Londyn i Edynburg spierają się o rachunek za wizyty Trumpa i Vance'a
Trump spędził w Szkocji cztery dni w lipcu, odwiedzając m.in. swoje pola golfowe w hrabstwach Ayrshire i Aberdeenshire, natomiast Vance był w Ayrshire przez cztery dni we wrześniu.
Ale w przerwach między grą w golfa Trump spotkał się z szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen, brytyjskim premierem Keirem Starmerem i pierwszym ministrem (premierem Szkocji) Johnem Swinneyem.
Władze w Edynburgu poprosiły rząd w Londynie o zwrot kosztów zabezpieczenia wizyt obu amerykańskich polityków. Ten jednak stoi na stanowisku, że ponieważ nie wystosował oficjalnych zaproszeń, wizyty - mimo wspomnianych spotkań - miały charakter prywatny, zatem nie ma podstaw do zwrotu kosztów.
(Fot. Suzanne Plunkett - WPA Pool/Getty Images)
Szkocka ministra finansów Shona Robison napisała list do brytyjskiego wiceministra finansów Jamesa Murraya, w którym podkreśliła, że wizyty były "znaczącym operacyjnym i finansowym obciążeniem dla szkockich służb publicznych, w szczególności Policji Szkocji".
Wizyta Trumpa w szczytowych momentach wymagała zaangażowania 4 000 policjantów dziennie.
Szkocki rząd przedstawił wczoraj poniesione koszty związane z zabezpieczeniem obu wizyt - łącznie wydał na ten cel 24,49 mln funtów (na wizytę Trumpa 21,35 mln, Vance'a - 3,14 mln), z czego wydatki na ochronę policyjną wyniosły 24,1 mln.
"W związku z pańską decyzją o nieprzyznaniu Szkocji środków finansowych na pokrycie kosztów związanych z wizytą prezydenta Donalda Trumpa w Szkocji w lipcu 2025 r. oraz późniejszą wizytą wiceprezydenta J.D. Vance'a, zwracam się z prośbą o ponowne rozważenie tej decyzji i zapewnienie pełnego zwrotu kosztów tych wizyt" - napisała Robison.
"Wizyty prezydenta i wiceprezydenta były prywatnymi wizytami w Szkocji, a kwestie związane z ochroną porządku publicznego należą oczywiście do kompetencji rządu szkockiego. Rząd Wielkiej Brytanii pokrywa koszty ochrony tylko w przypadku oficjalnych wizyt odbywających się na podstawie formalnego zaproszenia, a tym razem tak nie było" - wyjaśnił mediom Murray.





























