Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Europa grzybami podzielona

Europa grzybami podzielona
Ludzkość przez długie wieki nie zdawała sobie sprawy ze znaczenia podziału na grzybolubów i grzybowstrętów. (Fot. Getty Images)
Z naukowych opracowań wynika, że grzyby mogą dzielić Europejczyków bardziej niż bariera językowa. Nie ma więc narodów anglo- czy rosyjskojęzycznych, są za to ludy mykofilne (grzybolubne) oraz mykofobiczne (grzybowstrętne). Polacy oczywiście należą do tych pierwszych.
Reklama
Reklama

Grzybów w bród, kto żyw wyruszył do lasu. W Polsce można wynieść podgrzybków, borowików, maślaków, ile dusza zapragnie. Zbierając grzyby mamy przecież przed oczami stół wigilijny. Cóż bowiem króluje na nim, poza rybą oczywiście? Grzyb! Bo to i barszczyk, w którym jeden grzyb musi być, do barszczyku oczywiście uszka z grzybami, a dalej pierogi z kapustą i grzybami oraz wigilijna kapusta z grzybami na oleju lnianym.

Wyrafinowani samobójcy

Tymczasem w Wielkiej Brytanii nasi rodacy zbierający grzyby przemykają chyłkiem, gdyż tubylcy patrzą na nich jak na dziwaków. Znajomy, który od kilku lat mieszka w Anglii, opowiadał, że gdy wrócił ze spaceru z reklamówką pełną grzybów, jego sąsiedzi byli przerażeni.

Przyznali się później, że bali się, iż chce w niekonwencjonalny sposób popełnić samobójstwo. Dla Anglików wszelkie grzyby leśne określane są jako "toadstools" (muchomory) i kojarzą się ze zgnilizną i rozkładem. "Mushroom" (grzyb) to przede wszystkim pieczarka.

Dla Anglików wszelkie grzyby leśne określane są jako "toadstools" (muchomory) i kojarzą się ze zgnilizną i rozkładem. (Fot. Getty Images)

Podejście naukowe

Ludzkość przez długie wieki nie zdawała sobie sprawy ze znaczenia podziału na grzybolubów i grzybowstrętów, do czasu wydarzenia natury miłosnej i intelektualnej zarazem. Mianowicie bankier i dziennikarz R. Gordon Wasson, zakochał się w emigrantce z Rosji Walentynie Pawłownie Guercken.

Młoda para wybrała się na miesiąc miodowy w Appalachy i świeżo upieczony żonkoś podczas spaceru po lesie ze zdumieniem zobaczył, że jego ukochana w pewnej chwili pada na kolana i zaczyna zbierać grzyby. Ze wszystkich sił, ale na próżno, usiłował ją powstrzymać przed zabraniem do domu, ugotowaniem i spożyciem obfitego zbioru wonnych kurek, które on uznawał za najbardziej obrzydliwą obrzydliwość.

Zdumieni odmiennością swego podejścia do grzybów, swój wolny czas postanowili poświęcić wyjaśnieniu tego fenomenu. Owocem ich wieloletniej i żmudnej pracy była książka "Grzyby, Rosja i historia".

Z obserwacji małżeństwa Wassonów Europejczyków wynika, że ludy zamieszkujące obrzeża Morza Północnego są mykofobiczne (grzybowstrętne), a cała reszta Europy – mykofilna (grzybolubna).

"Mushroom" (grzyb) to przede wszystkim pieczarka. (Fot. Getty Images)

Wśród mykofobów królują Anglicy

Wassonowie zgromadzili imponującą kolekcję świadectw językowych, historycznych, etnograficznych, literackich i prasoznawczych wskazujących na głęboko zakorzenioną, instynktowną wręcz odrazę Anglików do grzybów leśnych.

Oto przykłady. Wielkim poetom angielskim (w tym Tennysonowi i Shelleyowi) grzyby, które są w lesie radością naszych oczu, kojarzyły się ze śmiercią.

Skojarzenie grzyb - zgnilizna przewija się także przez relacje z podróży i wspomnienia Karola Darwina, twórcy teorii ewolucji. Gdy zawitał na Ziemię Ognistą, w swoim dzienniku odnotował, że tubylcy jedzą grzyby i opatrzył to komentarzem: "Ziemia Ognista to chyba jedyny kraj na Ziemi, w którym grzyby są składnikiem podstawowego pożywienia".

Najsilniejszym jednak potwierdzeniem wstrętu Anglików do grzybów leśnych jest artykuł z "The Times" z 1943 roku. Podczas II wojny światowej, w związku z blokowaniem dostaw żywności drogą morską przez Niemców, żywność w Anglii była racjonowana, a dieta monotonna. Rząd i liczne organizacje społeczne prowadzili akcję edukacyjną, jak w takiej sytuacji należy sobie radzić.

Przyłączył się do niej jeden z mykologów, który objeżdżał kraj z serią pogadanek, że nudne do obrzydliwości potrawy można urozmaicić i wzbogacić dodatkiem grzybów leśnych. Szacowny "Times" relacji z jednej z nich dał powalający tytuł: "Jadalne muchomory". Akcja oczywiście zakończyła się fiaskiem.

Artykuł "Na tropach magicznego grzyba" uświadomił szerokiej opinii publicznej istnienie grzybków halucynogennych i związanych z nimi rytuałów religijnych. (Fot. Getty Images)

Grzybki meksykańskie

Co ciekawe, Gordon Wasson zainteresował się także grzybami i grzybiarzami w Meksyku i jako pierwszy człowiek Zachodu wziął udział w religijnych rytuałach meksykańskich Indian, których nieodłącznym elementem było spożywanie grzybków halucynogennych.

Wyprawa Wassona do Meksyku w 1956 roku finansowana była tajnie przez CIA, prowadzącą wtedy projekt MK-Ultra, w ramach którego przeprowadzano eksperymenty z użyciem narkotyków w celu uzyskania kontroli nad ludzkim umysłem i wypracowania najskuteczniejszych sposobów prowadzenia efektywnych przesłuchań.

W 1957 roku, po meksykańskiej ekspedycji, Wasson opublikował w powszechnie czytanym w Ameryce tygodniku "Life" artykuł "Na tropach magicznego grzyba", który uświadomił szerokiej opinii publicznej istnienie grzybków halucynogennych i związanych z nimi rytuałów religijnych. Najpierw bitnicy, a potem ich następcy, hippisi, ruszyli do Meksyku, by konsumować grzybka i przeżywać odmienne stany świadomości.

Słowianie uważają się za najbardziej grzybolubne i grzybożerne narody na świecie. (Fot. Getty Images)

Słowianin grzybożerca

Słowianie ze względu na wybitną rolę, jaką grzyby odgrywają w kulturze ludowej i wysokiej, folklorze, obyczaju, wypoczynku i życiu towarzyskim - o stole i przekąskach do wódeczki nie wspominając – uważają się za najbardziej grzybolubne i grzybożerne narody na świecie.

Kto jednak wśród braci Słowian dzierży palmę grzybowego pierwszeństwa? Polacy są pewnie przekonani, że oni. Jako poetycki dowód mogą przytoczyć opis grzybobrania z III Księgi "Pana Tadeusza", gdzie grzybiarze:

"Jeżeli się przybliżą albo się spotkają,

Ani mówią do siebie, ani się witają,

Głęboko zadumani, w sobie pogrążeni.

Hrabia widział w nich obraz elizejskich cieni";

Rosjanie odpowiedzą na to dialogiem między Koznyszewem i Warieńką  z "Anny Kareniny", w którym grzybobranie łamie ludziom stojącym o krok od szczęścia serca i życie. Właściciel ziemski Koznyszew zakochany w guwernantce Warieńce chce się jej oświadczyć, a ona z radością gotowa jest go przyjąć. Idzie do lasku, gdzie Warieńka zbiera grzyby wraz z dziećmi i...

"A co, czy znalazł pan cokolwiek? - zapytała, zwracając ku niemu ze spokojnym uśmiechem swą  piękną twarz spoza białej chustki. - Ani jednego – rzekł Koznyszew. – A pani? (...) Przeszli kilka kroków w milczeniu. (…) Należało się oświadczyć teraz albo nigdy: czuł to i Koznyszew. U Warieńki wszystko – i spojrzenie, i rumieniec, i spuszczone oczy – wskazywało na bolesne oczekiwanie. Koznyszew widział to (...) powtarzał nawet słowa, w których zamierzał był wypowiedzieć oświadczyny. Zamiast tych słów wszelako, powodowany jakimś nagłym skojarzeniem, zapytał znienacka: - A jaka jest różnica między borowikiem a podbrzeźniakiem? Wargi Warieńki drżały ze wzruszenia, gdy odrzekła: - Główki prawie się nie różnią, ale pieniek jest inny. Skoro tylko zabrzmiały te słowa, oboje – ona i on – zrozumieli, że klamka zapadła, że to, co miało być wypowiedziane, wypowiedziane nie zostanie".

Spór może rozstrzygnąć podejście do grzyba uznawanego w Polsce za trującego. Okazuje się, że my, Polacy, pozostajemy w tyle za naszymi wschodnimi sąsiadami. Każdy grzybiarz, który wypatrywał rydza wie, jakim przekleństwem jest bardzo do niego podobny mleczaj wełnianka. Jest on trujący, ma przy tym odstręczająco ostry smak i w Polsce nie jest dopuszczony do obrotu. Ale inaczej traktują go w Rosji, na Ukrainie, Białorusi i w Bułgarii. Tam długo się go gotuje, odlewa wodę, a następnie kisi w beczułkach i spożywa jako znakomitą przekąskę do wódeczki, bo ostro-gorzki smak tak potraktowanego grzyba przemienia się w łagodną pieprzność.

Włoch czy Hiszpan spożyje muchomora cesarskiego, którego w polskich lasach nie spotkamy. (Fot. Getty Images)

Południowe podniebienie

W tym grzybowym rankingu pierwsze miejsce prawdopodobnie należy jednak do Europejczyków z południowego zachodu. Są to przede wszystkim ludy romańskie, z zapałem konsumujące grzyby,  których Polak nie weźmie do ust, choć w większości u nas występują.

Spożyje zatem Włoch czy Hiszpan muchomora! Co prawda muchomora cesarskiego, którego w polskich lasach nie spotkamy. We Włoszech zawdzięcza swą nazwę temu, że uważany jest za godnego cesarskiego stołu. Rarytasem są także uznawane przez nas za niejadalne: czernidłak, lejkowiec, płomienica czy pierścieniak.

Źródła: Focus.pl - "Od afrodyzjaku przez umami po narkotyk", Joanna Nikodemska;  Magazyn TVN24 "Grzyby dziela Europę", Ludwik Dorn; Grzybobranie - czaswlas.pl.

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 5.91 / 22

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 18.03.2024
GBP 5.0343 złEUR 4.3086 złUSD 3.9528 złCHF 4.4711 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama