Magda Naw: "Ahoj, przygodo!" I oto jestem
Następnie zaczęły mnie obserwować osoby niemówiące po polsku, w tym moi znajomi z Anglii. Wtedy stwierdziłam, że raz na jakiś czas mogę wrzucić coś po angielsku – mówi Magda Naw, blogerka i podróżniczka w rozmowie z Magdaleną Grzymkowską.
Przeprowadziłaś się do Wielkiej Brytanii rok temu, czyli w zasadzie w ostatnim momencie przed Brexitem. Czy zawsze chciałaś wyemigrować, czy to była bardziej spontaniczna decyzja?
- Nigdy wcześniej wyjazd do Wielkiej Brytanii mi nawet nie przeszedł przez głowę. To była raczej spontaniczna decyzja, podyktowana sytuacją prywatną – mój narzeczony mieszkał już wtedy na Wyspach i lataliśmy do siebie co 3-4 tygodnie. Stwierdziłam, że będzie to oszczędność czasu i pieniędzy, jeśli po prostu się przeprowadzę. Więc powiedziałam: "Ahoj, przygodo!” I oto jestem! Już ponad rok… Nie myślałam wtedy bardzo o potencjalnych skutkach Brexitu. W najgorszym wypadku razem wrócilibyśmy do Polski.
Skąd jesteś z Polski?
- Pochodzę z Mszany Dolnej. To niewielkie miasteczko na południu Polski, jest mniej więcej po 60 km do Krakowa i Zakopanego. Ostatnie lata w Polsce spędziłam w Krakowie, najpierw na studiach, a później w pracy – pracowałam w jednej z korporacji w dziale HR, najpierw w dziale rozwoju pracowników, później w rekrutacji. W Wielkiej Brytanii też udało mi się znaleźć pracę w HR, co było dla mnie niemałym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę fakt, że mieszkamy w relatywnie niewielkim mieście.
Na swoim koncie na Instagramie "Życie po Brexicie” pokazujesz fotografie z regionu Devon & Dorset, jak również podajesz wiele interesujących informacji na ten temat. Czy mogłabyś pokrótce opowiedzieć o tym niezwykłym miejscu, w jakim mieszkasz?
- Devon to region skupiony w dużej mierze na turystyce – i nie ma się co dziwić. Na terenie hrabstwa znajdują się dwa parki narodowe – Dartmoor oraz Exmoor, a także wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO fragment wybrzeża zwany Jurassic Coast, który jest również rajem dla geologów – nazwa okresu geologicznego "dewon” pochodzi od nazwy tego hrabstwa, ponieważ pierwsze zbadane skały z tego okresu pochodzą właśnie stąd. Moim najbardziej ekscytującym odkryciem tego regionu jest South West Coast Path – najdłuższy szlak turystyczny w Wielkiej Brytanii, o długości 1014 km, prowadzący z Minehead w hrabstwie Somerset wzdłuż wybrzeża Kanału Bristolskiego, Oceanu Atlantyckiego i kanału La Manche do Poole w hrabstwie Dorset. Moim wielkim marzeniem jest przejście całego South West Coast Path, kawałek po kawałku. Myślę, że zajmie to, co najmniej 5 lat, ale wierzę, że warto.
Oglądam w zachwycie Twoje zdjęcia. Rzeka Exe, klify Devonu, miasteczko rybackie Brixham czy może jeszcze coś innego – jakie jest Twoje ulubione miejsce w Wielkiej Brytanii i dlaczego?
- Ciężko jest mieć ulubione miejsce w Wielkiej Brytanii, skoro tyle jeszcze jest do odkrycia! W tym momencie chcę się skupić na poznaniu Devonu i graniczącej z nim Kornwalii, z dwóch głównych przyczyn. Po pierwsze, bardzo mi się tu podoba. Dużo bardziej wolę spotkania z naturą niż wielkie miasta z zabytkami. Tutaj widoki są nieziemskie, a w miejscach, które odkrywam, nie ma tłumów – w zeszły weekend byliśmy z narzeczonym w Parku Narodowym Dartmoor, przeszliśmy ponad 25 km i nie licząc jednej wioski, przez którą przechodziliśmy, oraz parku Canonteign z wodospadami, który jest atrakcją turystyczną, przez całą wycieczkę minęliśmy jedną parę z psem na spacerze. W takich miejscach czuję, że oddycham.
Drugi powód, dla którego skupiam się na zwiedzaniu Devonu, jest bardzo praktyczny – po prostu jest blisko. Można zobaczyć coś w każdy weekend bez potrzeby organizowania wielkiej wyprawy i rezerwowania noclegów. Wszystko jest w zasięgu 1-2 godzin. Ja i mój narzeczony zazwyczaj wsiadamy do pociągu lub autobusu w sobotę z samego rana, idziemy na 10-20 km wycieczkę i wracamy do domu transportem publicznym z miejsca, do którego doszliśmy. Niedziela jest na odpoczynek, bo zazwyczaj odpadają nam nogi. Wracając do pytania, jeśli miałabym wybrać jedno ulubione miejsce z tych, które już widziałam, to byłaby to wioska Brixham z sąsiadującym rezerwatem przyrody Berry Head.
Pisałaś na instagramie, że jak przyjechałaś do Wielkiej Brytanii, to zaskoczyło Cię, że ludzie mają palmy w ogródkach. Co Cię jeszcze zaskoczyło po przyjeździe? Czy doświadczyłeś jakichkolwiek różnic kulturowych?
- Oczywiście, że doświadczyłam! Powiedziałabym nawet, że nie tylko różnic kulturowych, ale nawet szoku kulturowego. Zwłaszcza w pierwszych kilku miesiącach po przyjeździe, gdy wydawało mi się, że każdy napotkany człowiek na ulicy i w sklepie chce ze mną rozmawiać. Szczególnie jedna sytuacja zapadła mi w pamięć – około 2 tygodnie po mojej przeprowadzce do Wielkiej Brytanii, czekałam na przystanku na autobus, który miał mnie zabrać na rozmowę kwalifikacyjną. Byłam trochę zestresowana jak to przed rozmową o pracę. Zaczepił mnie wtedy miły człowiek, który czekał na inny autobus – zapytał, gdzie jadę, skąd jestem, kiedy przyjechałam. Był szczerze zainteresowany rozmową ze mną, na koniec życzył powodzenia na rozmowie i powiedział, że na pewno dostanę tę pracę, bo przecież każdy by mnie zatrudnił. To było bardzo miłe. I tak, dostałam tę pracę i dalej pracuję w tym samym miejscu.
Oprócz tego szokiem kulturowym było doświadczanie na każdym kroku angielskiej uprzejmości – ciągłe podziękowania, nawet jeśli się nic nie zrobiło, i ciągłe przeprosiny, nawet jeśli to ja nadepnęłam komuś przypadkiem na stopę. Co ciekawe, teraz aż tak tego nie dostrzegam – kiedyś nawet zastanawiałam się, czy może Anglicy czują nowo przybyłych i zagubionych na odległość, i chcą jakoś ułatwić ten czas, czy może po prostu się do tego przyzwyczaiłam, i aż tak tego nie dostrzegam? Wierzę, że to jednak opcja 2 i że ja sama przystosowałam się do nowej kultury. Co mnie jeszcze zaskoczyło – charity shops i budynki kryte strzechą. Jedno i drugie jest super!
W jednym z postów napisałaś, że bycie rangerem w parku narodowym to praca-marzenie. Czy Ty chciałabyś być rangerką?
- Zdecydowanie dla miłośników natury byłaby to praca-marzenie. Ja miałam zaszczyt poznać Rangera w North Devon i spędzić z nim część dnia. Na początku byliśmy w jego bazie, gdzie pokazał mi na mapie obszar, jakim się zajmuje, i pokazał tak naprawdę tę bardziej martwiącą część jego pracy – ilość wyłowionych śmieci i mikroplastiku z obszaru Woolacombe Beach w North Devon. Pojechaliśmy później na tę plażę, która jest jedną z najczystszych i najpiękniejszych, jakie w życiu widziałam, i zestawienie jej z widokiem tego plastiku było po prostu przykre. Człowiek widzi takie rzeczy w telewizji i w internecie i wie, że to się dzieje, ale jak zobaczy na żywo i usłyszy historię od kogoś twarzą w twarz, to jakoś bardziej dostrzega ten problem. Ale praca rangera ma zdecydowanie dużo więcej pozytywów – do najciekawszych wg mnie należy liczenie fok przypływających do wybrzeża, edukowanie turystów i dbanie o to, żeby dobrze wspominali czas spędzony na danym terenie.
Dave (ranger, którego poznałam), opowiedział mi historię o starszej pani, która przyjechała do North Devon, nie mogła jednak dużo chodzić z powodu problemów zdrowotnych. Dave zabrał staruszkę na wycieczkę po plaży i okolicznych pagórkach swoim jeepem 4×4, w której trakcie bardzo się wzruszyła i okazało się, że spędziła w tych okolicach 20 lat swojego życia w młodości, i nigdy nie myślała, że będzie jej dane zobaczyć te wszystkie miejsca jeszcze raz. Dla takich chwil warto żyć.
Jakie masz plany odnośnie swojego kanału? Jak chcesz go rozwijać? Jakiego typu postów można się spodziewać w przyszłości? Masz tam wpisy i po polsku, i po angielsku. Do kogo jest bardziej skierowane Twoje konto?
- Bardzo dobre pytanie. Na samym początku, gdy myślałam o założeniu profilu na Instagramie, chciałam pokazywać rodzinie i znajomym z Polski piękne miejsca, które odwiedzam, oraz o nich opowiadać. Instagram był dla mnie alternatywą wysyłania wszystkim tych samych zdjęć i wiadomości na messengerze. Później pomyślałam, że na pewno są ludzie w Polsce myślący o wyjeździe, albo Polacy mieszkający w innych częściach Wielkiej Brytanii, i że być może będą zainteresowani tym tematem. Tak powstało "Życie po Brexicie", skierowane do Polaków. Następnie zaczęły mnie obserwować osoby niemówiące po polsku, w tym moi znajomi z Anglii. Wtedy stwierdziłam, że raz na jakiś czas mogę wrzucić coś po angielsku. Nie mam konkretnego planu, jeżeli chodzi o ten profil, bo traktuję go bardziej jako moje hobby, jako pamiętnik z podróży.
Czy planujesz zostać w Wielkiej Brytanii na stałe?
- Nie mam jeszcze konkretnych planów na to, co będę robić w przyszłości. Wyrobiłam sobie pre-settled status – nie wykluczam ani zostania tutaj na zawsze, ani powrotu do Polski w ciągu następnych kilku lat.