Irlandzkie władze i szef Ryanaira komentują zmuszenie samolotu do lądowania: "To piractwo lotnicze"
"To było faktycznie piractwo lotnicze, wspierane przez państwo" - stwierdził Coveney w stacji RTE.
Dodał, że przywódcy unijni na dzisiejszym posiedzeniu Rady Europejskiej będą mieli możliwość podjęcia "jasnych decyzji" i podkreślił, że reżim na Białorusi "nie ma legitymacji demokratycznej" i "zachowuje się jak dyktatura".
"Jeśli UE wykaże się niezdecydowaniem lub słabością, to utwierdzi to decydentów na Białorusi w przekonaniu, że postąpili słusznie. Myślę więc, że odpowiedź musi być jasna, twarda i musi nastąpić szybko" - wskazał szef irlandzkiej dyplomacji.
Jeśli chodzi o reakcję na wczorajszy incydent, Coveney podkreślił, że nie do niego należy decyzja, ale istnieją opcje takie jak zakazy lotów lub zakazy podróży, czy zwiększenie liczby osób, które są wymienione w ramach istniejących sankcji. "UE i jej instytucje będą miały jasny zestaw opcji, jeśli chodzi o stosowanie ukierunkowanych sankcji. Ale muszą to być sankcje, które zostaną zauważone i wywołają niepokój w Mińsku, ponieważ w przeciwnym razie jest to daremne ćwiczenie" - mówił.
Zapytany, czy zakaz lotów przez białoruską przestrzeń powietrzną byłoby czymś, co popiera, Coveney odpowiedział, że byłaby to "bardzo silna odpowiedź", ale sankcje "muszą być w pełni przemyślane, pod względem konsekwencji". Wskazał, że ten incydent jest na "górnym końcu skali" i wymaga "bardzo silnej odpowiedzi opartej na sankcjach".
"Nie możemy pozwolić, aby ten incydent skończył się na ostrzeżeniach lub mocnych komunikatach prasowych" - podsumował Coveney.
Szef irlandzkiej dyplomacji przyznał też, że nie wie na pewno, czy doniesienia o tym, że funkcjonariusze białoruskiego KGB byli na pokładzie samolotu Ryanair są prawdziwe. Wskazał, że gdy samolot ponownie wystartował, na jego pokładzie nie było pięciu lub sześciu osób. "Ale tylko jedna lub dwie osoby zostały faktycznie aresztowane. Więc to z pewnością sugerowałoby, że szereg innych osób, które opuściły samolot, było członkami służb specjalnych. Nie wiemy, z jakiego kraju, ale wyraźnie powiązanych z białoruskim reżimem" - mówił.
"To był przypadek sponsorowanego przez państwo porwania, sponsorowanego przez państwo piractwa" - oświadczył z kolei szef Ryanaira, Michael O'Leary na antenie irlandzkiego radia Newstalk. "Wydaje się, że intencją władz było usunięcie dziennikarza i towarzyszącej mu w podróży osoby. Uważamy, że (na pokładzie samolotu) było kilku agentów KGB, którzy również wysiedli na lotnisku" - dodał.
Wczoraj samolot linii Ryanair lecący z Aten do Wilna został zmuszony do lądowania w stolicy Białorusi Mińsku wskutek nieprawdziwej informacji o ładunku wybuchowym na pokładzie. Po lądowaniu w stolicy Białorusi zatrzymano Pratasiewicza, byłego współredaktora kanału Nexta, uznanego przez władze białoruskie za "ekstremistyczny", a także 23-letnią Rosjankę Sofiję Sapiegę, studentkę Europejskiego Uniwersytetu Humanistycznego, białoruskiej uczelni działającej na emigracji w Wilnie.
Z ponad ośmiogodzinnym opóźnieniem samolot dotarł wczoraj wieczorem do Wilna. Oprócz Pratasiewicza na pokładzie nie było już wówczas także jego dziewczyny i – według białoruskiego opozycjonisty Pawła Łatuszki – jeszcze czterech innych osób.
Władze Białorusi potwierdziły, że poderwały myśliwiec MiG-29 do pasażerskiej maszyny. Działania Białorusi potępiło wiele państw, w tym Polska, zarzucając jej władzom złamanie prawa międzynarodowego, piractwo, "terroryzm państwowy" i "porwanie samolotu".
Czytaj więcej:
Samolot Ryanair "siłą zmuszony do lądowania w Mińsku"
Kontrolerzy z Mińska "grozili zestrzeleniem" samolotu Ryanair
Szef brytyjskiej komisji spraw zagranicznych: Samoloty nie powinny latać nad Białorusią