100 dni Trumpa: Presja na Kijów i przychylność wobec Moskwy

W swojej kampanii wyborczej Trump obiecywał, że zakończy wojnę Rosji przeciwko Ukrainie w 24 godziny po ponownym objęciu urzędu prezydenta USA. Zakończenie wojny w ciągu doby albo nawet przed powrotem do Białego Domu Trump zadeklarował publicznie co najmniej 53 razy - podliczyła amerykańska telewizja CNN.
Po zwycięstwie w wyborach z listopada 2024 r. już jako prezydent elekt Trump wygłaszał mniej ambitne zapowiedzi. W dniu swojej inauguracji 20 stycznia br. Trump oświadczył, że zamierza zakończyć wojnę w Ukrainie jak najszybciej.
Sto dni po ponownym objęciu przez Trumpa najwyższego urzędu w USA wojna w Ukrainie trwa, Rosja atakuje ukraińskie miasta i zabija cywilów, a władze amerykańskie zapowiedziały, że Stany Zjednoczone mogą zrezygnować z prób doprowadzenia do pokoju, jeśli nie będzie sygnałów, że porozumienie w tej sprawie jest do osiągnięcia.
Według mediów, prezydent powiedział swoim doradcom, że chciałby wypracować rozejm między stronami przed setnym dniem swej prezydentury, który przypada w tym tygodniu. Trump organizuje jutro wiec w Michigan z okazji 100 dni swej drugiej kadencji, zaś według szacunków części mediów amerykańskich sto dni minie w środę.

Jak ujawniły niedawno media, USA zawarły w "ostatecznej" propozycji pokojowej punkt o uznaniu przez USA rosyjskiej suwerenności nad Krymem, który Moskwa anektowała w 2014 r. Tymczasem prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski odrzucił możliwość prawnego uznania okupacji półwyspu, podkreślając, że byłoby to sprzeczne z konstytucją jego kraju.
Trump oświadczył natomiast w ostatnim czasie, że Krym zostanie przy Rosji oraz zarzucił Zełenskiemu, że przedłuża wojnę. Podkreślił również, że twierdzenie ukraińskiego prezydenta iż "Ukraina nie uzna prawnie okupacji Krymu" jest "bardzo szkodliwe dla negocjacji pokojowych z Rosją, ponieważ Krym został utracony lata temu".
Trump stwierdził też np., że przywódca Ukrainy może osiągnąć pokój lub "walczyć przez kolejne trzy lata, nim straci cały kraj".
W opinii mediów, amerykańska propozycja uznania rosyjskiej suwerenności nad Krymem to największe ustępstwo względem Moskwy w ramach dotychczasowych starań Trumpa na rzecz osiągnięcia pokoju. Amerykanie proponują też de facto uznanie rosyjskiej kontroli nad obszarami na wschodzie i południu Ukrainy, zajętymi przez rosyjskie wojska.

Wracając w sobotę z Rzymu, gdzie spotkał się z Zełenskim przed pogrzebem papieża Franciszka, Trump oświadczył, że rosyjski ostrzał rakietowy obiektów cywilnych na Ukrainie sprawia, że myśli, iż przywódca Rosji Władimir Putin może nie chcieć zatrzymać wojny i go zwodzi. Kolejny raz zagroził przy tym nałożeniem dodatkowych sankcji na Rosję.
Trump kilkakrotnie wcześniej groził Rosji nałożeniem sankcji, w tym "ceł wtórnych" na kraje kupujące od niej ropę naftową, jeśli ta nie będzie chętna negocjować, by zakończyć wojnę. Szybko potem zmieniał ton na bardziej koncyliacyjny i swoich gróźb dotąd nie zrealizował.
Sam Zełenski przyznał, że jego rozmowa z Trumpem w Watykanie była bardzo symboliczna i może okazać się historyczną. Poprzednie spotkanie liderów, do którego doszło w Gabinecie Owalnym 28 lutego, zakończyło się kłótnią.
Zełenski przedwcześnie opuścił wówczas Biały Dom, odwołano też planowane podpisanie umowy o minerałach oraz wspólną konferencję prasową. Prezydent Ukrainy zarzucił też Trumpowi, że żyje w bańce rosyjskiej dezinformacji.

Prezydent USA w prywatnych rozmowach przyznaje, że wypracowanie porozumienia między Rosją i Ukrainą jest trudniejsze, niż sądził, i jest sfrustrowany tym, że jego dotychczasowe starania nie przyniosły pożądanego efektu - napisał w piątek portal telewizji CNN.
Trump często wspomina w rozmowach o tym, że prezydenci Rosji i Ukrainy nienawidzą się, co według niego jeszcze bardziej utrudnia negocjacje - podał portal, powołując się na źródła.
Według CNN, presja wywierana przez Trumpa na Ukrainę i szacunek okazywany Putinowi "niszczą przekonanie o tym, że USA są sprawiedliwym rozjemcą". Trump zapewnia, że nie faworyzuje żadnej ze stron, zależy mu jedynie na tym, by wojna się zakończyła.
Jednocześnie wyraził opinię, że Rosja jest gotowa zawrzeć układ, ale z Ukrainą było to dotąd trudniejsze.

Sto dni Trumpa to też działania na rzecz nawiązania dialogu amerykańsko-rosyjskiego. Wysłannik ds. Bliskiego Wschodu Steve Witkoff kilka razy był w Rosji i spotykał się z Putinem, a sam Trump rozmawiał przez telefon z rosyjskim przywódcą. Zapowiedział też, że wkrótce może spotkać się z Putinem; możliwe, że stanie się to w maju.
Od początku drugiej kadencji Trumpa amerykańska delegacja kilka razy spotykała się z przedstawicielami Rosji i Ukrainy w Arabii Saudyjskiej. Pod auspicjami amerykańskimi udało się osiągnąć jedynie 30-dniowe zawieszenie broni dotyczące ostrzałów obiektów energetycznych, które jednak i tak było łamane.
Porozumienie było dużo węższe niż amerykańska propozycja zawieszenia broni, na którą wcześniej w negocjacjach z USA zgodziła się Ukraina.
Z licznych wypowiedzi Trumpa wynika, że obarcza on winą za doprowadzenie wojny stronę ukraińską. Mówił, że wstąpienie Ukrainy do NATO "jest nierealne" i jest mało prawdopodobne, aby Kijów odzyskał wszystkie swoje ziemie.
Zdaniem wielu ekspertów, wypowiedzi Trumpa mają wywrzeć presję na władzach Ukrainy, a sam prezydent USA patrzy na wojnę przez rosyjski pryzmat.
CNN zaznacza, że przez większość drugiej kadencji złość Trumpa skierowana jest na Ukrainę, a nie na Rosję. Jednym z wyjątków była jego czwartkowa wypowiedź, w której skrytykował Rosję za zbombardowanie Kijowa. Trump napisał, że rosyjskie uderzenia na Kijów są niepotrzebne i dochodzi do nich w bardzo złym czasie. Zaapelował do Putina, by "przestał" i zawarł umowę pokojową.
Według CNN, te słowa rzuciły światło na rosnące poczucie rozdrażnienia po stronie prezydenta USA i jego otoczenia z powodu tego, że nie potrafi wywrzeć w odpowiedni sposób presji na Putinie, by ten zakończył wojnę.
Z Moskwy płyną natomiast sygnały zadowolenia z prezydentury Trumpa. Szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow powiedział w niedawnym wywiadzie dla telewizji CBS, że Trump jest prawdopodobnie jedynym przywódcą na świecie, który dostrzegł potrzebę zajęcia się podstawowymi przyczynami wojny, w tym "wciągnięcia Ukrainy do NATO".
Pierwsze miesiące prezydentury naznaczone są też m.in. rezygnacją administracji USA z wysiłków na rzecz badania i ścigania rosyjskich zbrodni wojennych w Ukrainie.
Z kwietniowego sondażu Pew Research wynika, że 43 proc. badanych uważa, że Trump za bardzo faworyzuje Rosję. 31 proc. ankietowanych uznało, że prezydent utrzymuje zrównoważone stanowisko względem dwóch walczących stron.
Czytaj więcej:
Analityk ds. wojskowości: Trump za kilka tygodni wycofa się z rozmów pokojowych
"Guardian": Sklep Trumpa rozpoczął sprzedaż gadżetów związanych z kampanią wyborczą w 2028 r.