Norweskie skoki uratowane. "Stoeckl otrzymał to, co chciał"

NSF podała do wiadomości w sierpniu, że nie przedłuży z Brathenem kontraktu wygasającego wraz z końcem sezonu. Stoeckl, któremu kończy się umowa z federacją w tym samym czasie, zagroził, że w takiej sytuacji jej nie przedłuży.
Strony doszły do porozumienia, zgodnie z którym Brathen podał się wczoraj do dymisji i podpisał nowy czteroletni kontrakt jako szef reprezentacji. Na nowym stanowisku skoncentruje się tylko na aspektach sportowych, bez odpowiedzialności za sprawy administracyjne, co wcześniej należało do jego obowiązków.
"W ten sposób będę mógł skoncentrować się na tym co kocham i na czym się znam bez innych obciążeń zabierających czas" - oznajmił Brathen.
"Stoeckl otrzymał to, co chciał. NSF ugięła się pod jego presją" - skomentował kanał telewizji NRK.
Zdobywca Pucharu Świata w ubiegłym sezonie Halvor Egner Granerud nie krył zadowolenia. "Nareszcie ten koszmarny konflikt się skończył, bo nie mogliśmy już normalnie spać i trenować. Najważniejsze że Clas, który jest dla nas bardzo ważną osobą będzie kontynuował pracę. To on stworzył nam takie warunki, jakie mamy, a także zintegrował nasze skoki, tworząc z dwóch drużyn, męskiej i kobiecej, jedną silną i zgraną reprezentację" - przyznał skoczek.
Czytaj więcej:
Daniel-Andre Tande wraca do rywalizacji na skoczni
Gregor Schlierenzauer kończy karierę. "Pogodziłem się z przeszłością"
"Czas zająć się czymś innym". Romoeren rozstaje się ze skokami
Skoki narciarskie w Norwegii zagrożone. Trenerzy i skoczkowie zaniepokojeni