Djokovic zagra w tym roku jeszcze m.in. w ATP Finals i Pucharze Davisa
"Na tę chwilę tak wygląda mój kalendarz do końca sezonu" - zaznaczył Djokovic w materiale dziennika "Sportski zurnal".
Po raz ostatni jak na razie Serb zaprezentował się kibicom w połowie września, gdy przegrał finał wielkoszlemowego US Open. W pierwszej połowie października pierwotnie miał zagrać w turnieju ATP Masters 1000 w Indian Wells, ale zrezygnował. Mająca tę samą rangę impreza w stolicy Francji rozpocznie się 1 listopada. Początek ATP Finals, gdzie w stawce będzie ośmiu najlepszych tegorocznych singlistów, zaplanowano z kolei na 14 listopada. Udział gracza z Bałkanów w zawodach w Turynie to ważna informacja m.in. dla Huberta Hurkacza, który obecnie plasuje się na dziewiątym miejscu w zestawieniu wyłaniającym uczestników mastersa. Wyprzedzający wrocławianina Hiszpan Rafael Nadal z powodu kontuzji stopy już wcześniej zakończył tegoroczne występy.
Djokovic ponownie przypomniał, że nie podjął jeszcze decyzji, czy przystąpi w styczniu do obrony tytułu w wielkoszlemowym Australian Open, w którym triumfował dziewięć razy. Wciąż nie wiadomo bowiem, jakie tym razem będą dokładnie warunki udziału w imprezie w Melbourne z uwagi na pandemię COVID-19.
"Będzie trochę restrykcji, tak jak w tym roku. Nie sądzę, by była duża różnica w porównaniu z tym, co już znamy" - ocenił utytułowany zawodnik.
Jego zdaniem największym problemem związanym z ostatnią edycją był fakt, że tenisiści siedzący na pokładzie samolotu w pobliżu osoby, która miała potem pozytywny wynik testu na koronawirusa, musieli potem spędzić 14 dni na tzw. twardej kwarantannie niezależnie od tego, czy byli zaszczepieni czy nie.
"W przypadku profesjonalnego zawodnika, który przebywa na takiej kwarantannie, gdzie nie ma możliwości opuszczenia pokoju, nie można oczekiwać potem dobrego poziomu gry. Jest nawet gorzej, bo wzrasta ryzyko kontuzji" - przekonywał Serb.
Jak dodał, jeśli warunek ten nadal będzie obowiązywał, to wielu graczy może ponownie przemyśleć to, czy uda się na ten turnieju. Zapewnił przy tym, że sam bardzo chce zagrać w Melbourne. W jego wypadku jednak pojawia się jeszcze inna kwestia. Wciąż odmawia on odpowiedzi na pytanie, czy się zaszczepił, a wcześniej wielokrotnie sprzeciwiał się wprowadzeniu takiego obowiązku wśród tenisistów. Premier stanu Wiktoria Daniel Andrews zaś ogłosił, że nie będzie specjalnego porozumienia w sprawie wizy dla niezaszczepionych sportowców chcących startować w imprezach o dużej randze w tym regionie. Obowiązuje ich tam więc, tak jak przedstawicieli wielu innych grup zawodowych, obowiązek szczepienia.
Djokovic skrytykował również we wspomnianym artykule media za "szerzenie paniki i strachu w społeczeństwie" w związku z przypuszczeniami, czy dana osoba jest zaszczepiona, czy też nie.
"Mam poczucie, że cokolwiek nie odpowiesz - tak, nie, może, nie wiem - ktoś na ciebie naskoczy. Nie chcę brać w tym udziału" - zaznaczył.
Wskazał też, że właśnie dlatego nigdy nie chciał ujawniać, czy sam zdecydował się na szczepienie.
Czytaj więcej:
Rafael Nadal: "Nie wiem, kiedy wrócę do gry w tenisa"
Ivanovic, Pennetta, Moya i Ferrero kandydatami do tenisowej Galerii Sławy
Historyczne osiągnięcie Hurkacza! Polak w "10" najlepszych tenisistów na świecie
Ranking WTA: Iga Świątek spadła z czwartego na 11. miejsce