Anglia: Jeśli "zasada sześciu" nie zadziała, pojawią się surowsze restrykcje

"Rozmawiałem z ludźmi z otoczenia Borisa Johnsona oraz jego doradcami naukowymi i jestem zdumiony, jak bardzo są zaniepokojeni tym, że wirus może znowu wymknąć się spod kontroli" - przyznał Robert Peston, redaktor polityczny ITV News.

Jeden z członków Naukowej Grupy Doradczej ds. Sytuacji Kryzysowych (Sage) przekazał dziennikarzowi ITV: "Niepokoi mnie fakt, że znowu możemy się spóźnić z tym, aby zapobiec drugiej fali". "Jeśli będziemy czekać, aż liczba ofiar ponownie wzrośnie, zanim podejmiemy zdecydowane działania, będziemy mieli kłopoty" - dodał doradca Sage.

Starszy członek rządu zdradził redaktorowi ITV, iż doskonale rozumie obawy naukowców. "Nie możemy czekać, aż śmiertelność wzrośnie, zanim zaczniemy działać" - przyznał. Dodał, że ramy czasowe dla oceny, czy nowa "reguła sześciu" wystarczyły do ​​stłumienia wirusa, to dwa tygodnie.

Nowy przepis zakazujący spotkań w większej niż 6 osób grupie wszedł w życie w poniedziałek 14 września i obowiązuje wszystkich pod groźbą kary grzywny. 

W najbliższym otoczeniu Borisa Johnsona panuje pogląd, iż - poza zamknięciem szkół - powinien być brany pod uwagę prawie każdy środek dystansowania społecznego. Wiodący doradca naukowy zdradził redaktorowi ITV: "Szczerze mówiąc, lockdown to jedyna rzecz, która działa".

"Jeśli naszym celem jest to, aby szkoły były otwarte, to prawdopodobnie musimy poważnie rozważyć szeroki wachlarz innych środków, by zatrzymać drugą wielką falę. Już teraz musimy zacząć myśleć o wdrażaniu tych środków - i właśnie zaczynamy to robić" - podkreśliło rządowe źródło.