Johnson przekonuje premiera Iraku do zgody na dalszą obecność brytyjskich wojsk
Po zabiciu w nocy z czwartku na piątek w Bagdadzie przez Amerykanów irańskiego generała Kasema Sulejmaniego iraccy posłowie przyjęli niewiążącą rezolucję wzywającą do zakończenia obecności zagranicznych wojsk na terenie tego kraju. Również Abdul Mahdi opowiedział się za tym, by siły USA oraz innych państw opuściły Irak.
Wczoraj w rozmowie telefonicznej Johnson przekonywał go jednak, by pozwolił na pozostanie brytyjskich wojsk, zapewniając, iż znajdują się one w Iraku po to, by pomagać w zapewnieniu bezpieczeństwa mieszkańcom tego kraju.
"Premier podkreślił niezachwiane zaangażowanie Wielkiej Brytanii w działania na rzecz stabilności i suwerenności Iraku oraz podkreślił znaczenie dalszej walki ze wspólnym zagrożeniem ze strony tzw. Państwa Islamskiego" - głosi komunikat wydany przez biuro prasowe Johnsona.
"Przywódcy omówili potrzebę złagodzenia napięć w regionie po śmierci Kasema Sulejmaniego i zgodzili się co do potrzeby współpracy w celu znalezienia dyplomatycznej drogi naprzód" - dodano.
W Iraku stacjonuje obecnie około 400 brytyjskich żołnierzy - znacznie mniej niż Amerykanów, których jest 5 200. Jak podkreśliła brytyjska armia, jej żołnierze zajmują się przede wszystkim szkoleniem oddziałów irackich oraz kurdyjskich sił bezpieczeństwa i nie uczestniczą w działaniach bojowych, a dotychczas brytyjscy żołnierze wyszkolili już ponad 25 tys. irackich żołnierzy.
Czytaj więcej:
W nalocie USA zginął generał Iranu. Teheran zapowiada zemstę
Apel Johnsona, Merkel i Macrona ws. konfliktu na Bliskim Wschodzie
Tysiące ludzi w centrum Bagdadu krzyczących: "śmierć Ameryce"
Trump: Jeśli Iran zaatakuje Amerykanów, uderzymy w 52 miejscach
Royal Navy będzie eskortować brytyjskie statki
Dla Demokratów Trump gorszy od uderzenia meteorytu