Kobiety w brytyjskim wojsku są karane za zgłaszanie napaści seksualnych

Jak wyjaśniono w badaniu, którego wyniki przedstawiono w "RUSI Journal", publikacji ośrodka analitycznego Royal United Services Institution, panująca w siłach zbrojnych "mizoginistyczna i toksyczna" kultura "samczych" zachowań kształtuje sposób, w jaki wojsko reaguje na zgłoszenia napaści na tle seksualnym.
Jego główna autorka, dr Harriet Gray z wydziału polityki i stosunków międzynarodowych Uniwersytetu w York, ujawniła, że prawie wszystkie kobiety, z którymi przeprowadzono rozmowy, opisywały, że były karane za łamanie zasad, a nie wspierane, gdy zgłaszały incydenty, przez co czuły się zdradzone.
A ð§µ
— Harriet Gray (@DrHarrietGray) November 26, 2023
I have a new paper out today in the @RUSI_org journal, co-authored with Nicola Lester and @EmmaNorton10 of @cmjhq: Servicewomen’s experiences of the Aftermath of Sexual Assault in the British Military: Blame, Shame, and Betrayal https://t.co/qH7iMd1aYt
"Nasze badania pokazują to, co każda kobieta, która przeszła przez to przerażające doświadczenie, wie aż za dobrze - po zgłoszeniu gwałtu spotyka się z upokorzeniem, niedowierzaniem, obwinianiem, zawstydzaniem i ostracyzmem. Krzywda ta jest wyrządzana przez samą instytucję, której poświęciła swoją karierę i życie, instytucję, która zbyt często wydaje się bardziej zainteresowana ochroną własnej reputacji niż robieniem tego, co słuszne. To najgłębsza, zmieniająca życie forma instytucjonalnej zdrady" - wyjaśniła Emma Norton, dyrektorka Centrum Sprawiedliwości Wojskowej i jedna ze współautorek badania.
To pierwsze naukowe badanie, mające na celu opisanie doświadczeń związanych z napaściami seksualnymi w brytyjskich siłach zbrojnych. Opiera się ono na pogłębionych wywiadach z sześcioma kobietami, które padły ofiarą przemocy seksualnej ze strony kolegów.
Ofiary przekazały, że czuły, że "reakcje na ich raporty były przede wszystkim zorientowane na ochronę organizacji, jej interesów i normalnych sposobów funkcjonowania, a nie na ich potrzeby jako ofiar". Opisały one "nadrzędną troskę o utrzymanie negatywnych historii z dala od mediów w celu ochrony reputacji wojska".

Jedna z kobiet biorących udział w badaniu, która pracowała jako technik w Królewskich Siłach Powietrznych (RAF) wskazała, że gdy zgłosiła, iż została zaatakowana seksualnie przez kolegę podczas snu, pierwszą reakcją jej dowódcy było upomnienie jej za picie alkoholu, a priorytetem dowództwa było początkowo ukrycie napaści.
Inna opisała, że po zgłoszeniu przez nią gwałtu jej dowództwo "nakazało usunięcie potencjalnych dowodów z telefonów komórkowych z obawy, że zdjęcia lub filmy trafią do mediów społecznościowych", co - jak zauważyła - było "w zasadzie kryciem" sprawcy.
Inna rozmówczyni przekazała badaczom, że koszary zamieniły się we "wrogie środowisko" po tym, jak zgłosiła napaść, a koledzy stwierdzili, że jej nie wierzą i odmawiają współpracy z nią. Jej dowódca dodał z kolei, że stała się "niedogodnością" z powodu złej atmosfery, jaką stworzyła.
Czytaj więcej:
Raport: Rasizm, mizoginia i homofobia w szeregach straży pożarnej w Anglii
Konserwatywny poseł o Met Police: "To nie kilka czarnych owiec, to całe stado"
Londyńska policja: Usunięcie zdeprawowanych funkcjonariuszy może zająć lata