Konferencja Partii Konserwatywnej: Nie brakuje niewygodnych tematów
Rządzący od 13 lat konserwatyści mają obecnie w sondażach stratę 15-20 punktów proc. do Partii Pracy i bardzo mało czasu na jej odrobienie, bo najbliższe wybory do Izby Gmin najprawdopodobniej odbędą się w przyszłym roku. A choć Rishi Sunak, który niemal przed rokiem objął funkcje lidera partii i premiera, zdołał uspokoić sytuację po chaotycznej końcówce rządów Borisa Johnsona i krótkich, zupełnie nieudanych rządach Liz Truss, to w niewielkim stopniu przekłada się to na sondaże.
Głównym wydarzeniem poniedziałku, będącego drugim dniem konferencji partii, miało być wystąpienie ministra finansów Jeremy'ego Hunta, który jeszcze w weekend zapowiedział, że obecnie nie ma możliwości obniżek podatków.
A fakt, że pod rządami konserwatystów - partii tradycyjnie odwołującej się do wolnego rynku, przedsiębiorczości i niskich podatków - obciążenia podatkowe wzrosły do najwyższego poziomu od okresu tuż po zakończeniu II wojny światowej, jest dla wielu jej wyborców i szeregowych członków głębokim rozczarowaniem.
Monday at Tory conference 2023: highlights of the day https://t.co/lrzBkRQ6HG
— Guardian politics (@GdnPolitics) October 2, 2023
Najważniejszymi zapowiedziami w wystąpieniu Hunta były podniesienie płacy minimalnej do 11 funtów za godzinę, uzależnienie wysokości zasiłków dla bezrobotnych od tego, czy dana osoba faktycznie szuka pracy, oraz zamrożenie zatrudnienia w służbie cywilnej, która w ostatnich kilku latach bardzo się rozrosła.
W tej sytuacji nie dziwi, że znacznie większy entuzjazm szeregowych członków partii wzbudziła występująca na jednym z pobocznych paneli Liz Truss, która przekonywała, że tym, czego potrzebuje gospodarka, jest znacząca obniżka podatków. Choć to właśnie źle przyjęta przez rynki finansowe zbyt gwałtowna obniżka podatków spowodowała, że w zeszłym roku zaledwie po siedmiu tygodniach Truss musiała ustąpić ze stanowiska.
Co gorsza, dla konserwatystów, na dominujący temat na konferencji wyrosła spodziewana, choć wciąż jeszcze oficjalnie nieogłoszona decyzja o rezygnacji z północnej części linii szybkiej kolei HS2, która miała prowadzić z Londynu przez Birmingham do Manchesteru i Leeds.
Speculation about HS2 overwhelms Conservative Party conference https://t.co/ktVFQuKRgy
— BBC Politics (@BBCPolitics) October 3, 2023
To najważniejsza od lat inwestycja infrastrukturalna w Wielkiej Brytanii, ale niezwykle kosztowna i bardzo opóźniona. Rząd Borisa Johnsona traktował ją jako kluczowy element programu wyrównywania poziomu życia między bogatszym południem a uboższą północą Anglii, a także jako sposób na utrzymanie nowo zdobytych wyborców z północy Anglii.
O ile z czysto ekonomicznego punktu widzenia rezygnacja z HS2 jest uzasadniona, politycznie jest to trudne, bo wyborcy z północy Anglii, tradycyjnie głosujący na laburzystów, znów poczują, że dla Partii Konserwatywnej są elektoratem drugiej kategorii.
Na dodatek unikanie przez rząd jasnych deklaracji w sprawie przyszłości HS2, choć zdaniem mediów decyzja już zapadła, pogłębia fatalne wrażenie i niewiele wskazuje, by konserwatyści mieli w tej sytuacji jakiekolwiek szanse na utrzymanie niespodziewanie zdobytych w 2019 r. okręgów z północnej i środkowej Anglii.
Czytaj więcej:
Brytyjski premier: Nie ma planów, by nasi żołnierze szkolili ukraińskich wojskowych
UK: Sunak ograniczy obowiązywanie stref ruchu do 20 mil na godzinę, aby zdobyć poparcie kierowców
Brytyjski minister finansów potwierdził wzrost stawki wynagrodzenia National Living Wage
Mapety sie zebraly jeszcze sie nie zdarzylo zeby bankster udajacy premiara tego cyrku komus cos poprawil , komunistyczna polityczna popluczyna lewa prawa jeden cyrk konserwatysci kasy daja wiecej niz komuchy