Po pożarze w Londynie: May wracała pod eskortą, protesty antyrządowe
May spotkała się z mieszkańcami okolicznych bloków, przywódcami lokalnej społeczności i poszkodowanymi wskutek pożaru, by zadeklarować przekazanie 5 mln funtów na wsparcie, zapewnienie mieszkań, a także pomoc w korzystaniu z kont bankowych i dostęp do gotówki.
Gdy odeszła do samochodu, demonstranci niezadowoleni z niewłaściwej ich zdaniem reakcji władz na tragedię, zaczęli biec za autem i wykrzykiwać obelgi pod adresem szefowej rządu - relacjonował obecny na miejscu reporter Reutera.
"Pakiet pomocy, jaki dziś ogłaszam, ma jak najszybciej zapewnić ofiarom wsparcie, którego potrzebują, by zadbać o siebie i swoich bliskich. Będziemy monitorować, co jeszcze trzeba zrobić" - przekazała May w oświadczeniu wydanym przez jej biuro prasowe.
Jak pisze Reuters, napięcie w dzielnicy rosło już od środy. Od władz domagano się odpowiedzi na pytanie, jak mogło dojść do spalenia 24-piętrowego budynku, a także zarzucano władzom, że nie dostarczyły wystarczającej pomocy ofiarom, które zostały bez dachu nad głową.
Dwie kilkutysięczne grupy ludzi protestowały wczoraj przeciwko reakcji rządu na te tragiczne wydarzenia. Jedna z grup protestowała w pobliżu siedziby premier Theresy May na Downing Street, po czym zdecydowała przenieść się w kierunku oddalonej o kilka kilometrów siedziby BBC na Portland Place. Demonstranci mieli ze sobą m.in. transparenty z hasłami "Sprawiedliwość dla Grenfell", "Polityka oszczędności zabija" i "Ludzie ważniejsi od zysku" oraz wykrzykują hasło "Bez sprawiedliwości nie będzie spokoju".
Druga grupa uczestniczyła w proteście w dzielnicy Kensington and Chelsea, w której znajduje się spalony budynek Grenfell Tower. Protestujący najpierw udali się pod budynek ratusza dzielnicy i rozpoczęli jego okupację, a następnie przeszli pobliskimi ulicami w kierunku spalonego budynku, krzycząc "Chcemy sprawiedliwości dla Grenfell".
Uczestnicy obu protestów domagają się transparentnego śledztwa w sprawie pożaru, w tym opublikowania listy osób zaginionych, a także zmiany formuły zapowiedzianego przez premier szczegółowego dochodzenia w tej sprawie z komisji śledczej na dochodzenie sądowe, co pozwoli mieszkańcom na aktywny udział w postępowaniu, w tym zadawanie własnych pytań.
Protestujący oczekują również przeprowadzenia kontroli pozostałych bloków w Wielkiej Brytanii, które w ostatnich latach zmodernizowano pod kątem zagrożenia pożarowego, a także zwiększenia wydatków na straż pożarną.
Dziennik "The Times" poinformował, że firma Rydon, wykonawca ubiegłorocznego remontu budynku, zdecydowała się na tańsze elementy elewacji, które ze względu na swoją budowę są łatwopalne. Informację tę potwierdził w rozmowie z dziennikiem "The Guardian" dostawca materiałów budowlanych. Użyty materiał jest zakazany m.in. w Niemczech ze względu na oceny, że może grozić pożarem.
Według mediów, w samym Londynie co najmniej kilkanaście budynków mogło być wyremontowanych w podobny sposób.
Złość i irytacja z powodu reakcji władz rosła od środowego pożaru, gdy okazało się, że część rodzin wciąż nie otrzymała pełnego wsparcia ze strony władz dzielnicy Kensington and Chelsea, w tym mieszkań tymczasowych oraz wsparcia psychologów rodzinnych. Zbiórka darów na rzecz rodzin ofiar nie została również wsparta przez władze i była w całości prowadzona przez tysiące wolontariuszy, którzy zgłosili się do lokalnych centrów zarządzania kryzysowego.
Londyńska policja podała wczoraj, że w pożarze Grenfell Tower zginęło co najmniej 30 osób, a liczba ta najpewniej wzrośnie. Z 78 rannych 24 osoby pozostają w szpitalach, w tym 12 jest w stanie krytycznym.
Według nieoficjalnych informacji telewizji Sky News, ofiar śmiertelnych może być ponad 70. Wcześniej "The Times" pisał, że ofiar śmiertelnych może być nawet 100.
Zbudowany w 1974 roku 24-piętrowy blok mieszkalny Grenfell Tower, w którym znajdowało się 120 mieszkań, zapalił się w nocy z wtorku na środę. To jeden z najpoważniejszych pożarów w budynku mieszkalnym w historii Wielkiej Brytanii.