W nowym roku podrożeją pralki i lodówki
Gazeta pisze, że producenci sprzętu AGD skarżą się na wzrost kosztów związanych m.in. z normami dotyczącymi recyklingu czy wymaganiami w zakresie oszczędności energetycznej produkowanych urządzeń.
W ostatnim czasie doszły przepisy, z których wynika, że od 2021 r. wszystkie lodówki i pralki mają dać się naprawić, przy czym producenci są zobowiązani do zapewnienia dostępności części zamiennych przez okres 10 lat po zakupie, nawet w sytuacji, w której sprzęt nie będzie już produkowany.
Ma to wydłużyć żywotność urządzeń i ograniczyć liczbę elektrośmieci. Jednak skutkiem tego będzie wzrost cen, którego można się spodziewać już w przyszłym roku. Nie wiadomo, jakiej skali podwyżek należy się spodziewać. Wszystko będzie zależało od producentów.
"Producenci mogą spełnić każde oczekiwania unijne, ale z pewnością odbiją się one na cenie, bo narzuca się nam wiele różnego rodzaju kosztów środowiskowych. Nie dyskutują z tym, bo kwestie środowiskowe są coraz ważniejsze dla konsumenta" - przekazał gazecie Wojciech Konecki, dyrektor generalny APPLiA Polska, organizacji producentów i importerów AGD w Polsce.
"Liczy się już nie tylko to, ile zapłacimy, ale np. zużycie energii, wody, emisja hałasu. Wiele kosztów bierzemy na siebie, ale są pewne granice. Wyższa cena nie jest związana z chęcią wyższego zarobku, tylko z wyrównaniem rosnących kosztów, związanych z nowymi obowiązkami" - dodał ekspert.
Podkreślił też, że obowiązek zachowywania przez producentów części przez dekadę paradoksalnie może mieć negatywny wpływ na środowisko. "Wiedząc, jak olbrzymie są kary (np. w recyklingu wynosi to 10-krotność kosztów), pewnie zgromadzimy większe zapasy tych podzespołów, niż jest potrzebne. Pojawia się pytanie, czy jest to logiczne z punktu widzenia ekologii i opłacalności - przypomniał Konecki.
Czytaj więcej:
Brytyjczycy przywiązują się do sprzętu AGD
Sklepy w UK w ogniu krytyki. Chodzi o lodówki