Norwegia: Polacy bez wpływu na wyniki wyborów parlamentarnych

W kraju fiordów na koniec 2024 roku mieszkało - według norweskiego biura statystycznego SSB - ponad 136 tys. Polaków lub osób polskiego pochodzenia. Stanowili oni najliczniejszą mniejszość narodową przed Ukraińcami, Litwinami, Filipińczykami, uchodźcami z Syrii, Etiopii, Iranu, Erytrei, Iraku i Afganistanu.
Polacy emigrowali do Norwegii głównie z przyczyn ekonomicznych, a największą falę odnotowano pod koniec pierwszej dekady XXI wieku.
Za niecały tydzień wybieranych będzie 169 członków norweskiego parlamentu. O mandaty ubiega się 4 920 kandydatów z 20 komitetów wyborczych. O ile na kartach do głosowania łatwo można znaleźć obco brzmiące nazwiska, o tyle norweskie partie polityczne nie były w stanie wskazać ani jednej osoby posiadającej polskie korzenie i startującej we wrześniowych wyborach.

"Może to wynikać z faktu, że aby kandydować, konieczne jest posiadanie norweskiego obywatelstwa, a możliwość posiadania dwóch paszportów wprowadziliśmy dopiero kilka lat temu. To do niedawna ograniczało mniejszości polskiej możliwość startowania w wyborach. Niezależnie od tego, chcielibyśmy, by Polacy byli wyraźniej widoczni na kartach do głosowania" - podkreśliła Marie Benedicte Bjoernland, dyrektorka Valgdirektoratet, odpowiednika Krajowego Biura Wyborczego w Polsce.
Polacy również nie biorą udziału w głosowaniu do parlamentu. W ostatnich wyborach spośród tych, którzy posiadali czynne prawo wyborcze, swój głos do urny wrzuciło 9 proc. mieszkających w Norwegii Polaków.
"Niska frekwencja wśród Polaków nie występuje wyłącznie w Norwegii. Aktywność wyborcza w samej Polsce daleko różni się od norweskiej. Spektakularny wynik z głosowania w 2023 roku, gdy frekwencja w Polsce wyniosła ponad 68 proc., i tak jest dużo niższy od najsłabszej zanotowanej w Norwegii frekwencji z 2009 roku, gdy swój głos oddało zaledwie 76 proc. uprawnionych" - ocenił dr Johannes Bergh, socjolog z Instytutu Badań Społecznych w Oslo (ISF).

Znacznie wyraźniej widać Polaków w wyborach samorządowych, szczególnie na szczeblu gminnym i dzielnicowym. Polskich radnych można znaleźć zarówno w dużych ośrodkach, jak Oslo czy Bergen, jak i mniejszych miejscowościach w środkowej czy północnej Norwegii.
Jako powód większej liczby polskich głosów i kandydatów Bergh podaje mniejsze ograniczenia wynikające z prawa wyborczego. Zarówno kandydować, jak i głosować mogą osoby, które na terenie Norwegii mieszkają nieprzerwanie przez trzy lata poprzedzające wybory lokalne.
O ile imigranci z Azji i Bliskiego Wschodu stanowią silne zaplecze dla stronnictw lewicowych, o tyle Polacy w Norwegii najczęściej głosują na partie konserwatywne, a nawet populistyczno-prawicowe. Naukowiec z ISF nie dostrzegł w tym niczego dziwnego.
"Mieszkańcy Norwegii pochodzący z Europy Środkowej i Wschodniej mają zazwyczaj dużo bardziej tradycjonalistyczny światopogląd niż przyjezdni z innych części świata. Przy tak dużej populacji i niewielkich różnicach w sondażach między głównymi partiami, Polacy mogliby odegrać bardzo ważną rolę dla ostatecznych wyników" - podkreślił Bergh.

Za kontakty z Polonią wśród organów władzy w Polsce w głównej mierze odpowiada Senat. W trakcie spotkań z emigracją senatorowie wielokrotnie podkreślali, że pozycja polskiej mniejszości za granicą wynika nie tylko z determinacji w podtrzymywaniu własnej kultury i tradycji, ale również z aktywności w życiu politycznym tam, gdzie Polacy mieszkają.
"Udział w wyborach w kraju zamieszkania, to realna możliwość wpływu na codzienne życie - od kosztów opieki przedszkolnej, przez dostępność usług społecznych, aż po jakość systemu ochrony zdrowia. Polacy w Norwegii, stanowiący największą grupę etniczną wśród imigrantów, mają tu szczególną rolę do odegrania. Jest ich około 120 tysięcy, a przy wyrównanym poparciu dla partii politycznych każdy głos może przesądzić o ostatecznym wyniku wyborów" - zaapelowała marszałkini Senatu RP Małgorzata Kidawa-Błońska.
Według aktywnych politycznie przedstawicieli norweskiej Polonii, na zwiększenie zaangażowania trzeba poczekać. Zwracają oni uwagę na wiele czynników, które powstrzymują Polaków przed większą aktywnością polityczną.
"Polska emigracja w Norwegii wciąż potrzebuje więcej odwagi. W dużej mierze jesteśmy pierwszym pokoleniem, które mieszka tu dłużej. Nadal zmagamy się z barierą językową i niesiemy ze sobą doświadczenie z Polski – dystans wobec angażowania się w życie polityczne. Nasze dzieci często nie osiągnęły jeszcze wieku, który pozwala im w pełni uczestniczyć w obywatelskiej aktywności na typowym norweskim poziomie. Jestem jednak przekonana, że kiedy dorosną i zdecydują się zostać w Norwegii, będą nie tylko częściej głosować, ale także chętniej angażować się osobiście, również jako kandydaci" - wyjaśniła mieszkająca w Norwegii od ponad 20 lat Małgorzata Dąbrowska, aktywna działaczka liberalnej partii Venstre.
Czytaj więcej:
Norwegia dołącza do krajów, które wprowadzają podatek dla turystów
Norwegia: Rekord upałów pobity po 43 latach
Polka najsympatyczniejszym rzemieślnikiem Norwegii w kategorii malarz wnętrz