ONZ: Rosyjski atak na elektrownię atomową w Enerhodarze naruszył konwencję genewską
Wczorajsze posiedzenie Rady zostało zwołane w trybie nadzwyczajnym w reakcji na walki pod elektrownią w Enerhodarze, podczas których doszło do pożaru w jednym z budynków instalacji.
Zastępczyni sekretarza generalnego ONZ ds. politycznych Rosemary DiCarlo stwierdziła, że rosyjskie działania wojskowe były "nie tylko nie do przyjęcia, ale też wysoce nieodpowiedzialne" i stanowiły naruszenie konwencji genewskiej. Dodała jednak, że uderzenie na elektrownię uszkodziło instalację szkoleniową, a nie urządzenia krytyczne.
Łączący się z pokładu samolotu szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej Rafael Grossi stwierdził, że żadne systemy bezpieczeństwa w zaporoskiej elektrowni atomowej nie zostały uszkodzone, a elektrownia działa technicznie "normalnie", choć dodał, że "nie ma nic normalnego w sytuacji, kiedy elektrownia kontrolowana jest przez siły zbrojne". Dodał, że Rosja z wyprzedzeniem informowała agencję o zamiarach przejęcia elektrowni i o tym, że mieszkańcy Energodaru usiłowali zablokować wstęp do niej wojskowym.
Działania Rosji potępiła większość członków Rady, w tym m.in. USA, Francja, Wielka Brytania, Brazylia, Albania, Irlandia, Norwegia i Ghana. W neutralnym tonie, wzywając do spokoju i wstrzymania walk wypowiedzieli się m.in. przedstawiciele Chin i Indii.
Przedstawiciel Ukrainy Serhij Kysłycia oskarżył Rosję o akt "terroryzmu nuklearnego" i stwierdził, że w wyniku walk zginęło i zostało ranionych kilka osób. Dodał też, że są doniesienia o zabiciu przez Rosjan kilku pracowników elektrowni odpowiedzialnych za bezpieczeństwo, choć nie podał źródła tych informacji.
Rosyjski ambasador Wasilij Nebenzia całkowicie zaprzeczył - wbrew dowodom - by ktokolwiek strzelał w kierunku elektrowni, zaś wywołany w instalacji szkoleniowej pożar był wywołany przez ukraińskich "sabotażystów", którzy w dodatku sprowokowali rosyjskich żołnierzy.
Kysłycia w odpowiedzi stwierdził, że Rosjanin nie ma kontaktu ze swoją stolicą, sugerując, że jego wersja była sprzeczna z tą, którą prezentował Kreml.
Tymczasem personel czarnobylskiej elektrowni atomowej na Ukrainie już 10. dzień jest przetrzymywany przez Rosjan. "Pracownicy są zmęczeni psychicznie i fizycznie" - podkreślił mer miasta Sławutycz Jurij Fomiczew, cytowany dzisiaj przez Hromadske.
Osoby, które pracowały w elektrowni pierwszego dnia wojny (24 lutego), do tej pory pozostają na terenie obiektu kontrolowanego przez okupantów.
Mer Sławutycza - miasta wybudowanego dla ewakuowanych pracowników elektrowni po katastrofie w 1986 roku - podkreślił, że niemożliwa jest zamiana obecnego już w elektrowni personelu. Pracownicy podzielili się na dwie grupy i pracują na zmianę.
Fomiczew zwrócił uwagę na problemy z zaopatrzeniem przebywających w elektrowni pracowników w żywność i leki. To "prawdziwy terroryzm" - ocenił.
Czytaj więcej:
Pożar, ostrzał i przejęcie. Największa elektrownia atomowa w Europie w rękach Rosjan
Ukraina: Okrążony Mariupol, brak zasięgu w Chersoniu i Lwowie