Inwazja na Ukrainę spowodowała panikę wśród kierowców. Ruch na stacjach paliw wzrósł o ok. 40 proc.
Analiza została przeprowadzona na podstawie obserwacji blisko 4 tys. stacji benzynowych w całej Polsce wśród ponad 178 tys. konsumentów. Dane zostały zebrane w dniach 14-28.02.2022 r. za pośrednictwem tzw. geofencingów, czyli wirtualnych punktów na mapie.
W pierwszych dniach po wybuchu wojny na Ukrainie ruch na stacjach benzynowych najbardziej podniósł się w woj. łódzkim, lubelskim oraz zachodniopomorskim, a najmniej – w opolskim, śląskim i małopolskim. Bez względu na wielkość miast, rozmiar paniki na stacjach był podobny praktycznie w całym kraju.
"Obecnie można zaobserwować ruch podobny do tego, jaki był notowany przed najazdem wojsk rosyjskich na Ukrainę, a nawet nieco mniejszy. To może wskazywać na opanowanie paniki wśród Polaków. W pierwszych dwóch dniach ruch był zdecydowanie powyżej średnich wartości odnotowywanych przed atakiem Rosji, aczkolwiek już czwartego dnia od tego momentu widać było zdecydowany spadek" – tłumaczy Adam Grochowski, współautor badania z firmy technologicznej Proxi.cloud.
Jak podają analitycy z UCE RESEARCH, 28 lutego br. względem poprzedniego poniedziałku (21 lutego) wyraźnie zmniejszyła się aktywność klientów stacji benzynowych. Nastąpił spadek ze 103% średniego ruchu notowanego przed inwazją do 87%.
"Należy interpretować to w ten sposób, że wzrost liczby wizyt na stacjach, widoczny w pierwszych trzech dniach wojny, został w pełni unormowany. Osoby, które wtedy zatankowały samochody, nie mają już potrzeby dotankowywania. Widzimy tutaj klasyczny przykład regresji do średniej. Kierowcy nie zaczęli tankować częściej, lecz w obliczu wojny u naszych sąsiadów pojechali na stację szybciej, bo woleli się upewnić, że ich samochody mają pełne baki. Obecnie sytuacja na stacjach paliw jest stabilna i nie ma pod tym względem powodów do niepokoju" – komentuje Matusz Chołuj, szef zespołu Proxi.cloud.
Czytaj więcej:
UK: Na stacjach najwyższe w historii ceny benzyny i oleju napędowego