Australian Open: Hurkacz awansował do drugiej rundy
Kolejnym rywalem wrocławianina będzie 69. w rankingu ATP Francuz Adrian Mannarino.
Hurkacz po raz drugi zmierzył się ze 106. na światowej liście Gierasimowem. Pokonał go również w pierwszej rundzie ubiegłorocznej edycji innej imprezy wielkoszlemowej - US Open. Wówczas wygrał 6:3, 6:4, 6:3.
Dziś pokonanie tego rywala zajęło Polakowi ponad trzy godziny, ale wydłużenie spotkania było głównie efektem jego własnych błędów - tych niewymuszonych popełnił aż 65.
Na początku pierwszej odsłony obaj zawodnicy mieli kłopoty z utrzymaniem podania i musieli bronić się przed jego stratą. O ile wrocławianin później poprawił się nieco pod względem serwisu, to Białorusin wciąż miał problemy w tym elemencie. Gierasimow ułatwił tym samym przeciwnikowi zadanie i Polak odskoczył na 5:1. Znacznie niżej notowany gracz nie chciał łatwo spasować i w końcówce obronił pięć piłek setowych, mając w międzyczasie dwa "break pointy". Hurkacz jednak dopiął swego i wydawało się, że teraz już łatwiej mu będzie budować przewagę w kolejnych partiach.
Było jednak inaczej - półfinalista ubiegłorocznej edycji Wimbledonu co prawda dość dobrze serwował, ale podczas wymian notował wiele pomyłek. W efekcie tego zarówno w drugim, jak i trzecim secie musiał gonić wynik. W odsłonie numer dwa dał się przełamać w trzecim gemie i za odrabianie strat zabrał się w ostatnim momencie, bo dopiero przy stanie 3:5. Tie-break układał się już po jego myśli - odskoczył na 4-0 i kontrolował sytuację.
W następnej partii nastąpiła jednak powtórka - tym razem Gierasimow prowadził 3:0 i 4:1. Hurkacz był coraz bardziej sfrustrowany swoimi prostymi błędami. Miał on dwie okazje na "breaka" przy remisie 5:5, ale nie skorzystał z żadnej z nich. W jednej z tych sytuacji Białorusin wyratował się, wygrywając wymianę złożoną z 33 uderzeń. Znów doszło do tie-breaka, który tym razem był znacznie bardziej wyrównany, a ostatnie dwa punkty zdobył tenisista z Mińska.
W trzecim gemie czwartego seta Polak był w opałach, ale wybronił się przed stratą podania, a prowadząc 4:3 sam zanotował jedynego w tej odsłonie "breaka". Przypieczętował go bardzo efektownym wolejem, do którego rzucił się szczupakiem.
"Czuję się dobrze, nic sobie nie złamałem" - zapewnił z uśmiechem w pomeczowym wywiadzie. Nie miał potem problemu z zakończeniem pojedynku w kolejnym gemie. Łącznie posłał 16 asów, przy zaledwie pięciu po stronie rywala. Zanotował jednak o 11 więcej niewymuszonych błędów.
Czytaj więcej:
Australian Open: Pięcioro Polaków w singlu, zamieszanie wokół Djokovica