Wodne drogi Londynu, czyli Regent's Canal
Przyszły król postanowił zmienić ten stan rzeczy i trochę przerobić stolicę na bardziej elegancką i zieloną. Ten pomysł miał realizować znany architekt John Nash. Ten zaś powiązania z Księciem Regentem miał dość bliskie. Powszechnie bowiem było wiadomo, że jego żona jest kochanką przyszłego króla. Za ten dość wątpliwy przywilej Nash otrzymywał wiele zleceń i dzięki temu udało mu się wkrótce wykreować nową wizję Londynu. Książę użyczył swojego imienia dokonaniom architekta i projektanta miasta takim jak Regent’s Park i Regent’s Canal, co oczywiście dodało tym miejscom prestiżu.
Niepożądane widoki
Już Rzymianie docenili potencjał Londynu jako najważniejszego portu Europy. Po inwazji normańskiej miasto stało się stolicą Anglii. Potrzeba transportu w głąb lądu sprawiła, że szybko zaczęto łączyć rzeki kanałami. Ale prawdziwa „canalmania” rozpoczęła się dzięki Diukowi Bridgewater. Ściągnął on pomysł z włoskiego kanału du Midi i w latach 1759- 61 przekopał wodne przejście ze swoich kopalni węgla w Worsley do Manchester. Spowodowało to spadek ceny tego surowca o połowę i tak Manchester wybił się dzięki kanałom na przemysłową potęgę, a Diuk zarobił krocie.
Jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać przedsiębiorstwa zajmujące się biznesem przekopywania połączeń wodnych. Jednym z największych przedsięwzięć stał się Grand Union Canal, którego odnogą jest Regent’s Canal. Do pracy nad tym i innymi kanałami potrzebne były siły robocze. Tak powstały wędrowne grupy młodych mężczyzn, zwane „navvies”, którzy za pomocą łopat i kilofów drążyli doły. Dna przekopów wypełniano gliną a ziemię po prostu wywożono na taczkach. Aby zaoszczędzić na tej i tak nisko płatnej robociźnie kanały były wąskie. Do ich rozmiarów dopasowano barki przewozowe i tak powstały modne dziś narrowboats.
Grupy „navvies” nie cieszyły się poważaniem, a raczej złą sławą. Podobnie było z pracownikami barek przewozowych. Ich wędrowny styl życia sprawił, że stworzyli osobną kastę społeczną, wśród której znajdowali życiowych partnerów i tworzyli rodziny. Propozycja Johna Nash, by przeprowadzić kanał przez nowo tworzony Regent’s Park była dość rewolucyjna i spotkała się z dezaprobatą wiktoriańskiej klasy średniej. Ostatecznie dostał przyzwolenie, ale pod warunkiem ” aby zapobiec niemoralnym widokom i ewentualnym kontaktom z mieszkańcami barek, należy przesunąć kanał na północne, mało uczęszczane obrzeża”. Tak też się stało i dziś Regent’s Canal przebiega dzielnicami Londynu, które stały się wkrótce zanieczyszczonym i industrialnym zapleczem miasta.
Fałszywe suweniry i końskie podesty
O życiu na barkach w XIX wieku dowiemy się wiele w Muzeum Kanałów nieopodal stacji King’s Cross. Jest tam model łodzi, gdzie możemy wejść i na własne oczy przekonać jak ciasno musiało tam być wieloosobowej rodzinie. Mimo tego barkowych przewoźników otaczały romantyczne fantazje o wolności i życiu w nieustannej podróży. Może dlatego taką popularnością cieszyły się „barge ware” czyli wielkie, fajansowe imbryki w ciężkim brązowym kolorze produkowane i sprzedawane przez panią Anne Bonas w Mesham, nieopodal kanału. Te bogato i ostentacyjnie zdobione przedmioty były zbyt nieporęczne w zatłoczonej łódce, zresztą nikt ich tam nigdy nie widział. Za to przewoźnicy robili na nich złoty interes, sprzedając je mieszkańcom Londynu jako „autentyczne barkowe wyposażenie” oczywiście ze sporym narzutem. Nabrały z czasem wartości jako pamiątki „z dawnych, dobrych czasów” i do dziś pokutują w wielu angielskich domach.