 2014 r. zmieniły się zasadniczo. Dalej, moje przywiązanie do Jej Królewskiej Mości jest dobrze znane i jest ona wspaniałą osobą, ale nie należy się spodziewać, że będzie ona panowała jeszcze przez wiele nadchodzących lat, więc ten aspekt też zniknie. Argumenty na rzecz unii słabną i obozowi NIE będzie coraz trudniej je znajdować" – podkreślił.

Wskazując na trwający na świecie kryzys energetyczny, przekonywał, że przyrasta natomiast argumentów na rzecz niepodległości.

"Jesteśmy jednym z głównych producentów energii odnawialnej w Europie. Wytwarzamy pięć razy więcej ropy i gazu niż konsumujemy, potencjalnie możemy produkować ze źródeł odnawialnych 10 razy więcej energii niż konsumujemy. Tymczasem w Szkocji płacimy ogromne pieniądze za ogrzewanie domów" - zauważył.

Dodał jednak, że w trwającej debacie na temat referendum chodzi też o coś innego. "Fundamentalną sprawą, której prounijni politycy nie doceniają, jest to, że zdecydowana większość Szkotów - niezależnie od tego, czy są za niepodległością, czy nie, bo to się rozkłada 50:50 - wierzy w prawo do samostanowienia. Wierzą, że powinni mieć prawo do odpowiedzi na to pytanie, a dalsze znaczenie ma to, czy są za niepodległością, czy przeciw" – podsumował.

Czytaj więcej:

Nicola Sturgeon podała datę drugiego referendum w sprawie niepodległości Szkocji

Rząd Szkocji planuje referendum niepodległościowe w październiku 2023 r.

Boris Johnson: Teraz nie jest czas na nowe referendum w Szkocji

    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 26.04.2024
    GBP 5.0414 złEUR 4.3225 złUSD 4.0245 złCHF 4.4145 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama