Premier Donald Tusk przedstawił nowy skład Rady Ministrów. "Rząd zwiera szyki"

Na dzisiejszej konferencji prasowej premier Donald Tusk przedstawił nowy skład Rady Ministrów. W jej skład - oprócz premiera - wejdzie 21 ministrów konstytucyjnych, w tym trzech wicepremierów:
- Władysław Kosiniak-Kamysz - wicepremier, minister obrony narodowej
- Krzysztof Gawkowski - wicepremier, minister cyfryzacji
- Radosław Sikorski - wicepremier, minister spraw zagranicznych, odpowiedzialny też za politykę europejską
- Marcin Kierwiński - minister spraw wewnętrznych i administracji
- Tomasz Siemoniak - minister-koordynator służb specjalnych
- Waldemar Żurek - minister sprawiedliwości, prokurator generalny
- Jan Grabiec - szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów
- Maciej Berek - minister nadzoru nad wdrażaniem polityki rządu
- Andrzej Domański - minister finansów i gospodarki
- Miłosz Motyka - minister energii
- Dariusz Klimczak - minister infrastruktury
- Stefan Krajewski - minister rolnictwa i rozwoju wsi
- Paulina Hennig-Kloska - minister klimatu i środowiska
- Wojciech Balczun - minister aktywów państwowych
- Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz - minister funduszy i polityki regionalnej
- Jolanta Sobierańska-Grenda - minister zdrowia
- Agnieszka Dziemianowicz-Bąk - ministra rodziny, pracy i polityki społecznej
- Marcin Kulasek - minister nauki i szkolnictwa wyższego
- Barbara Nowacka - minister edukacji narodowej
- Marta Cienkowska - minister kultury i dziedzictwa narodowego
- Jakub Rutnicki - minister sportu i turystyki.

(Fot. WOJTEK RADWANSKI/AFP via Getty Images)
"Od strony sprawczości rządu, tego, czy jakość zarządzania wzrośnie to postawiłbym tezę, że nie. Dlatego, że zmniejszenie liczby ministrów i połączenie ministerstw nie oznacza, że zmniejszamy liczbę urzędników, że ten proces decyzyjny będzie szybszy, że on będzie prostszy. To zależy od procesów legislacyjnych, od stanowionego prawa" - uważa dr hab. Tomasz Gajownik z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego oceniając rekonstrukcję rządu.
"Nie będę ukrywał, że dla mnie to jest taka wymiana bardziej, nazwijmy to, propagandowo - PR-owska, która ma na celu pokazanie, że zwieramy szyki i idziemy na zwarcie z dużym pałacem. Sądzę, że rząd myśli: będziemy procedować, dalej działać, ale pomni naszych dotychczasowych doświadczeń liczymy się z dużym oporem ze strony Pałacu Prezydenckiego" - ocenił dr hab. Gajownik.
Według niego, zmiany w rządzie odzwierciadlają też pozycję koalicjantów. "To, że PSL i Lewica utrzymały swoje stany posiadania resortów, a Polska 2050 nie otrzymała stanowiska wicepremiera świadczy o tym, że premier nie w pełni ufa liderowi tego ugrupowania. Można to odbierać jako swego rodzaju karę za nocne spotkania Szymona Hołowni z PiS, bo jeśli chodzi o Katarzynę Pełczyńską-Nałęcz to trudno jej zarzucić, że nie pracuje" - zauważył Gajownik.
Oceniając konkretne zmiany na stanowiskach ministrów wskazał na "ewidentne wzmocnienie roli Radosława Sikorskiego i nieco inne sformatowanie resortu spraw zagranicznych".
Podkreślił też, że "na pewno wymiana ministra sprawiedliwości jest sygnałem, że premier był niezadowolony z pracy Adama Bodnara". "Zapewne chodziło o zakres rozliczeń związanych z rządami PiS, czy przywrócenia kontroli nad Trybunałem Konstytucyjnym" - stwierdził ekspert.
Jak wskazał, sędzia Waldemar Żurek, który przejmuje resort po Adamie Bodnarze to człowiek nie tylko najbardziej represjonowany za rządów PiS, ale też bardzo stanowczy i zdeterminowany, dlatego będzie odporny na wszelkie naciski z zewnątrz.
Czytaj więcej:
Sondaż dla Onetu: Sikorski, Nawrocki i Trzaskowski z największym zaufaniem Polaków