Cieczowe termometry odchodzą do lamusa. Polacy coraz mocniej stawiają na elektronikę
Kwestia mierzenia gorączki mocno dzieli Polaków. Blisko 53% osób sprawdza ją podczas choroby elektronicznym urządzeniem, w tym przeszło 28% – bezdotykowym, a prawie 25% – dotykowym. Do tego widać, że ponad 29% rodaków wciąż stawia na cieczowy termometr.
Ponadto niespełna 11% różnie mierzy temperaturę. Prawie 4% nie zwraca na to w ogóle uwagi. Niespełna 3% nie pamięta, jak sprawdza gorączkę, a ponad 1% stosuje inny sposób, niż wskazali autorzy badania.
Eksperci komentujący wyniki badania też są podzieleni. Niektórzy nawet twierdzą, że wysokość gorączki w ogóle nie ma znaczenia. Inni ostrzegają, że zbyt późno wykryta może stanowić zagrożenie, zwłaszcza dla dzieci. I dodają, że najniebezpieczniej jest, gdy rodzic polega tylko na swoim dotyku.
Jak stwierdza dr n. med. Krzysztof Karaś ze Szpitala Pomnik Chrztu Polski w Gnieźnie, ciekawym wynikiem badania jest to, że blisko 11% respondentów używa zarówno tradycyjnych, jak i elektronicznych termometrów.
"To może właściwie świadczyć o niepewności co do dokładności lub komfortu obu metod. Może to również wskazywać na preferencje wynikające z konkretnej sytuacji. Użytkownicy mogą sięgać po tradycyjny termometr np. do pomiarów w domowym zaciszu, a po elektroniczny – w trakcie opieki nad kilkoma chorymi dziećmi poza domem" – wyjaśnia Karaś.
Z kolei prof. dr hab. med. Krzysztof J. Filipiak z Polskiego Towarzystwa Postępów Medycyny – MEDYCYNA XXI uważa, że metoda pomiaru temperatury ciała nie ma szczególnego znaczenia w kwestii kontroli zdrowia osoby chorej np. na grypę czy przeziębienie. Gorączka jest tylko jednym z wielu objawów. Postęp technologiczny sprawia, że mierzenie elektroniczne jest obecnie bardziej popularne - i ten wybór odzwierciedla obecne postawy społeczne.