Praca w restauracji? "Nie dla Brytyjczyka"
Emmanuel Landre zarządza restauracją Le Gavroche w Londynie. Jej właścicielem jest popularny w telewizji, szczególnie za sprawą programu MasterChef, Michel Roux Jr. W lokalu zatrudnionych jest 25 kelnerów, z czego tylko dwójka to Brytyjczycy.
"Praca w restauracji za długo była postrzegana jako zajęcie dla studentów. Tymczasem dla niektórych Europejczyków to profesja, której uczą się przez wiele lat" - zaznacza 38-letni Landre, cytowany przez serwis standard.co.uk. "W branży nie ma wystarczającej liczby Anglików, za to cudzoziemców - nie brakuje" - dodaje.
Podobnego zdania jest Richard Cossins, menedżer Fera at Claridge’s. Według niego, fach kelnerowania zyskuje na swoim wizerunku, ale wciąż jest traktowany jako przystanek do "normalnej" kariery i tym zawodem młodzi Brytyjczycy "gardzą". "Kelner to dla większości zajęcie na pół etatu, między szkołą średnią a studiami. Kiedy pracowałem w restauracji Pétrus z Marcusem Wareingiem (brytyjski kucharz-celebryta - przyp. red.), klienci pytali mnie często: Gdzie studiujesz?" - dodaje.
"W Hiszpanii, Francji, Niemczech czy Włoszech ludzie często dorastają w środowisku kulinarnym, ich rodziny mają restauracje i są tam światowej klasy szkoły gastronomiczne. Nam do tego daleko" - tłumaczy Cossins.
Ed Baines, kucharz i właściciel Randall & Aubin w londyńskiej dzielnicy Soho, przyznał, że nie zatrudnia żadnych Brytyjczyków. "To nie jest polityka; oni po prostu nie przychodzą i nie pytają się o pracę". Dodał, że ich "dystans" obraca się przeciwko nim i lepiej zatrudnić bardziej "otwartego" imigranta. "Najlepsi są Włosi" - podsumowuje Baines.
Swoich rodaków ostro skrytykował w zeszłym roku brytyjski szef kuchni, Jamie Oliver. "Gdyby nie imigranci, to już jutro musiałbym zamknąć wszystkie moje restauracje" - stwierdził Oliver, który ma ponad 30 oddziałów w Wielkiej Brytanii.