Czy bycie białym to przywilej?
Żyjemy we współczesnym świecie, w którym kolor skóry nie ma - a raczej nie powinien mieć wpływu - na żaden aspekt życia. Jednak dzięki internetowi i animowości czytelników wszyscy widzimy, że to założenie nie do końca jest prawdą. Czy każdy ma równy dostęp do edukacji, a co za tym idzie - szansę na dobrą karierę, czy to jak wyglądamy, jakie mamy nazwisko wciąż ma znaczenie? Prawdą jest, że wszyscy żyjemy w niewidzialnej piramidzie przywilejów, niezdolni przeskakiwać między poszczególnymi poziomami. Tylko nielicznym udaje się wspiąć po drabinie możliwości, co jest tzw. „awansem społecznym”. Choć marzymy o jednej płaskiej platformie dla całego świata, po której ludzie z poszczególnych ras i miejsc na świecie będą mijali się na równi, wciąż żyjemy w czasach, gdy rodzimy się na różnych piętrach, a stamtąd droga prowadzi w górę lub jak się okazuje - w dół.
Bycie białym
Co tak naprawdę oznacza pojęcie „białość” i skąd wzięły się pojęcia określające rasę, a co za tym idzie - całokształt człowieka? W powieści „Beloved”, napisanej przez amerykańskiego autora Toni Morrisona, jeden z charakterów, Sethe, wyraża swoją opinię na temat tego, jak czarnoskórzy ludzie byli postrzegani przez „białych”.
„Biali ludzie uważali, że niezależnie od manier, pod każdą ciemną skórą była dżungla. Niebezpieczne wody, śpiące węże, głośne pawiany. Ale to nie dżunglę czarni przywieźli ze sobą do tego miejsca z innego. To biali ludzie zasadzili w nich dżunglę, która się rozłosła, aż dotarła do białych, którzy ją stworzyli. Zrobiła ich głupimi, krwawymi, gorszymi niż kiedykolwiek chcieli być. Głośny pawian żył pod ich własną białą skórą”.
Według Steve'a Garnera, autora książki „Whiteness: An Introduction”, termin określający białego człowieka został zapoczątkowany w wyniku dominacji Europy Zachodniej pod względem militarnym i technologicznym. Według niego „przez ostatnie pięć stuleci, w globalnym kolonialiźmie, 'białość' zaczęła być przedstawiana jako człowieczeństwo, normalność i uniwersalność”.
Według wspomnianego wcześniej autora, rozmawianie o byciu białym jako rasie jest wciąż bardzo problematyczne wśród wykładowców i uczonych, którzy boją się bycia posądzonym o rasizm lub propagowanie białej rasy jako ta nadrzędna. Garner uważa również, że nie ma jednej teorii, która mogłaby określić rasę ludzi białych - są tylko domysły i opinie, na przykład: „Być białym” to tożsamość, która nie ma nic wspólnego z określaniem rasy ludzkiej. „Biały” jako tożsamość istnieje tylko w sferze innych „zaszufladkowanych” ras, jak na przykład przy uznawanych za pejoratywne określeniach „czarny” lub „ciapaty”.
„Białość” była rozumiana w różnych pojęciach na przestrzeni wieków od terroru, systematycznej supremacji, niewidzialności, do kultury i hierarchii. W swoim eseju zatytułowanym „Biały”, Richard Dyer podsumowuje pogląd ludzi na rasę białych jednym zdaniem: „Biali nie są pewną rasą, ale rasą całej ludzkości”.
Przywilej?
Czy urodzenie się białym człowiekiem z góry daje nam listę przywilejów, do których ludzie innej rasy nie mają dostępu? Według amerykańskiej feministki i antyrasistki Peggy McIntosh, „biały przywilej jest jak niewidzialny i nic nie ważący plecak zaopatrzony w specjalne mapy, ubrania, narzędzia, paszporty i wizy.”
McIntosh postanowiła zrobić listę przywilejów, z którymi spotyka się na co dzień jako biała osoba i o których - według niej - nikt nie myśli ze zwyczajnego przyzwyczajenia do takiego życia. Niektóre z nich to:
- „Mogę włączyć telewizor lub otworzyć gazetę i zobaczę ludzi mojej rasy szeroko reprezentowanych”.
- „Niezależnie, czy chcę wziąć kredyt lub aplikować o kartę kredytową, mogę być pewna, że mój kolor skóry nie będzie działał przeciwko mojej wiarygodności finansowej”.
- „Mogę przeklinać, ubierać się w lumpeksach i nie odpisywać na listy wiedząc, że ludzie nie zrzucą tego na stereotypy związane z moją rasą”.
- „Mogę dobrze sobie poradzić w wyzywającej sytuacji bez dostania za to specjalnego kredytu, ponieważ w innym przypadku byłabym jedną z 'nielicznych z mojej rasy', którzy coś takiego osiągają.”
- „W łatwy sposób mogę kupić plakaty, pocztówki, lalki i zabawki przedstawiające ludzi mojej rasy”.
Według autorki, są to punkty, o których nigdy nawet nie myślimy, ponieważ nie znamy innego życia i nigdy nie musimy zmagać się z przeciwnościami spowodowanymi naszą rasą. Uważa ona również, że „biali ludzie są ostrożnie uczeni, aby nie rozpoznawać 'białych przywilejów', tak jak mężczyźni są uczeni, by nie rozpoznawać przywileju bycia mężczyzną”.
Warto dodać, że esej został napisany w 1989 roku. Czy coś się zmieniło?
Przywilej stracony
Uczeni zgadzają się, że bycie białym to przywilej, z którym się rodzimy. Czy przywileje można jednak stracić? Jeśli jest coś nadane z urodzeniem, zapewne istnieją występki, które mogą nas pozbawić „szlachetnego tytułu”. Co to mogłoby być - oczywiście oprócz zmiany koloru skóry?
Według wspominanego wcześniej S. Garnera, istnieje coś takiego jak utrata przywilejów. Uważa on, że osoba określona jako „biała” może ideologicznie zostać „wygnana” z terytorium przywilejów, jeśli dopuści się takiego "występku" jak dołączenie do religii mniejszości, pochodzi z innego kraju lub działa w sposób antagonistyczny, na przykład podróżnicy/Cyganie, Żydzi, imigranci. Tutaj rodzi się pytanie: czy my Polacy tracimy swoje „przywileje” z momentem wyjazdu do innego kraju?
W swoim eseju „Polish undocumented immigrants, regular high-skilled workers and entrepreneurs in the UK” Franck Düvell zrobił wywiady z Polakami, którzy wyjechali do Wielkiej Brytanii w celu zrozumienia ich doświadczenia i sposobu dostosowania się do angielskiego społeczeństwa. Düvell dowiedział się, że Polacy przyjeżdżający do nowego kraju mieli poczucie straconej tożsamości i wahali się w próbach określenia samych siebie. Zadawali sobie takie pytania jak „gdzie jestem, kim jestem, czym jestem?”
Jedna z kobiet powiedziała, że nie przyjechała po to, aby integrować się z Anglikami, ale tylko w celu zarobienia pieniędzy. Nie miała zamiaru udowadniać nikomu, że mogła być na tym samym poziomie, ponieważ zdawała sobie sprawę z tego, że jako imigrantka, jej nazwisko automatycznie przerzucało ją do innej kategorii.
Düvell zadaje pytanie, dlaczego Polacy są wciąż traktowani jako „klasa robocza” w kraju, w którym już na dobre się osiedlili i powinni być traktowani na równi. Co by się stało, gdyby Polacy zostali odesłani z Londynu? „Wszystkie prace budowlane zostałyby zaniechane. Kto by wtedy pracował tak ciężko, tak dobrze i za takie pieniądze?” - zastanawia się autor.
Według Polaków rozmawiających z Düvellem, imigranci nigdy nie będą na równi z Anglikami, ponieważ za bardzo różnią się od nich w zachowaniu. „Anglicy są uważani za tych bardziej szczerych, przyzwoitych, przyjemnych i uprzejmych. My wolimy trzymać się swojej rodziny i przyjaciół lub poznawać innych polskich wykształconych. Trzymamy się razem i nic innego nas nie obchodzi. Niech patrzą na nas inaczej lub uważają, że są lepsi. To, że ktoś jest inaczej wychowany, nie powinno mieć znaczenia. Wszyscy tutaj ciężko pracujemy, Polacy, Hindusi, Turcy. Wszyscy powinniśmy być na równi”.