Dwóch nurków z polskiego klubu nurkowego w Anglii zginęło u wybrzeży Malty

Obaj mężczyźni nurkowali w okolicach wraku XIX-wiecznego francuskiego liniowca "Le Polynesien", który leży na głębokości pomiędzy 50 a 65 m i 2,5 km od Zonqor Point w Marsascala, czyli najbardziej na wschód wysuniętym punkcie Malty.

Jak donosi maltańska prasa, na wraku występowały silne prądy i 45-letni Dominik Dubaj miał trudności z wynurzeniem. Na pomoc podążył mu 48-letni Białecki. Według wstępnych ustaleń, mężczyźni zbyt szybko się wynurzyli, co spowodowało, że przegapili ważne przystanki dekompresyjne.

Polaków przetransportowano na brzeg przez statek ratunkowy Sił Zbrojnych Malty (AFM) i zabrano karetką do szpitala Mater Dei. Wkrótce po przybyciu na miejsce okazało się, że Dubaja nie da się już uratować, a Białecki został umieszczony w komorze dekompresyjnej, ale zmarł później tego samego dnia.

"Krzysztof był założycielem Diving Explorers, mającym na swoim koncie tysiące nurkowań, zarówno rekreacyjnych, jak i technicznych. Był wyjątkowym instruktorem i mentorem oraz fantastycznym ambasadorem nurkowania. Ale przede wszystkim był prawdziwym przyjacielem, za którym wielu będzie tęsknić" - wspomina jego kolega z klubu, Greg Chimiak.

Dekompresja to proces stopniowego umożliwienia organizmowi usunięcia nadmiaru gazów nagromadzonych podczas nurkowania. Podczas nurkowań nurkowie pochłaniają azot z powietrza, którym oddychają, który rozpuszcza się w krwiobiegu.

Jeśli nurkowie zbyt szybko wypłyną na powierzchnię, nie robiąc niezbędnych przystanków, azot może tworzyć pęcherzyki w organizmie, co prowadzi do choroby dekompresyjnej. 

Aby temu zapobiec, nurkowie przestrzegają określonych zasad dekompresji i podczas wynurzania robią przystanki bezpieczeństwa, co pozwala organizmowi stopniowo eliminować nagromadzony azot.