Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Polska na rozdrożu

Polska na rozdrożu
"Sytuacja jest podbramkowa"... (Fot. Getty Images)
W czasie największego powojennego kryzysu wywołanego pandemią coronavirusa Covid-19, Polska stoi na rozdrożu. Czy dołącza do państw zaliczających się jako nowoczesnych państw demokratycznych czy będzie raczej tym co Kabaret Moralnego Niepokoju nazywa "republiką bananową"?
Reklama
Reklama

Trzeba przyznać, że rząd polski zareagował nieco wcześniej niż np. Włochy, Francja czy Wielka Brytania w cyklu zarażenia. Polska, tak jak Dania, zamknęła granice 15 marca, gdy zarejestrowano 205 potwierdzonych zakażeń i zaledwie pięć zgonów. Już wcześniej zamknięto szkoły, a niedługo potem obiekty sportowe, bary, restauracje; wprowadzono też ograniczenia w uczęszczaniu na mszach w kościołach. Niebawem przepisy zaostrzono i wprowadzono zakaz poruszania się poza domem dla celów rekreacyjnych i ograniczono ilość miejsc dozwolonej pracy.

Tak jak w innych państwach pozamykano fabryki, muzea i galerie handlowe, ale również parki narodowe i cmentarze. 60% Polaków spodziewało się utraty pracy. Do czasu, gdy piszę ten artykuł, Polska zaznała 7 049 zakażeń, w tym 251 śmiertelnych. To wysoka i tragiczna cyfra, ale nie tak poważna jak w innych krajach sąsiednich. Wicepremier Sasin nawet zapowiada teraz pewne złagodzenie restrykcji gospodarczych.

Choć społeczeństwo polskie, jak i w innych państwach sąsiednich, reagowało ze zrozumieniem na potrzebę wprowadzenia społecznego dystansu, to jednak pewne przepisy zaczęły budzić niesmak. Zakaz spacerów przy rzekach czy wypadów do lasów przekształcono w ciężkie przestępstwa powodujące wysokie kary, które w wielu rejonach policja nakładała z PRL-owskim zapałem. Policja chwaliła się tym, że np. w ostatnią niedzielę sprawdziła ponad 125 tys. osób na kwarantannie, a w ok. 285 przypadkach wymierzyła grzywny, czasem wynoszące przeszło 1000 złotych. Okazuje się, że na Wielkanoc wystawiono 1 004 mandaty za nietrzymanie się przepisów kwarantanny, a w 514 przypadkach skierowano wnioski do sądu.

Osoby skierowane na kwarantannę zobowiązane są do przyjęcia aplikacji, która monitoruje na internecie ich miejsce pobytu przez 24 godziny na dobę. Pracownicy Sanepidu i lekarze zajmujący się chorymi na koronawirusa dostali z Ministerstwa Zdrowia zakaz wypowiadania się w mediach. Nie wolno opowiadać o liczbie pacjentów czy brakach. Wyczuwa się, że w przeciwieństwie do rządu brytyjskiego, który darzy społeczeństwo dużą dozą zaufania jeśli chodzi o wykonanie poleceń rządowych, tendecją poszczególnych, ale nie wszystkich, władz w Polsce, jest zastraszenie czy wykazanie nadgorliwości w uszanowaniu przepisów.

W mediach socjalnych pojawiają się gorące apele lekarzy i pielęgniarek o zaległościach w testach na wirus, braku ochronnych mask i wentylatorów. Te obawy nie trafiają do mediów publicznych, w których pokazywane są głównie konferencje prasowe ministrów zapowiadających postępy w zwalczaniu choroby.

Pod koniec marca, wzorem inych państw, Sejm uchwalił tzw. Tarczę Antykryzysową, w której 212 miliardów złotych z budżetu państwa przeznaczono na wsparcie dla przedsiębiorców, aby uniknąć masowego zwalniania pracowników, złagodzić spłacanie długów i zachować płynność finansową. Ten zastrzyk był konieczny. Co prawda Senat, pod kierownictwem partii opozycyjnych, proponował pakiet pomocy bardziej hojny i bezpośredni, ale niemal wszystkie ich poprawki do oryginalnego pakietu rządowego odrzucono praktycznie bez żadnej dyskusji w jednym tylko głosowaniu.

Pod osłoną tej Tarczy wprowadzono też podstępnie kluczowe zmiany w kodeksie wyborczym, czyli przeprowadzenie wyborów drogą korespondencyjną. Oficjalnym uzasadnieniem miała być rzekoma konieczność poddania się wymogom przepisów antywirusowych. Ironia polega na tym, że przez ostatnie lata to właśnie rzecznicy PiS-u potępiali głosowanie korespondencyjne jako łatwe do sfałszowania. Obóz rządzący tym samym odrzucał wszelką możliwość odkładania terminu wyborów na późniejszy termin, gdy wyborcom nie groziłaby już szalejąca epidemia.

Panowała tu pewna obsesja czynników rządzących, że nawet gdyby to pociągnięcie potępiłaby nie tylko opozycja w kraju, ale i szeroka opinia światowa, to wybory muszą się odbyć, a prezydent Duda musi ponownie objąć urząd, aby służyć dalszej konsolidacji władzy partii rządzącej. Prezes Kaczyński, który jest tu wodzirejem, żyje w przeświadczieniu, że 10 maja jego kandydat ma szansę wygrać, a w późniejszym terminie może już nie. Przykłady z zagranicy nie obchodzą go. Wybory samorządowe w Wielkiej Brytanii, które miały odbyć się 7 maja odroczono; głosowanie amerykańskich demokratów w konwencji narodowej, aby nominować swojego kandydata na prezydenta odłożono na późniejszy termin; nawet prezydent Putin odłożył referendum o zmianie konstytucji rosyjskiej. Tak wskazywał rozsądek i poczucie odpowiedzialności wobec własnych wyborców. Ale PiS ma inne priorytety. Wirus czy nie wirus, rząd musi zachować władzę, aby kontynuować nieodwracalne zmiany ustrojowe.

Ostatecznie postawiono na rozwiązanie maksymalne, a więc wszyscy w Polsce (ale nie za granicą) mają prawo głosować korespondencyjnie, a odpowiedzialność za logistykę wyborów spada nie na lokalne komisje wyborcze stworzone przez samorządy, ale na pracowników Poczty Polskiej. Natomiast, w wyniku przepisów antywirusowych na całym świecie, zakaz głosowania korespondencyjnego za granicą w praktyce oznacza, że Polonie zagraniczne po raz pierwszy nie będą brały udziału w wyborach.

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 3.65 / 23

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 25.04.2024
GBP 5.0427 złEUR 4.3198 złUSD 4.0276 złCHF 4.4131 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama