Minister ds. Brexitu David Davis zrezygnował ze stanowiska
Davis jest szóstym ministrem, który ustąpił z rządu od czasu przyspieszonych wyborów parlamentarnych w czerwcu ub.r. Jego decyzja została potwierdzona przez Downing Street, które wczoraj późnym wieczorem opublikowało treść listu rezygnacyjnego Davisa, a także odpowiedź szefowej rządu.
Według nieoficjalnych doniesień mediów, ze stanowiskami pożegna się także dwóch wiceministrów w resorcie Davisa, Steve Baker i Suella Braverman, którzy są uważani za jednych z najbardziej wpływowych eurosceptycznych posłów w rządzącej Partii Konserwatywnej.
Do kryzysu w rządzie May doszło zaledwie dwie doby po tym, jak w piątek zaprezentowano trzystronicowy zarys rządowego stanowiska w sprawie dalszych negocjacji dotyczących wyjścia z Unii Europejskiej. Został on przyjęty - jak przekonywała premier May - przy poparciu wszystkich ministrów podczas całodniowego wyjazdowego posiedzenia rady gabinetowej w letniej rezydencji szefowej rządu w Chequers.
Zaprezentowany tekst był jednak przez ub. weekend ostro krytykowany przez polityków z eurosceptycznego skrzydła Partii Konserwatywnej - w tym m.in. ekscentrycznego posła Jacoba Reesa-Mogga, który jest jednym z faworytów do zastąpienia May na stanowisku premiera. Oskarżali oni rząd o nadmierne ustępstwa wobec Brukseli.
Jak oceniali, jego realizacja byłaby w efekcie zerwaniem z duchem decyzji podjętej w referendum z 2016 roku i domagali się głębszego zerwania relacji z Unią Europejską. Odrzucali m.in. propozycję stworzenia wspólnego rynku dóbr z UE oraz ustanowienia bliskiej współpracy celnej, co wymagałoby m.in. zachowania w przyszłości zbieżności niektórych przepisów z prawem unijnym oraz uznania istotnej roli Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSEU).
Podczas weekendu media informowały nawet, że możliwe są także inne rezygnacje - w tym ministra spraw zagranicznych Borisa Johnsona - a w obliczu pogłębiających się sporów dotyczących przyszłych rozmów z Unią Europejską rosnąca grupa deputowanych Partii Konserwatywnej jest gotowa nawet do formalnego zakwestionowania przywództwa szefowej rządu. Do rozpoczęcia procesu wewnętrznych wyborów nowego lidera potrzebne jest zebranie podpisów 48 posłów.
Wewnętrzna opozycja w ramach partii może także zagrozić kruchej większości parlamentarnej, którą May - dzięki sojuszowi z północnoirlandzką Demokratyczną Partią Unionistów - dysponuje w Izbie Gmin. Sytuacja ta potencjalnie paraliżuje proces podejmowania decyzji politycznych i przegłosowywania kluczowej legislacji, niezbędnej do zrealizowania Brexitu.
Tłumacząc powody rezygnacji, Davis uwypuklił w swoim liście do premier podziały dotyczące strategii negocjacyjnej, przyznając, że w ciągu ostatniego roku było "wiele przypadków, w których nie zgadzał się z przyjętą linią polityki" Downing Street. Zaliczył do nich m.in. zaakceptowanie postulowanej przez Komisję Europejską kolejności rozmów w sprawie wyjścia z Unii Europejskiej oraz z ustalonego zapisu w grudniowym wspólnym raporcie negocjatorów dotyczącym przyszłego statusu Irlandii Północnej.
"Na każdym etapie akceptowałem (zasadę) kolektywnej odpowiedzialności, bo jest moim zadaniem znajdowanie kompromisowych rozwiązań, które nadają się do zastosowania i dlatego, że uważałem, że wciąż było możliwe zrealizowanie mandatu (społecznego) z referendum oraz naszego zobowiązania z programu wyborczego o wyjściu unii celnej i wspólnego rynku (UE)" - kontynuował.
Davis zaznaczył jednak, że "obawia się, że obecny trend (zmiany) polityki i taktyki (rządu) sprawiają, że jest to coraz mniej i mniej prawdopodobne". Jak zaznaczył, "ogólny kierunek planowania politycznego sprawi, że znajdziemy się w najlepszym przypadku w słabej pozycji negocjacyjnej, a być może jest to nawet nieuniknione".
Odnosząc się do ustalonego podczas piątkowego posiedzenia wyjazdowego rządu w Chequers planu dalszych negocjacji, które zakładają m.in. próbę stworzenia wspólnego rynku dóbr z Unią Europejską oraz bliską współpracę celną ze Wspólnotą, Davis podkreślił, że "ta decyzja wykrystalizowała problem", który doprowadził do jego rezygnacji.
"Moim zdaniem nieuniknioną konsekwencją proponowanych rozwiązań politycznych będzie zamiana rzekomej kontroli parlamentu (nad prawodawstwem) na iluzoryczną, a nie realną. Polityka wspólnych zasad (konieczna dla wspólnego rynku dóbr) przekaże kontrolę nad pokaźnym obszarem naszej gospodarki Unii Europejskiej i z pewnością nie będzie realizacją (referendalnej zapowiedzi) odzyskania kontroli nad naszym prawodawstwem" - ocenił.
Jednocześnie zastrzegł, że "nie jest przekonany, że nasze podejście negocjacyjne nie doprowadzi jedynie do żądań dotyczących dalszych ustępstw".
Davis przyznał, że "to oczywiście skomplikowana kwestia do oceny i jest możliwe, że to (premier May) ma rację, a ja jestem w błędzie". "Jednak nawet w takiej sytuacji interes państwa wymaga tego, aby minister w moim resorcie entuzjastycznie wierzył w Pani podejście, a nie był jedynie niechętnym poborowym" - przekonywał, zwracając się bezpośrednio do szefowej rządu.
W swojej odpowiedzi May napisała, że "żałuje, że (Davis) zdecydował się na odejście z rządu po tym, jak wykonaliśmy taki postęp w stronę zrealizowania gładkiego i udanego Brexitu oraz jesteśmy zaledwie na osiem miesięcy przed zapisaną w prawie datą, kiedy Wielka Brytania wyjdzie z Unii Europejskiej".
Brytyjska premier podkreśliła jednocześnie, że "nie zgadza się z jego opisem polityki, którą uzgodniliśmy na posiedzeniu rządu w piątek", wskazując m.in., że jego realizacja "bez wątpliwości" doprowadziłaby do odzyskania od Brukseli niektórych uprawnień przez rząd w Londynie.
Wielka Brytania rozpoczęła proces wyjścia z UE 29 marca ub.r. i powinna opuścić Wspólnotę 29 marca 2019 roku. Zgodnie z dotychczasowym porozumieniem o okresie przejściowym, wszystkie dotychczasowe zasady - w tym dotyczące swobody przepływu osób - będą obowiązywały do 31 grudnia 2020 roku. Dopiero po tej dacie miałoby wejść w życie nowe porozumienie, którego szczegóły omawiano w piątek w Chequers.