UK zrzeknie się jednej czwartej terytorium na rzecz natury?
Szczegółowy plan poparty równie drobiazgową analizą opublikowała dziś organizacja Rewilding Britain. Według założeń grupy, projekt stworzenia nowych lasów, łąk, torfowisk i mokradeł nie będzie tanim rozwiązaniem. Wstępne szacunki mówią o "miliardach funtów", ale tylko odpowiednio duża inwestycja ma być gwarancją, że "rolnicy nic nie stracą, produkcja żywności się utrzyma, a natura wróci tam, gdzie jej miejsce".
Choć plan może wydawać się odrobinę utopijny, "Guardian" zauważa, że jego zwolennikiem może być sam minister środowiska Michael Gove. Polityk wielokrotnie podkreślał, że rozwiązanie problemu zanieczyszczenia środowiska i ocieplenia klimatu leży po stronie natury.
Również kwestia finansowa nie wydaje się być problematyczna w kontekście niedawnych zapowiedzi rządu. Brytyjscy politycy obiecali upewnić się, że "publiczne pieniądze będą wydawane wyłącznie na publiczne dobra" po opuszczeniu Unii Europejskiej.
Rządzący potwierdzili niedawno również swoje zapowiedzi, że Wielka Brytania pozostanie liderem w ochronie środowiska i kraj nie będzie wydzielał jakichkolwiek zanieczyszczeń do 2050 roku. Odpowiednie przygotowania w tym zakresie już trwają, a jedną z metod ma być pierwszy na świecie zakaz sprzedaży spalinowych pojazdów, który będzie obowiązywać od 2040 roku.
Na zerową emisję zanieczyszczeń przygotowują się również brytyjscy rolnicy. Zrzeszenie National Farmers Union (NFU) zapewnia, że od 2040 roku przedsiębiorstwa spożywcze w kraju będą najbardziej ekologiczne na świecie. Z drugiej strony szef NFU wyraził jednak obawy, że "walka z globalnym ociepleniem nie przyniesie efektów, jeśli brytyjscy rolnicy ograniczą swój wpływ na środowisko w kraju, przenosząc produkcję do regionów, w których ekologia nie jest traktowana poważnie".