Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Podróż za milion zdjęć: Hong Kong cz.II

Podróż za milion zdjęć: Hong Kong cz.II
"Wyprawa do dwóch najdroższych miejsc Azji, przyniosła niezapomniane przeżycia i nowe doświadczenia." (Fot. FB/Tomasz Dworczyk)
W Hong Kongu bilet na metro to wydatek 11 dolców, jakieś 5 złociszy. A stacje metra są tam większe niż lotniska i jeszcze bardziej zatłoczone.
Reklama
Reklama

3 miesiące pracy w Londynie, 7 miesięcy podróży za jedną wypłatę - wszystko jest możliwe! Historia Tomasza Dworczyka ma na celu inspirowanie innych do... wzięcia wyjątkowego urlopu!

Opowieść rozpoczyna się dwa lata temu, jeszcze w Polsce. Zmęczony ciężką pracą w korporacjach, zbierając pieniądze na wymarzony urlop poczuł, że coś w nim pękło. Ile by nie pracował i ile by nie zarabiał, to i tak pieniądze rozchodziły się gdzieś - a to rachunki, a to dojazdy czy podatki... Starczało ledwo na wypad za miasto. Kiedy zapytał szefa o urlop i usłyszał, że w tym terminie nie może nigdzie pojechać, miarka się przebrała - i tak zaczęła się przygoda, a właściwie urlop życia pochodzącego z Koluszek Tomasza Dworczyka. Zobacz, jak to się zaczęło...

Nim odbiłem bilet przy przejściu przez bramkę, zostałem wepchnięty przez tłum na drugą stronę barierki i porwany aż na peron.

Hmm… Dało mi to do myślenia, bo taka sama sytuacja zdarzyła się przy wyjściu, kiedy zostałem wypchnięty na zewnątrz przez tabuny “galopujących” Azjatów. Więcej biletu nie kupiłem. Przecież nie dano mi nawet szansy na skorzystanie z niego.

Od tej pory przemieszczałem się po stacjach miasta na gapę, za to niesiony na rękach i nogach tłumów. Dosłownie wystarczyło zatrzymać się przed samym wejściem bramki, resztę robili za mnie inni. Oczywiście nie polecam i nie zachęcam nikogo do oszustwa... Ja zrobiłem to dla zabawy. Zresztą gdybym wydawał pieniądze na transport, to z moich 50 dolarów zostałoby 30$.

Udałem się do hinduskiej świątyni w centrum miasta na darmowy obiad. Musiałem jednak przy wejściu odziać się w odpowiednie szaty: zakryć ramiona i kolana i... można było wejść.

Talerz napełniony po brzegi ryżem, sosem, kurczakiem i sałatkami warzywnymi nie kosztował nic. Tak jest w każdej metropolii: świątynie różnych wyznań dokarmiają potrzebujących. W Singapurze stołowaliśmy się z Pauliną w 3 różnych świątyniach: chińskiej , hinduskiej i chrześcijańskiej przez 3 dni, nie wydając ani grosza przez cały pobyt. Tutaj nie było takiego wyboru, za to serwowano tu najlepsze hinduskie żarcie!


Przemieszczając się zatłoczonymi ulicami HongKongu nagle usłyszałem swoje imię! Co jest grane? Nie Thomas, tylko Tomek? Patrzyłem i nie wierzyłem! W tłumie Azjatów machała do mnie Agatka!

Dziewczyna przejechała kawał świata na deskorolce. Po raz pierwszy spotkaliśmy się na Bali w Indonezji w Centrum Nurkowym. A teraz w najbardziej zatłoczonym miejscu na ziemi trafiliśmy na siebie ponownie i to w dzień jej urodzin! Osiem milionów ludzi na ulicach metropolii, a ja spotkałem Agatkę. Pogadaliśmy chwilę, strzeliliśmy selfiaka, po czym Agata zasugerowała mi, gdzie najlepiej rozstawić się z pocztówkami. To ja namówiłem ją na podróż po Macau i podrzuciłem patenty na wyprawę bez pieniędzy, teraz ona wskazała mi miejsce, gdzie tych pieniędzy mogłem zarobić więcej.

I faktycznie! Miejscówka okazała się kopalnią złota! Otoczony dziesiątkami artystów ulicznych rozstawiłem swoje zdjęcia i szybko zacząłem się ich pozbywać. Nalot policji rozgonił zarobkowiczów, ale każdy nas zatoczył wielkie koło i usiadł po 20 minutach dokładnie w tym samym miejscu.
Najciekawsze, że kiedy wystawiłem zdjęcia za 1$, nikt nawet nie podszedł. Dopiero, gdy postawiłem kubek z dziesięciodolarowym banknotem w środku, zlecieli się przechodnie. Wrzucali banknoty o nominałach 10, 20 i 50! I tak tej nocy zarobiłem 60 dolców.

Ostatni nocleg spędziłem w McDonaldzie, ponieważ o północy metro kończy serwis i nie mogłem nigdzie więcej się dostać. Pierwszy raz w życiu widziałem też „macka” pełnego ludzi, z których nikt nie był klientem. Przy każdym stoliku, na sofie czy krześle, spali bezdomni. I między nimi ja!

Nadal bez bagażu, więc bez obawy o grabież, zasnąłem na kanapie przykryty kocykiem i przytulony do aparatu fotograficznego.

A rano w WC dla niepełnosprawnych mycie zębów, twarzy i “skrzydeł”. Potem uzupełniłem niedostatek wody pitnej i pozostało tylko zorganizować jedzenie. Znowu więc udałem się do hinduskiej światyni i był to ostatni normalny posiłek w Hong Kongu.

Wróciłem do hostelu po mój bagaż, a korzystając z otwartych drzwi do wszystkich pomieszczeń zakradłem się jeszcze, by wziąć gorący prysznic. Tyle tam ludzi się przewijało, że nikt nie był w stanie ogarnąć kto dopiero przyjechał, a kto właśnie opuszczał hostel.

Pachnący i najedzony udałem się na lotnisko. Pięć dni w Hong Kongu dobiegło końca. Z zarobionych i zaoszczędzonych pieniędzy uzbierało się 110 dolarów. Musiałem jednak wydać dychę na dojazd do lotniska.

Wszystko szło tak dobrze, że zacząłem się zastanawiać czego zapomniałem, albo co zgubiłem... Coś niewątpliwie "wisiało w powietrzu". Nooo, jakoś za dobrze było.

Aż doszło do odprawy w JetVietAir ! Okazało się, że nie mogłem polecieć do Wietnamu, bo nie miałem wizy! Właściwie miałem, ale ważna była od następnego dnia, a mój samolot miał wylądować o 21:30.

Jak do tego doszło? Kiedy załatwiałem wizę pomyślałem, że skoro mam lot późnym wieczorem, to na miejscu będę po północy. Nie wziąłem pod uwagę zmiany stefy czasowej i przeliczyłem się o 3 godziny!

Nie wpuścili mnie na pokład i utknąłem w Hong Kongu...

No i jeszcze okazało się, że nowy bilet to wydatek przynajmniej 300 euro! A za każdy kolejny dzień musiałbym dołożyć po 50 euro! Musiałbym odczekał pięć dni do wylotu, by ceny były przystępniejsze.

“Olałem” więc chwilowo bilet do Wietnamu. Postanowiłem zostać. Tylko co ja będę robił w Hong Kongu przez następne dni? Mogłem wrócić do miasta i próbować sprzedawać zdjęcia. Nie mogłem jednak przestać myśleć, jak z tego wybrnąć.

Nie chcieli mnie wpuścić na pokład, a przecież było oczywiste, że samolot wyląduje w Wietnamie z grubym opóźnieniem. No i nim postawiłbym pierwsze kroki na ich ziemi, czekała mnie kolejka w biurze emigracyjnym: jakieś 3 godziny po stempelek.

Kombinowałem dalej. Szukałem innego rozwiązania… I tak, odświeżając co chwilę strony kilku linii lotniczych, udało mi się znaleźć lot za 120 funtów i to następnego dnia! Przekalkulowałem swoją sytuację kilka razy. Były to moje ostatnie pieniądze na koncie, a miałem je przeznaczyć na kupno motocykla. Zamiast motoru będzie przelot - lecę!

Musiałem odnaleźć terminal, z którego odlatywał mój samolot. Spojrzałem na bilet, a tam… BRAMKA NUMER 520! Pięśćsetdwadzieścia bramek na lotnisku w Hong Kongu i akurat moja była ostatnia! Na szczęście miałem ze sobą deskorolkę!

Okazało się, że zakupiłem bilet na drogie linie lotnicze - VietAir, czyli coś jakbym leciał Polskim LOT- em, zamiast Ryanairem. I jeszcze „all inclusive”! Po kilku godzinach drzemki na lotnisku odbyłem najlepszy w swoim życiu lot samolotem. Poduszka pod głowę, podgrzewany kocyk i lampka wina… A jak mnie przywitano na pokładzie! Po starcie podano makaron z pieczoną kaczką, sałatkę warzywną, sok, kawę, jogurt i owoce. Siedziałem w najwygodniejszym fotelu lotniczym i jeszcze miałem miejsce na wyprostowanie nóg! Nawet lot z Dubaju do Indii nie odbywał się w tak komfortowych warunkach.

Wyprawa do dwóch najdroższych miejsc Azji przyniosła niezapomniane przeżycia i nowe doświadczenia. Po 10 dniach i deportacji z Macau, miałem ciągle 160$ “na plusie”, a udało mi się zwiedzić każdy zakamarek tego państwa.

Po 5 dniach w Hong Kongu miałem już tylko 100$, ale byłem bogatszy o setki zdjęć i nową deskorolkę.

I tak z pięciogwiazdkowego świata kasyn, hoteli i limuzyn, przeniosłem się do największej betonowej dżungli i najbardziej zatłoczonego miasta na świecie, by ostatecznie trafić na łono natury!

I na 3 miesiące survivalu...

C.d.n.

Więcej na temat projektu: https://www.facebook.com/podrozzamilion/

Portal Londynek.net objął patronat nad projektem "Podróż za milion zdjęć".

Zdjęcia autorstwa Tomasza Dworczyka.

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 5.45 / 9

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 18.03.2024
GBP 5.0343 złEUR 4.3086 złUSD 3.9528 złCHF 4.4711 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama