Boris Johnson o wyborach: "Nie należy popadać w samozadowolenie"
W czwartek w Anglii odbyły się wybory lokalne, w których ponad 22 mln uprawnionych wybierało ponad 4,4 tys. radnych. Prawo głosu mieli także Polacy, a na listach znalazło się 118 polskich kandydatów.
Johnson, który jest posłem z okręgu wyborczego Uxbridge, podkreślił, że radni jego Partii Konserwatywnej umocnili się na czele lokalnej rady dzielnicy Hillingdon.
Szef MSZ odniósł się tym samym do wstępnych wyników wyborów, według których obie największe partie - Partia Konserwatywna i Partia Pracy - zachowały liczbę mandatów bardzo zbliżoną do tej, którą uzyskały w poprzednich wyborach w tych okręgach wyborczych w 2014 roku.
Analitycy zwrócili jednak uwagę, że taki rezultat prawdopodobnie wzbudzi większe zadowolenie w sztabie Partii Konserwatywnej, bo tradycyjnie partie rządzące znacząco przegrywają wybory lokalne wypadające w środku ich kadencji, a w czwartek ugrupowanie straciło jedynie kilkanaście z ponad 1,3 tys. mandatów i władzę w dwóch radach samorządowych.
Opozycyjna Partia Pracy zdobyła 58 nowych mandatów, łącznie wprowadzając blisko 2,2 tys. radnych, ale również straciła większość w jednej z 73 rad.
Gwałtowny spadek popularności zanotowała eurosceptyczna Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP, spadek do 3 ze 126 mandatów), a najwięcej zyskali Liberalni Demokraci, którzy zdobyli aż 66 nowych miejsc w radach (łącznie 502), przejmując cztery rady.
W związku z tym, że wybory odbywają się w różnych cyklach wyborczych w różnych częściach kraju (inaczej niż w Polsce) oraz ze względu na różnice w organizacji rad dzielnicy i miast bezpośrednie przekładanie wyników wyborów samorządowych na popularność partii w skali kraju jest wyjątkowo trudne.
Według wstępnego badania telewizji BBC, gdyby uznać czwartkowe wybory za reprezentatywne w skali kraju, to minimalnie zwyciężyłaby Partia Pracy (z 283 mandatami, o 21 więcej niż obecnie) przed Partią Konserwatywną (280 mandatów, o 38 mniej niż obecnie) i Liberalnymi Demokratami (22 mandaty, o 10 więcej niż obecnie). Żadne z ugrupowań nie miałoby samodzielnej większości w Izbie Gmin, co wymagałoby stworzenia szerokiej koalicji.