Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Podróż za milion zdjęć: PolAndRock Festiwal

Podróż za milion zdjęć: PolAndRock Festiwal
"Mikropaństwo, gdzie rządzi świetna zabawa, a jedynym panującym ustrojem i religią jest Rock'AND'Roll". (Fot. Facebook/Tomasz Dworczyk)
Trzy lata czekałem, żeby odwiedzić moje ulubione miejsce na Ziemi, czyli polski Woodstock - Pol'AND'Rock Festiwal!
Reklama
Reklama

3 miesiące pracy w Londynie, 7 miesięcy podróży za jedną wypłatę - wszystko jest możliwe! Historia Tomasza Dworczyka ma na celu inspirowanie innych do... wzięcia wyjątkowego urlopu!

Opowieść rozpoczyna się dwa lata temu, jeszcze w Polsce. Zmęczony ciężką pracą w korporacjach, zbierając pieniądze na wymarzony urlop poczuł, że coś w nim pękło. Ile byś nie pracował i ile byś nie zarabiał, to i tak pieniądze rozchodziły się gdzieś - a to rachunki, a to dojazdy czy podatki... Starczało ledwo na wypad za miasto. Kiedy zapytał szefa o urlop i usłyszał, że w tym terminie nie może nigdzie pojechać, miarka się przebrała - i tak zaczęła się przygoda, a właściwie urlop życia pochodzącego z Koluszek Tomasza Dworczyka. Zobacz, jak to się zaczęło...

Największy festiwal w Europie i to darmo!

Zresztą to już nawet nie festiwal, tylko mikropaństwo, gdzie rządzi świetna zabawa, a jedynym panującym ustrojem i religią jest Rock'AND'Roll!

Po 3 latach podróży i 16 odwiedzonych państwach stwierdzam, że nie ma lepszego miejsca na naszej  planecie. Nigdzie nie czułem się tak swobodnie i bezpiecznie.

Wszyscy przyjeżdżają tam, by odciąć się od rzeczywistości i bawić najlepiej na świecie! Skakać, tańczyć i śpiewać, rzucić w błoto, zrobić fikołka w śmieci, czy spróbować magiczną miksturę. I nawet myć się nie trzeba. 

Oficjalna liczba uczestników podczas tegorocznego finału PolAndRock Festiwal to 750 tysięcy!

Wiele jednak mnie kosztowało dotarcie tam.

Bilet z Chin do Polski za ponad 1 200zł. Za taką kasę mogłem podróżować kolejne 2 miesiące po Wietnamie. Do tego ostatnie 3 dni przeprawy na zepsutym motorze, a jeszcze później statkiem, pociągiem i samolotem. Przez Wietnam, Chiny i Polskę...

Specjalnie na festiwal przyleciał z Irlandii mój najlepszy kumpel - Misiek. Nagle zadzwonił też "Norwegia", który powiedział, że załatwił samochód od swojej dziewczyny. Dzięki Ewcia! A miałem na Woodstock jechać autostopem.

I tak oto, chwilę po dotarciu do kraju zorganizowany był namiot, samochód i prowiant.

Zapędziliśmy się w drodze na festiwal i przejechaliśmy granicę. Dzięki nawigacji pokierowałem Miśka tak, że dojechał do Frankfurtu! Frankfurtu nad Odrą!

Sorry stary, 35 kilometrów temu wjechaliśmy do Niemiec. A ja bez paszportu, ani dowodu osobistego.

Nie mieliśmy też paliwa, bo stacje benzynowe odstraszały nieludzkimi cenami. A jak zgaśnie? No, to po nas. Nie było nas stać na lawetę, a i policji nie chcieliśmy się narazić.

Na dodatek błysnęło... Fotoradar. Ciekawe, czy przyjdzie mandat i ile nas to wyniesie...

Na szczęście już kilka kilometrów dalej na naszej drodze znalazła się stacja paliw. W euro płaciliśmy i wyszło nawet taniej. Zatankowaliśmy więc do pełna i zawróciliśmy do kraju.

To co zaoszczędziliśmy na różnicy w cenie, silnik spalił w drodze powrotnej, ale za to wycieczka była...

Przedarliśmy się potem przez lasy, pola, wertepy, aż dojechaliśmy do swoich.

Co się działo na festiwalu, zostaje na festiwalu. Powiem tylko, że co chwilę lądowałem na glebie.  Potem szybka regeneracja i w pogo. "Przystanek" na ziemi i od nowa.

Wyrzuciłem nawet telefon. Świetnie się bawiłem, ale dostawałem mnóstwo wiadomości z propozycją spotkania. Było ich tyle, że wykonałem rzut w przestworza... i pognałem w błoto.

Znalazł go później mój kolega. Chciał nawet upilnować, ale tak zabalowaliśmy, że ostatecznie zgubił nieszczęsny telefon.

Został znaleziony przez kolesia, który trzymał go przez 4 dni, aż znalazł właściciela.

Misiek zgubił swój dwa razy i dwa razy odebrał go w biurze rzeczy znalezionych. Ja zgubiłem aparat, buty, plecak cały...

Ostatecznie aparat leżał u "Siwej", a plecak pod samochodem. Buty gdzieś w błocie wyłowił jeden z uczestników festiwalu.

I tak wszystko się znajdywało i gubiło od nowa.

Zaliczyłem też największą możliwą liczbę koncertów. Doczekałem się nawet DUB FX-a!

Tak zapamiętałem pierwszy Woodstock 10 lat temu: nie wiedziałem wtedy gdzie jadę i jak będę się bawił, wsiadłem z kumplem w pociąg, który jechał na Woodstock. Nagle odkryłem nowy świat, muzykę i ludzi.

DUB FX "rozsadził" festiwal! Wokalista jeszcze nie był tak znany. Podróżował po Europie grając dla przechodniów na ulicach, aż dostał zaproszenie na dużą scenę! I tak z kilkunastu osób, zrobiło się ćwierć miliona fanów. Woodstock był jego kluczem do kariery, a dla mnie był to najlepszy koncert EVER!

Spotkałem Dub FX-a w Indonezji. Dzięki przepustce udało mi się przeprowadzić z nim wywiad. Wtedy to zaprosiłem go na festiwal. Powiedział, że przyjedzie jak dostanie zaproszenie. Wysłałem więc nagranie do Jurka, a Jurek wystosował zaproszenie.

Byłem też na Acid Drinkers oraz kultowym Kulcie. Ale najlepiej wypadła Łydka Grubasa.

Kilku koncertów nie pamiętam wcale. Wiem, że byłem, bo są zdjęcia...

A dzień po Woodstocku, to jak dzień po Apokalipsie!

Wszędzie porzucone "domy", ekwipunek lub "martwe ciała". Kilkaset osób nadal biwakowało w lesie.

I tak minął dzień siódmy, potem ósmy. Aż skończył się alkohol, jedzenie i "wartościowe" śmieci.

Czas do domu. Nie dało się domyć wanny po pierwszej kąpieli. A zamiast proszku do prania potrzebna była benzyna - wszystko nadawało się do spalenia.

I tak odbiłem sobie 3 lata nieobecności w Polsce na najpiękniejszym Festiwalu Świata!

Więcej na temat projektu oraz filmy: https://www.facebook.com/podrozzamilion/

Portal Londynek.net objął patronat nad projektem "Podróż za milion zdjęć".

Autorami zdjęć są: @kręciołatv @oskarpiechowski @aleksanderkrawczyk

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 4 / 9

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 23.04.2024
GBP 5.0238 złEUR 4.3335 złUSD 4.0610 złCHF 4.4535 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama