Brytyjski gigant odzieżowy sprawdzi, czy pracownicy fabryk w UK nie są wykorzystywani
W brytyjskich mediach pojawiły się doniesienia, że pracownicy fabryki Boohoo w Leicester zarabiają niewielkie pieniądze i pracują w trudnych warunkach, m.in. nie mają szans na przestrzeganie zasad dystansu społecznego.
Po ujawnieniu doniesień, giganci tacy jak Next czy Asos wycofały ze sprzedaży wszystkie ubrania marki Boohoo.
Informacje nie spodobały się również samym Brytyjczykom, którzy w mediach społecznościowych apelują o bojkot Boohoo. Ze współpracy z firmą wycofało się także wielu influencerów.
Boohoo przekazało, że jest "przerażone" skalą zarzutów i rozpoczęło dochodzenie. Aby uniknąć oskarżeń "zamiatania sprawy pod dywan", gigant zlecił przegląd warunków pracy niezależnej, zewnętrznej firmie.
"Sunday Times" informował jakiś czas temu m.in. o tym, że pomimo trwającej pandemii, w fabryce obowiązuje dotychczasowy tryb pracy bez jakichkolwiek zasad dystansu 2 metrów.
Dziennik podkreślił też, że pracownicy, którzy ryzykują swoim zdrowiem i życiem otrzymują wynagrodzenie na poziomie 3,50 funtów za godzinę.
Co więcej - jak informują media - fabryka działała przez cały okres narodowej kwarantanny, a pracownicy codziennie udawali się do pracy.
Wartość rynkowa giganta przed pojawieniem się tych doniesień szacowana była na ok. 5 mld funtów. Po publikacji w mediach, akcje firmy straciły na wartości 23 procent.
Czytaj więcej:
Bunt w Dysonie. Pracownicy odmówili powrotu do pracy
Nissan zamyka fabrykę w Hiszpanii. W UK wciąż będzie działać
"Le Monde”: Europa Środkowo-Wschodnia "małymi Chinami Europy"