Adam Małysz: Trud się opłacił, jedziemy dalej
"Mimo utraty szansy na realizację mojego marzenia, jakim było ukończenie Dakar Rally w najlepszej dziesiątce, cieszę się, że możemy jechać dalej. Po pierwsze, nasze poświęcenie z ostatniego etapu nie poszło na marne. Po drugie, każdy pokonany tu kilometr jest bezcennym doświadczeniem i na pewno przyda się w przyszłości. Wracamy do gry! Dziś do przejechania mamy ponad 750 km, z czego 394 km to odcinek specjalny" - poinformował Małysz, którego pilotem jest Xavier Panseri.
Polsko-francuski duet powinien wyruszyć na trasę jako 89. załoga. Takie bowiem miejsce zajęła na sobotnim etapie, po którym medalista olimpijski i mistrzostw świata w skokach narciarskich ocenił: "Takiego piekła nie życzę nikomu. Pokonaliśmy prawie 800 kilometrów na holu za ciężarówką serwisową, z przeżyciami, jakich jeszcze nie miałem"
" Nie poddaliśmy się, chociaż mogliśmy rzucić zabawki w cholerę i wrócić do domu. Zobaczymy, jakie dostaniemy kary i czy w ogóle organizatorzy pozwolą nam dalej jechać. Kiedy dotarliśmy na metę, nikogo już na niej nie było. Mamy jednak ślad zapisany w GPS-ie, więc będziemy chcieli nadal walczyć" - podkreślił.
Komisja sędziowska zezwoliła Małyszowi na dalszą jazdę. Nałożyła karę dwóch godzin za przekroczenie limitu czasu, po której spadł on z 19. pozycji w klasyfikacji generalnej na 78., mając 15 godzin straty do lidera Francuza Sebastiena Loeba.
Do rywalizacji przystąpiło dzisiaj 112 motocykli, 90 samochodów, 51 ciężarówek i 36 quadów - w sumie 289 pojazdów, tj. 89 procent spośród tych, które 2 stycznia wystartowały z Buenos Aires.