Boris Johnson: To przedsiębiorcy mają zapobiec świątecznym niedoborom żywności
Na konferencji Partii Konserwatywnej premier wyznał, że już od miesięcy wiedział, że branża transportowa ma kłopoty i przyznał, że może to trwać do okresu świątecznego.
Zapytany o to, czy będzie wydawana większa liczba wiz awaryjnych w celu poprawy zwiększenia dostaw, skierował ciężar odpowiedzialności na przedsiębiorstwa, argumentując, że to "zasadniczo do nich należy opracowanie dalszego sposobu postępowania". "Rząd nie może wkroczyć z interwencją i naprawić każdego fragmentu łańcucha dostaw" – oświadczył dziennikarzom.
Liz Truss, minister spraw zagranicznych, dodała, że premier nie powinien być obwiniany o to, że ludzie nie są w stanie kupić wszystkiego, co chcą na święta. "Nie wierzę w ekonomię opartą na nakazach i kontroli, więc nie uważam, że to premier jest odpowiedzialny za to, co dzieje się w sklepach" - podkreśliła.
Chociaż Johnson nie wykluczył całkowicie dalszej pomocy, to jego stanowisko jest ciosem dla środowiska przedsiębiorców, którzy błagają rząd o podjęcie działań.
Brytyjska Izba Handlowa (British Chambers of Commerce) stwierdziła, że to rolą rządu jest zlikwidowanie niedoborów siły roboczej, wzywając do wprowadzenia wiz w celu sprowadzenia pracowników z UE do sektora opieki, hotelarstwa, produkcji i budownictwa.
Laburzyści zarzucili premierowi, że "traktuje Brytyjczyków jak głupców" i że braki kadrowe nie stanowią takiej ceny, której nie warto zapłacić w celu zabezpieczenia gospodarki opartej na wysokich płacach i kwalifikacjach, której wszyscy pragną.
"Nie osiągniemy tego, pozostawiając puste półki sklepowe i puste stacje benzynowe — a to, czego teraz pilnie potrzebujemy, to więcej kierowców samochodów ciężarowych" - podkreśliła Bridget Phillipson, główny sekretarz skarbu w gabinecie cieni.
"Niedobór wykwalifikowanych pracowników, z którym mamy do czynienia, jest bezpośrednim wynikiem braku planowania i niekompetencji konserwatystów" – dodała.
Konflikty między politykami pojawiły się na skutek zmiany stanowiska ministrów, początkowo zaprzeczającym jakiemukolwiek związkowi między Brexitem a brakami personelu i dostaw.
Przemawiając w Manchesterze, Johnson zmienił taktykę, nazywając problemy "okresem adaptacji", mającym zapewnić wyższe płace, których chcieli wyborcy ruchu Leave, kiedy poparli wycofanie się z UE.
Johnson został również oskarżony o przeinaczanie oficjalnych danych, twierdząc, że "płace w końcu idą w górę dla pracowników nisko opłacanych".
Zwrócono bowiem uwagę, że Krajowy Urząd Statystyczny (Office for National Statistics) stwierdził, że "płace nie nadążają za inflacją", tak więc "w ujęciu realnym w ciągu ostatnich trzech miesięcy płace spadły, a nie wzrosły".
Czytaj więcej:
Sieć sklepów Tesco ostrzega przed falą panicznych zakupów przed świętami
"Zostało 10 dni na uratowanie świąt" - ostrzega branża sprzedaży detalicznej w UK
Rząd UK wyda tysiące "wiz awaryjnych" dla pracowników z UE
Media: Rząd UK ma plan awaryjny na wypadek kryzysu paliwowego
Minister transportu przyznaje: Jednym z powodów kryzysu paliwowego jest Brexit
Opozycyjna Partia Pracy chce nawiązywać do Blaira, a nie Corbyna
Rząd: Kryzys paliwowy jest pod kontrolą. Media: Nadal są problemy
Rośnie problem z brakiem rzeźników w UK. Nawet 150 tys. świń może zostać wybite
Angielska służba zdrowia potrzebować będzie 1,1 mln dodatkowych pracowników
Brytyjski rząd wysyła żołnierzy na stacje benzynowe. Będą rozwozić paliwo